DAJ CYNK

Odstawiłem telewizor, sięgnąłem po to. Xming Episode One – test

Lech Okoń

Sprzęt

Odstawiłem telewizor, sięgnąłem po to. Xming Episode One – test


Dzięki uprzejmości Formovie mogłem przetestować projektor Xming Episode One jako jedna z pierwszych osób w Polsce. To genialne maleństwo, idealne na Euro 2024, na wakacje i na co dzień.

Projektor Xming Episode One ma wszystko

Doskonały przenośny projektor musi zapewnić użytkownikowi długą listę cech. I nie jest tutaj mowa o jakichś bajerach, tylko o czysto pragmatycznych funkcjach. Automatyczne ostrzenie obrazu, porządne głośniki w obudowie, Bluetooth, wyjście słuchawkowe, wejście HDMI, gniazdo USB, a do tego najlepiej jakby znalazł się tutaj system operacyjny znany ze Smart TV, z pełną certyfikacją dla popularnych platform VoD i normalnym, obsługiwanym z pilota sklepem. I to wszystko tutaj jest.


Znajome menu? Ten projektor ma pełny system Google TV, taki samego jak w telewizorach czy Chromecaście

Jest też gwint statywowy, który jest bezcenny podczas projekcji w terenie. Nawet jeśli nie mamy idealnie równego podłoża, głowica kulowa statywu pozwala na osiągnięcie idealnego obrazu na ekranie czy ścianie budynku.

Xming Episode One - zestaw sprzedażowy

To jeszcze niech będzie to ciche i oferuje prawdziwe FullHD, a nie tylko obsługuje taką rozdzielczość. No i patrząc na ten cały szrot z Aliexpressu — kolory niech będą naturalne, ciepłe, bez wypalania oczu niebieskością. Albo odczepcie się ode mnie — ja sobie sam ustawię kolory, tylko niech w ustawienia będzie dostępna pełna kalibracja. Przecieram oczy ze zdumienia — Xming Episode One to wszystko ma

Xming Episode One - optyka

To zanim przejdziemy do sprawdzania tych dobrodziejstw, poznajcie pełną specyfikację projektora.

Specyfikacja Xming Episode One Smart Projector (XMM2102)

Rozdzielczość sensora: 1920 x 1080, 1/4“
Podświetlenie: LED, 150 CIVA Lumenów, co przekłada się na 122 ANSI Lumenów
Kontrast: minimalny 1000:1, typowy 1500:1
Kolory: 38% pokrycia NTSC
Rozmiar projekcji: 40~120 cali, współczynnik projekcji 1.2:1; 50 cali z 1,3 metra, 120 cali z 3 metrów,
Optyka: automatyczne ustawianie ostrości, wielokierunkowa automatyczna korekcja zniekształceń trapezowych,
System: pełny Google TV, sklep Google, Chromecast, asystent głosowy za pośrednictwem pilota Bluetooth, 2 GB DDR RAM/16 GB eMMC
Łączność: Wi-Fi IEEE 802.11 a/b/g/n/ac 2.4 GHz/5 GHz, Bluetooth 5.0
Złącza: HDMI 2.1, JACK 3,5 mm, USB-A 2.0
Nagłośnienie: 2 x 3 W, pełnozakresowe, obsługa Dolby Audio,
Hałas: poniżej 30 dB dla temperatury otoczenia poniżej 30 stopni Celsjusza, poniżej 34 dB w wyższych temperaturach; pomiar z odległości 1 m,
Warunki pracy: -20 °C do 55 °C, wilgotność poniżej 90%,
Zużycie energii: ≤65 W, poniżej 0,5 W w trybie gotowości,
Zasilanie: DC 19V ⎓ 3,42A,
Wymiary: 122 x 141 x 175 mm, 1,25 kg

Jakość wykonania? Topowa

Pilot jak z Formovie Theater, a więc z topowego projektora producenta, ma odpowiedni rozmiar i wygodne rozmieszczenie przycisków. A sam projektor? Ma wyjątkowo zadziorną stylistykę, z pomarańczowymi akcentami i grillami dla systemu chłodzenia i głośników stereo. Głośniki umieszczone są na górze obudowy, natomiast pionowe pomarańczowe paski stanowią chłodzenie. Patrząc na projektor z tyłu, powietrze jest zasysane z prawej strony i wydmuchiwane z lewej strony urządzenia.

