DAJ CYNK

Szybkie ładowanie i jego powolne początki

Lech Okoń

Artykuł sponsorowany


Telepolis kończy w tym roku 20 lat. Już czas na serię artykułów o tym, jak to kiedyś było. Z ładowaniem telefonów było... wolno.

Szybkie ładowanie jest znacznie młodsze niż Telepolis


U zarania dziejów przewodem USB dostarczyć mogliśmy zawrotne 500 mA przy napięciu 5 V, co dawało zaledwie 2,5 W mocy. Później standard USB 3.0 podkręcił tę moc do 4,5 W. To wciąż było za mało dla producentów telefonów, którzy postanowili wykorzystać kompatybilne z pecetami przewody USB do puszczenia przez nie większej mocy. Przez długi czas miano szybkiego ładowania dotyczyło przejścia z 5 V i 1A (5 W) na 5V i 2A (10 W). Co warto dodać, Apple nigdy nie zdecydował się na ten krok — dopiero przy iPhone 11 przeszedł na standard Power Delivery (o którym za chwilę), wciskając do 2018 roku klientom ślamazarne „kostki” z 5 W.

Masz kabel do ładowarki? Ale do jakiego telefonu

Warto przy tym pamiętać, że początkowo producenci dalecy byli od zgodnego podejścia do sposobów ładowania swoich telefonów. Zanim przyszły czasy miniUSB (głównie smartfonowa brać) i później microUSB (długo standard dominujący), właściwie u każdego producenta mieliśmy inną wtyczkę ładowania. Aktualny raj z jednolitym USB-C jeszcze nie tak dawno temu był nie do pomyślenia.


 

Przełomowy Qualcomm Quick Charge


Qualcomm, producent popularnych procesorów mobilnych Snapdragon, zaprezentował Quick Charge pierwszej generacji w 2013 roku — przy okazji premiery Snapdragonów 600. To właśnie te wspomniane wyżej 2 A zamiast 1 A i końcowa moc 10 W. Dwa lata później okazało się, że można jeszcze podbić napięcie. Tak powstał Quick Charge 2.0, o maksymalnej mocy 18 W (2 A/9 V). Być może nie znaliście tej nazwy, bo na licencji Qualcommu powstało wtedy mnóstwo marek własnych. Samsung przechrzcił QC 2.0 na Fast Charge, Motorola miała swój Turbopower, a Asus BoostMaster.

Ładowanie telefonu

Początkowo Quick Charge zakładał kilka etapów ładowania, ze skokowo spadającą mocą. Zmiany przyniósł w 2016 roku Quick Charge 3.0, który pozwolił na przeskoki co 200 mV, czyniąc proces ładowania jeszcze wydajniejszym i płynniejszym. Przy okazji zwiększył się zakres stosowanych napięć, od 3,6 V do aż 20 V. W kolejnych wersjach Quick Charge połączył się z rozwijanym do tej pory niezależnie Power Delivery. QC 4.0 rozszerzył moc do 27 W, a QC 4.0+ (bazujący na USB PD 3.0), pozwolił na niemal płynną regulację napięcia (co 20 mV) w zakresie od 3 do 11 V oraz równie płynną regulację natężenia od 0 do 3A (ze stopniami co 50 mA). Wciąż jednak było to maksimum 27 W.

USB Power Delivery — szybko przegoniony lider


Jeszcze w 2012 roku poznaliśmy specyfikację USB Power Delivery, standardu oferującego już na start moce od 10 do aż 100 W. Jednak w przypadku telefonów na długo utknął on na 18 W, w konfiguracji 12 V i 1,5 A. PD 2.0 z 2016 roku pozwolił na rezygnację z krokowej zmiany mocy ładowania na rzecz bardziej precyzyjnej i płynnej kontroli napięcia ładowania, a do dostarczania maksymalnie 100 W wykorzystywano maksymalnie do 4 par przewodów.

Historia ładowania telefonów

PD 3.0 z 2017 roku, podobnie jak ustandaryzowany z nim Quick Charge 4.0, zaoferował już praktycznie płynną regulację napięcia ze skokiem co 20 mV. Co warto przy tym przypomnieć, typowe akumulatory litowe pracują z napięciem około 3,8 V i dostarczanie wysokich napięć ładowania wymusza stosowanie dodatkowych podzespołów w telefonach do obniżania napięcia. Proces ten generuje sporo ciepła (które szkodzi akumulatorom) i jest mało efektywny energetycznie, stąd w dalszym rozwoju standardów ładowania najwięcej producenci kombinują z natężeniem.

