Kasy samoobsługowe są coraz większą zmorą sklepów. Wielu klientów wykorzystuje ich funkcje do oszukiwania sklepów. O kilku metodach opowiedział jeden z pracowników Biedronki.
Kasy samoobsługowe cieszą się w Polsce coraz większą popularnością. Coraz więcej sklepów stawia na tego typu rozwiązania jako formę usprawnienia całego procesu zakupowego i częściowego odciążenia pracowników (chociaż wiemy, jak z tym bywa).
Tymczasem na zachodzie wiele sieci zaczyna z tego typu kas rezygnować, bo klienci zaczynają przy ich pomocy oszukiwać. U nas też jest to problemem, o czym w rozmowie z WP opowiedział jeden z pracowników Biedronki.
Pani Katarzyna, która pracuje w jednej z warszawskich Biedronek, opowiedziała, jak klienci próbują oszukiwać kasy samoobsługowe. Metody nie są szczególnie wyszukane. Często kasują np. dużo tańsze ziemniaki zamiast drogich pistacji albo wodę o takiej samej pojemności zamiast kosztownych alkoholi.
Taką sytuację mamy średnio co dwa dni, a ostatnio klient przeszedł sam siebie i 10 butelek alkoholu nabił jako wodę! Kilka dni temu miałam też sytuację, że kupujący w torbie miał 30 saszetek karmy dla psa i nabił to jako kajzerki.
- opowiedziała pracownica Biedronki.
Dlatego też Biedronka ma rozważać system, który sprawdza się już w Lidlu. Chodzi o specjalne bramki ze skanerem paragonu. Pozwalają on wykryć oszustów. Poza tym do pracowników ochrony oraz asystentów kas należy kontrolowanie i ewentualne wyłapywanie naciągaczy.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: Wirtualna Polska