Xming Episode One - widok z boku

Co jest istotne, a czego nie mogłem powiedzieć o ostatnio testowanym Heyup Box Lite, układ optyczny jest tutaj szczelny. Po tygodniach odtwarzania wideo nie zgromadził w obiektywie drobin kurzu. Ciekawym akcentem jest podświetlany napis XMING z tyłu projektora. Drobny zarzut mogę mieć jedynie do faktury tworzywa — przypomina ona nieco gumę, przez co łatwo gromadzi odciski palców. 

Xming Episode One - tył projektora

150 CIVA Lumenów, czyli 122 ANSI Lumenów — czy do dużo?

Zdecydowanie nie jest to duża jasność projektora. Sprzęt najlepiej sprawuje się przy pełnym zaciemnieniu pomieszczenia, choć na co dzień odtwarzałem za jego pomocą programy informacyjne i za dnia. Z powodzeniem służył mi jako 65-calowy telewizor umieszczony na ścianie powyżej monitora. Co do zasady jednak, szczególnie jeśli nie macie do dyspozycji rolet, z projekcją musicie poczekać do wieczora.

Xming Episode One vs Heyup Box Lite

Xming Episode One zacząłem testować pod koniec testów Heyup Box Lite. Choć wizualnie urządzenia są do siebie podobne, Heyup w cenie nieco ponad 500 zł oznacza dla użytkownika znacznie więcej wyrzeczeń niż Xming Episode One. Xming świeci minimalnie jaśniej, ma o niebo wyższy kontrast i znacznie mniej świecącą czerń. Nie zgodzę się też, że oferuje mniejszy gamut kolorów — choć producent mówi o 38% pokrycia NTSC kolory są o niebo lepsze niż te rzekome 75% w Heyupie. Przede wszystkim nie ma takiego dramatu z kolorem czerwonym, który u tańszego konkurenta był nieśmiesznym żartem — jakąś bladą pastelą.

Xming Episode One - jakość obrazu

Chyba największym atutem Xming Episode One jest olbrzymia wiedza inżynierów Formovie w dziedzinie kalibracji koloru. Tryb filmowy to właściwie gotowy preset do wygodnego oglądania wideo z odpowiednią temperaturą barwową i zredukowanym poziomem koloru niebieskiego. Jesteśmy może wciąż daleko od perfekcji, jaką oferują rozwiązania laserowe, ale mówimy już efekcie wow i pytaniach znajomych — gdzie kupiłeś ten projektor i za ile, bo może sobie też sprawię.

Xming Episode One - jakość obrazu

Dla purystów jest przy tym pełna kontrola nie tylko nad jasnością, kontrastem, nasyceniem i ostrością, ale też temperaturą kolorów z regulacją wzmocnień/redukcji dla czerwieni, zieleni i niebieskiego. Mamy też korektę odcienia kolorów z rozbiciem na czerwony, zielony, niebieski, cyjan, magentę, żółty i odcień skóry oraz analogiczne korekty nasycenia i jasności. Oprócz tego jeszcze jest trójkanałowa korekta przesunięcia kolorów i wzmocnienia oraz 11-punktowa korekcja balansu bieli, a by lepiej się zasypiało — możliwość ograniczenia niebieskiego światła. I chyba najlepsze z tego wszystkiego jest to, że serio wystarczy odpalić tryb kinowy i można oglądać bez tych wszystkich bardziej profesjonalnych korekt.

Xming Episode One - strojenie kolorów
Możliwości zaawansowanej korekty kolorów nie powstydziłyby się znacznie droższe projektory

Czy są wszystkie aplikacje?

W przypadku projektorów to wcale nie jest głupie pytanie. Nawet jeśli z pozoru dostajemy wszystko, nie zawsze każda możliwa aplikacja VoD zadziała. Największą bolączką jest z reguły Netflix, który czasem wręcz wymaga podłączania myszki komputerowej, a do tego, jeśli nawet go uzyskamy, ma obniżoną jakość. To wszystko to nie tutaj, Xming Episode One ma pełny system Google TV, ze sklepem Play i wszystkimi niezbędnymi certyfikacjami. Ba, już na pilocie uzbrojonym w mikrofon (wyszukiwanie w języku polskim) znajdziecie skrót do Netflixa.