Czasy wielkich natężeń


W 2014 roku na czele wyścigu niespodziewanie pojawił się standard VOOC (znany też jako Dash Charge), stosowany przez grupę BBK. Za pomocą specjalnej konstrukcji przewodów udało się dostarczyć prąd o natężeniu 4 A, uzyskując 20 W. Później grupa podbiła ten wynik do 50 W, stosując natężenie do 4 A i maksymalnie 20 V. Dopiero w 2017 roku Huawei zaprezentował swój SuperCharge — Mate 10 ładowany był dzięki niemu z mocą 22,5 W (5 V i 4,5 A). Rok później firma zaprezentowała rozwinięcie swojej technologii i Mate 20 Pro jako pierwszy otrzymał huaweiowe 40-watowe ładowanie, wykorzystujące napięcie 10 V i natężenie 4 A.

Wielkie natężenia - Huawei

Zanim dotrzemy do współczesności, warto też wspomnieć o rozwiązaniach MediaTeka, znanych początkowo z tanich telefonów z AliExpressu. PumpExpress+ z 2014 roku był bardzo zbliżony do QuickCharge 2.0, a jego druga wersja, podobnie jak w rozwiązaniu Qualcommu, miała już skokową regulację napięcia (co 0,5 V). PumpExpress 3.0 (2016) i 4.0 (2017), to już rozwiązania bazujące na USB Power Delivery 3.0.

Czasy współczesne — dwie szkoły


Obecnie praktycznie wszystkie telefony obsługują w mniejszym lub większym stopniu Power Delivery (jako główny lub zapasowy standard ładowania). Jednak na generowanie w oparciu o ten standard wysokich szybkości ładowania zdecydowała się tylko Motorola, a w mniejszym stopniu Samsung, odstający z prędkościami ładowania od czasów dramatycznej wpadki z Galaxy Note 7. Z Power Delivery korzysta też Apple, ale trzyma się mocy poniżej 30 W, co trudno w obecnych czasach nazwać już szybkim ładowaniem.

Ładowarka 180W Infinix

Azjatyccy producenci stosują natomiast rozwiązania własne, ze specjalnie przystosowanymi przewodami USB-A i USB-C. Dają one większą przestrzeń dla autorskich udoskonaleń, są faktycznie istotnie szybsze od Power Delivery i coraz bardziej dostępne również w przypadku przystępnych cenowo telefonów. To właśnie dzięki nim poznaliśmy ładowanie telefonów od zera do pełna trwające nie godziny, tylko dosłownie minuty.

Infinix wychodzi na prowadzenie


W ostatnich latach na prowadzenie w tym segmencie zaczął wychodzić młody gracz na polskim rynku — Infinix. Krótki staż w naszym kraju nie oznacza jednak braku doświadczenia — marka rozwijana jest od 2013 roku, a jej portfolio skierowane jest do młodych osób, szukających połączenia nowoczesnych technologii i atrakcyjnego designu w przystępnej cenie.

Infinix Zero Ultra - 180 W

Co ważne, w przypadku rozwiązań Infinixa, nie jest tutaj mowa jedynie o jakichś prototypach i prężeniu muskułów na wydarzeniach branżowych. Wystarczy wspomnieć choćby Infinix Zero Ultra, który zadebiutował w Polsce już jesienią 2022 roku. W telefonie, który kosztował w chwili premiery sporo poniżej 3000 zł, dostaliśmy ładowanie Thunder Charge o astronomicznej mocy 180 W. Zastosowany w urządzeniu dwukomorowy akumulator 4500 mAh można dzięki temu naładować od zera do pełna w zaledwie 12 minut, a nad bezpieczeństwem i komfortem ładowania czuwa w nim aż 20 czujników temperatury. Co więcej, w przeciwieństwie konkurentów z Azji, dostaliśmy tutaj obustronny przewód USB-C.

Można też szybko w niedrogich telefonach


Na polski rynek wchodzą właśnie średniaki Infinixa, seria Note 40, a więc te modele, które spotkają się prawdopodobnie z największym zainteresowaniem klientów. Również i w nich Infinix pokazuje swoją dominującą pozycję na rynku szybkiego ładowania.

