DAJ CYNK

Największe chamstwo w sklepie? Płatność kartą od minimalnej kwoty

Jakub Szczęsny

Felietony

karta płatnicza

Miałem niedawno dosyć nieprzyjemny incydent. Wpadłem do kiosku tylko po drobne zakupy o wartości 14 złotych, płatność jak zwykle kartą. Nie byłem przygotowany na to, że ekspedientka w sklepie odmówi mi przyjęcia płatności kartą ze względu na nieosiągnięcie "kwoty minimalnej" możliwej do opłacenia plastikiem. Musiałem dobrać kolejną paczkę, żeby przekroczyć całe 20 złotych. 

A gotówki ze sobą nie noszę już od ładnych paru lat. Wystarczy mi albo telefon albo portfel z kartą płatniczą. Wygoda jest przeogromna - nie zdarza się, że sprzedawca jest mi winny "grosika", albo że muszę kombinować z groszówkami, by możliwe było wydanie reszty. Jeszcze przyjemniej jest w kasach samoobsługowych - samodzielnie kasuję towary, opłacam je kartą i wychodzę ze sklepu - najczęściej bez kolejek. 

Zobacz: Płatność kartą przy odbiorze zamówienia w domu - w RTV EURO AGD!

"Kwota minimalna" dla płatności kartą to coś, co uważałem za przeżytek. Miałem z tym całkiem sporą styczność jeszcze 3, 4, 5 lat temu. W 2020 roku myślałem, że tego typu podejście już "wyginęło" i ślad po nim zniknął. Okazuje się jednak (niestety), że w pewnych sklepach dalej praktykuje się ustalanie nieistniejących i na dobrą sprawę, niezgodnych z regulaminami organizacji płatniczych, które zawierają umowy z detalistami. Na mocy takich ustaleń, sklep nie może ustalać kwoty minimalnej, od której możliwe będzie zapłacenie kartą - jest to bowiem jawna dyskryminacja tego sposobu płatności. Mało tego, osobnym aktem prawnym, który reguluje tę kwestię jest przyjęty w krajach UE "Payment Services Directive" - jeden z jego punktów dotyczy właśnie kwot minimalnych płatności kartą (w obecnym brzmieniu zakazuje takich praktyk). 

karta płatnicza

W Polsce wcale nie jest źle. Spróbujcie zapłacić kartą na przykład... w Niemczech

Mógłbym pisać jeszcze trochę o tym, jak to źle jest w Polsce i jak bardzo niektórzy właściciele sklepów są oderwani od rzeczywistości. Ale wcale tak nie jest - na palcach jednej ręki mogę policzyć sklepy w Rzeszowie (tutaj mieszkam), gdzie ustala się kwoty minimalne płatności kartą. W zdecydowanej większości miejsc takich problemów nie mam. Jeden, jedyny raz "na trasie", w niezależnej stacji benzynowej spotkałem się z płatnościami kartą od... 50 złotych. Ale tutaj wręcz wyegzekwowałem przyjęcie płatności kartą - paliwo już zatankowałem, a najbliższy bankomat był ode mnie oddalony o 10 kilometrów. Bardzo szybko wytłumaczyłem sprzedawcy, że działa w niezgodzie z regulaminem organizacji płatniczej i jeżeli nie umożliwi mi płatności kartą, zgłoszę ów fakt - narażając go na utratę terminala i karę. 

Ale zdecydowanie gorzej jest w innych krajach - a już szczególnie w legendarnych pod tym względem Niemczech, gdzie mieszkańcy są bardzo przywiązani do gotówki i płatność kartą w wielu przypadkach rozpatruje się jako "niepotrzebną ekstrawagancję". Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy w McDonald's pod Hanowerem nie byłem w stanie zapłacić kartą za posiłek... dla mnie było to kompletnie niezrozumiałe. Jednak dla sprzedawców w tej restauracji szybkiej obsługi ów fakt nie był niczym zdrożnym. 

Zobacz: Sprzedawcy wolą przyjmować płatności kartą lub telefonem

Sytuacja z końcówki zeszłego roku - w trakcie wyjazdu służbowego w kilku kioskach w centrum Berlina musiałem pogodzić się z koniecznością szukania kolejnego sklepu. Odmawiano mi tam płatności kartą z różnych powodów - a to terminala nie ma i należy skorzystać z bankomatu (w którym moja karta... nie działała), a to kwota minimalna wynosi 20 euro i nic nie można z tym zrobić. Owszem, można - czytać regulaminy i nie dyskryminować płatności kartą. Dziw mnie bierze, że w niektórych placówkach handlowych w Niemczech tworzy się bariery dla handlu i niektórych klientów - zwyczajnie odstrasza. 

karta płatnicza

Z czego wynika takie podejście? Kwota minimalna dla płatności kartą skądś musiała się wziąć

Wynika to przede wszystkim z kiedyś bardzo niekorzystnych dla sprzedawców prowizji dla banku, który jest operatorem płatności kartą. Kiedy płatności kartą były w Polsce nowością, umowy z detalistami zawierały drakońskie dla nich wręcz prowizje za zrealizowanie płatności za pomocą plastiku. I wtedy rzeczywiście, opłacało się wdrożyć limit kwotowy, od którego możliwe jest opłacenie należności kartą. Obecnie jednak, ze względu na to, że prowizja dla banku wynosi stały procent (najczęściej bardzo niewielki), nie ma żadnego znaczenia to, czy zapłacimy za buteleczkę wody mineralnej gotówką, czy plastikiem (przyjmijmy, że taka woda kosztuje 50 groszy). Sklep na tym nie straci. 

Dla mnie więc, limit kwotowy dla płatności kartą jest dosłownie... chamstwem

Obecnie nic już nie usprawiedliwia sklepów, które stosują tego typu dyskryminacyjny "przepis". Każda płatność kartą musi być akceptowana - nawet, jeżeli jest to płatność na dosłownie jednego grosza. W wizji organizacji płatniczych, karta ma być dokładnie takim samym narzędziem jak gotówka - tylko prostszym w użyciu. Konsument ma zaś czuć się traktowany tak samo - niezależnie od tego, czy płaci kartą czy też gotówką. Dziwi mnie to, że niektórzy sprzedawcy, właściciele sklepów zdają się tego nie rozumieć. 

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News