DAJ CYNK

Apple M4 to bieda procesor, ale jest potrzebny (opinia)

Piotr Urbaniak

Sprzęt

Apple M4 to bieda procesor, ale jest potrzebny (opinia)

Nowe iPady Pro będą mieć układ Apple M4. Tak, kolejny chip Apple debiutuje nie w MacBooku, lecz w iPadzie, w dodatku raptem nieco ponad pół roku po swym poprzedniku – M3. 

Kiedy Apple ogłosił, że iPad Pro 7. generacji dostanie układ M4, wielu komentatorów, mam wrażenie, zareagowało wręcz scenicznym szokiem. I owszem, prezentowanie nowego chipu raptem nieco ponad pół roku po premierze poprzednika, może uchodzić za ruch szalony. Rodzi też pytania, czy przypadkiem coś nie jest z wcześniejszym układem nie tak. Abstrahując już od tego, że M3 nie zdołał nawet doczekać się wariantu Ultra.

Nie zaskoczę Was pewnie wysuwając śmiałą tezę, że z M3 rzeczywiście jest coś nie tak. Ale jednocześnie pozwolę sobie uspokoić: problem ma Apple i odpowiedzialne za produkcję jednostki zakłady TSMC, nie użytkownik.

Kiedy 3 nm wcale nie równają się 3 nm

Jak pamiętacie, Apple M3 został przedstawiony światu jako pierwszy komercyjny układ w procesie litograficznym klasy 3 nm. Tyle że taka forma komunikatu, choć brzmi widowiskowo, jest zasadniczym niedopowiedzeniem, a diabeł tkwi w szczegółach. Wiadomo bowiem, że tranzystor nie jest konstrukcją jednowymiarową, a od lat dochodzi do tego kwestia, że wymiar podawany w nazwie procesu jest czysto umowny. 

Należy przez to rozumieć, że nie występuje w układzie. Ot, producent sobie wymyślił nazwę marketingową, w tym przypadku wspomniane 3 nm. A dodajmy, sama szerokość wiązki lasera stosowanego w procesie fotolitografii to 193 nm, mniejsze wymiary uzyskuje się poprzez rozmaite sztuczki, z wieloetapowym nakładaniem masek EUV na czele.

Proces litograficzny zastosowany w przypadku Apple M3, formalnie określany jako N3B, jest pod tym względem piekielnie upierdliwy. Wymaga aż 25 warstw EUV i wielokrotnego naświetlania na każdym etapie – a to z kolei jest pokłosiem pewnej brawury inżynierów.

Tu można by zatrzymać się na dłuższą chwilę, ale tak naprawdę całe zagadnienie jest dość łatwe do streszczenia. Mianowicie chip taki jak M3 czy M4 to nie tylko tranzystory, ale też komórki pamięci SRAM, która pełni rolę cache'u. Rzecz w tym, że o ile tranzystory cały czas można miniaturyzować relatywnie łatwo, o tyle SRAM już nie i to właśnie pamięć generuje najwięcej trudności w procesie N3B.

Apple M4 jest uproszczony, ale to dobrze

Dlatego spece z zakładów TSMC stworzyli uproszczoną wariację na temat N3B – proces N3E. Teoretycznie również zaliczany do klasy 3 nm, ale zachowujący gęstość SRAM charakterystyczną dla węzła N5 (5 nm). Uzyskano tym samym oczywisty kompromis. Wciąż widoczny postęp, ale bez wypruwania sobie żył.

Apple M4

Zgadniecie, w jakiej technologii powstaje Apple M4? Jasne, że N3E. Zatem, spółka z Cupertino ułatwiła sobie robotę, minimalizując koszty produkcji. Nie tylko z uwagi na uproszczenie samego tworzenia procesorów, ale także, a może przede wszystkim minimalizację liczby odrzutów. W końcu mniej skomplikowany proces litograficzny to siłą rzeczy mniej defektów.

Pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie, że w tym kontekście zrozumiałe staje się również to, dlaczego w świetle przecieków nowy chip Apple A18 mają otrzymać wszystkie iPhone'y 16. Nie tylko modele Pro jak w obecnej generacji A17. Jednostek powstanie więcej, a co za tym idzie nic nie szkodzi, by skorzystał z nich tańszy sprzęt.

Czy iPad potrzebuje M4, to inna sprawa

Rzecz jasna, zupełnie odrębną kwestię stanowi, czy urządzenie tak ograniczone pod kątem oprogramowania, jak iPad, w ogóle potrzebuje układu o topowej wydajności. Do konsumpcji treści, pomijając najbardziej wymagające gry wideo, cały czas z powodzeniem wystarcza A12X Bionic (7 nm) z iPada Pro 2018.

Jednocześnie MacBookiem iPad, mimo klawiatury czy możliwości podpięcia zewnętrznego ekranu, nigdy się nie stanie. I najwyraźniej nie chce tego sam Apple, bo przecież mając gotowy macOS na Arm, wystarczyłoby stworzyć jakąś nakładkę UI dla ekranów dotykowych. Niemniej jednak dalej uparcie rozwijany jest iPadOS, nie hipotetyczny macOS Touch. 

A że Tim Cook nie powie o cięciu kosztów, tylko musi ubrać to w second generation. Kurczę, chyba nikt nie spodziewa się nadmiernej szczerości w marketingu, a już na pewno nie po Apple. Zresztą, co do zasady to jest druga generacja 3 nm, w dodatku, tak Bogiem a prawdą, rozsądniejsza od tej pierwszej. Tylko, cięcie kosztów źle brzmi. Sami przyznajcie. 

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock / Vladimka production

Źródło tekstu: reddit, Apple, oprac. własne