Nawet najtańszy z gromadki Infinix Note 40 ładuje swój akumulator 5000 mAh z mocą 45 W, a Note 40 Pro otrzymał ładowanie 70 W. Najwyższy model w serii, czyli Infinix Note 40 Pro + 5G, to już aż 100 W. Za sprawą technologii Infinix All-Round FastCharge 2.0 akumulator 5000 mAh od zera do 50% ładuje się w nim w zaledwie 8 minut.

Infinix Note 40 Pro - ładowanie bezprzewodowe
Nie samą jednak mocą ładowania człowiek żyje — Infinix działa tutaj bardziej kompleksowo. Np. osoby, które dużo grają, docenią funkcję Bypass Charging 2.0. Umożliwia ona płynną rozgrywkę bez nagrzewania się telefonu podłączonego do zasilania. To wreszcie koniec udręki zarówno przy grach, jak i długim oglądaniu filmów. Godny odnotowania jest też zestaw akcesoriów Infinix MagKit — dzięki etui MagCase telefon może być ładowany bezprzewodowo z użyciem magnetycznej podkładki ładującej MagPad (15 W). Magnetyczne ładowanie jest kompatybilne ze wszystkimi modelami linii Note 40. Autorski chipset Cheetah X1 jest również furtką do bezprzewodowego ładowania zwrotnego akcesoriów takich jak słuchawki Bluetooth i smartwatche, czy nawet poprawnego ładownia telefonu w temperaturze -20 stopni Celsjusza. I nie, nie musisz na to wszystko wydawać 6000 zł, producent zdecydował się wprowadzić cały ten ładowarkowy progres do średniego segmentu smartfonów.

Infinix Note 40 Pro aktualna cena i promocje

W dodatku zestawy sprzedażowe serii Infinix Note 40 są bardzo bogate. W pudełku znajdziemy nie tylko telefon i przewód USB (takie minimum staje się smutnym rynkowym standardem). Telefony w pakiecie mają też przewodowe słuchawki, szkło ochronne i eleganckie etui MagCase. Do tego rzecz jasna szybka ładowarka i przewód USB kompatybilny z protokołem Power Delivery 3.0 (naładujemy nim też np. laptopa). Dodatkowo w promocji za 1 zł dokupimy do nich magnetyczną ładowarkę bezprzewodową MagCharge 15W. Note 40 wyceniony został na 1196 zł, a Note 40 Pro na 1496 zł – w tej półce cenowej próżno szukać równie dobrze wyposażonych zestawów.

Sprawdź aktualne ceny i promocje na serię Infinix Note 40

Patrząc w przyszłość


Rok temu Infinix zdążył już pokazać technologię pozwalającą naładować telefon od zera do pełna w zaledwie 5 minut. Zaprzęgnięta została do tego technologia All-Round Fast Charge o mocy aż 260 W. Mało tego, firma jednocześnie zaprezentowała też bezprzewodowe ładowanie z mocą 110 W. Rekordowe 260 W Infinixa opiera się na kompaktowej ładowarce GaN o parametrach tym razem aż 20 V/13 A. Bezpieczeństwo i tak wielką szybkość ładowania zapewniają aż 142 czujniki i rozwiązania programistyczne, w tym 21 czujników temperatury.

Zanim zaś zaczniecie opowiadać o tym, jak to akumulatory szybko umierają przy szybkim ładowaniu, to nic z tych rzeczy. Za wielką mocą stoi też wielka technologia. Pomimo aż 260 W mocy, akumulator Infinixa dopiero po 1000 cykli ładowania i rozładowania zmniejsza swoją pojemność do 90% pierwotnej wartości. Apple iPhone 15 Pro Max (realne ładowanie do 24-25,5 W) ma u mnie po pół roku i 278 cyklach ładowania 91% pierwotnej pojemności. Krótko mówiąc, klienci Apple’a mają czego zazdrościć Infinixowi, bo zarówno szybkości ładowania, jak i trwałości akumulatorów.

Artykuł sponsorowany, partnerem materiału jest marka Infinix
 

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Lech Okoń, Marian Szutiak - Telepolis.pl; Jaromond,Enadin, TaraPatta - Shutterstock