DAJ CYNK

Pracownik Orange dostał wścieczki. Może być z tego skandal

Lech Okoń

Wydarzenia

Mroczne tajemnice Mój Orange

Jeden z naszych Czytelników dokonał inspekcji na stronie Mój Orange. Trafił na pot i łzy pracownika, a może i na wołanie o pomoc...

Piękne strony internetowe mają mroczne piwnice

Działająca usługa webowa to ogrom pracy, a to, co widzi użytkownik na froncie to jedynie wierzchołek góry lodowej. Gdzieś tam w tle, często pod osłoną nocy, pracują całe tabuny programistów sprawiające, by po stronie użytkownika wszystko wyglądało prosto, zrozumiale, no i działało.

Rozbudowane oferty operatorów to już ogromna mozaika zależności. Tu coś działa, tam jest wyjątek, w innym miejscu działa, ale trochę inaczej. Łatwo sobie wyobrazić frustrację działu IT, gdy na ostatnią chwilę dostaje jakieś kluczowe poprawki. I w sumie nawet nie trzeba sobie tego wyobrażać w przypadku Orange i oferty na kartę.

Zobacz: Żabka i Orange Flex dają internet za darmo
Zobacz: Orange Free na kartę w maju podwaja gigabajty

Wyjątkowo „z...y” Mój Orange

Po zalogowaniu się do webowej wersji Mój Orange dla numeru oferty na kartę, a następnie włączeniu inspekcji strony w zakładce Pakiety i usługi (lub Plan taryfowy i karta SIM) fraza „z...o“ pojawia się w komentarzach 4-10 razy, zależnie od miejsca.

Orange kryje sekret w kodzie strony

Trudno powiedzieć, czy to wspomniane w nagłówku pot i łzy pracownika IT albo wręcz wołanie o pomoc, bez wątpienia natomiast jest to rażący nieprofesjonalizm. Takich rzeczy, dostępnych dla każdego użytkownika internetu, nie powinno się zostawiać w kodzie strony.

O tym i innych problemach z Mój Orange poczytacie na naszym forum.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Telepolis.pl

Źródło tekstu: własne