Xming Episode One - idealny do oglądania sportu

TVP Sport? Działa bez zarzutu — jak już przejdziecie przez salwę reklam, mecz obejrzycie bez zacięć i opóźnień, a już same głośniki projektora są na tyle donośne i odpowiednio separują głos komentatorów, że nie musicie do projektora niczego podłączać, by w pełni cieszyć się sportowymi emocjami.

Xming Episode One - jakość wideo za dnia
Im w pomieszczeniu będzie ciemniej, tym na większy obraz możemy sobie pozwolić z zachowaniem zadowalającego kontrastu. Tutaj mamy włączone światło górne, ale z powodzeniem da się oglądać na 40-calowym ekranie.

Jak przystało na sprzęt z certyfikacją Google’a, ulubione kanały na YouTube macie pod kciukiem już na pilocie. Sprzęt bez problemu wykrywa treści HDR i podbija kolory w kompatybilnych materiałach. Dużą wygodą jest też zintegrowana funkcja Google Cast — możecie połączyć się ze znajomymi i zmieniać utwory bezpośrednio z telefonu czy też sterować zawartością playlisty, gdy dzieci zabiorą się do oglądania bajek.

Xming Episode One - złącza
Nie zabrakło złącza USB, więc wspólne oglądanie wyjazdów zagranicznych czy wspominanie imprez okolicznościowych jest na wyciągnięcie ręki

Podsumowanie

Xming Episode One to sprzęt w 100% realizujący obietnice producenta. W przeciwieństwie do bezwstydnych kłamców z Aliexpressu czy Temu, Formovie podaje autentyczne parametry i dokładnie wiemy, czego można się spodziewać.

Xming Episode One - ocena końcowa

Projektor pozytywnie zaskakuje optyką, kontrastem i kolorami, daje też użytkownikowi pełną kontrolę nad obrazem, jak w profesjonalnych projektorach. Wystarczy jednak z reguły tryb filmowy i już robi się bardzo przyjemnie, bez dominacji cyjanu znanego z tanich konstrukcji i z przyzwoitą prezentacją czerwieni. To już kolejna propozycja Formovie, która trafiła do nas na testy i kolejny raz producent pokazuje, że na kalibracji kolorów zna się bardzo dobrze.

Dołóżmy do tego pełny Google TV, z certyfikacją dla Netflix, wbudowanym Chromecastem i „normalnym” telewizyjnym sklepem Google z aplikacjami, a za niewielkie pieniądze dostajemy urządzenie kompletne. Jeśli potrzebujecie, możecie do projektora podłączyć słuchawki czy głośnik Bluetooth, ale i pod względem dźwięku sprzęt zachwyca. To takie zestrojenie wypisz wymaluj pod zrozumiałego lektora czy komentatora sportowego.

Xming Episode One to bardzo kompaktowy projektor
Xming Episode One zmiótł w bezpośrednim porównaniu ostatnio przez nas testowany projektor Heyup — diabeł tkwi w szczegółach

Warto pamiętać, że 150 CIVA Lumenów to jasność zdecydowanie pod wieczorne projekcje, szczególnie jeśli zależy nam na dużym ekranie. Jeśli szukacie czegoś jaśniejszego, do Waszej dyspozycji jest też Formovie Xming Page One oferujący 500 CVI A Lumenów, a którego test możecie przeczytać tutaj.

Chyba jedyną racjonalną wadą Xming Episode One jest na tę chwilę brak dystrybucji w polskich elektromarketach. Sprzęt dopiero 14 czerwca wszedł do regularnej sprzedaży w cenie 299 euro, co daje na dzień publikacji tej recenzji około 1300 zł — zamawiać można go z darmową wysyłką ze strony producenta. Warto przy tym zaglądać tam co jakiś czas, firma znana jest z sezonowych promocji (już w przedsprzedaży sprzęt kosztował poniżej 1000 zł). I tutaj właśnie cena wpływa na moją ocenę końcową — przy 1300 zł to 8/10, ale poniżej 1000 zł spokojnie mogę dać 9/10.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Lech Okoń - Telepolis.pl