DAJ CYNK

Relikt lat 90. wraca do łask. Liczby idą w miliardy

Piotr Urbaniak (gtxxor)

Wydarzenia

Relikt lat 90. wraca do łask. Liczby idą w miliardy

Serwisy strumieniowania, które początkowo wypierały piractwo, teraz zapędziły się w ślepą uliczkę. Efekt można było przewidzieć.

Długo wydawało się, że czasy pirackich filmów odeszły bezpowrotnie wraz z popularyzacją streamingu. W końcu komu by się chciało skakać po warezach, ryzykując w dodatku bezpieczeństwo, gdy za kilkadziesiąt złotych na miesiąc otrzymuje naprawdę opasłą bibliotekę materiału. Ale nie.

Piractwo znów wraca do łask – wynika z danych analitycznych brytyjskiej spółki MUSO, zajmującej się m.in. ochroną praw autorskich. W roku 2022, jak wyliczono, nielegalne witryny odnotowały ponad 215 mld odwiedzin, emitując bezprawnie blisko 480 tys. filmów i seriali. Zdaniem analityków oznacza to wzrost na poziomie około 18 proc., patrząc rok do roku.

Mamy zbyt szybki internet. Albo protestujemy

Prezes MUSO, Andy Chatterley, nie sprawia jednak wrażenia zaskoczonego. Przedstawiciel przekonuje, że rozkwit piractwa można było przewidzieć, gdyż w jego opinii ma ono podwaliny logiczne, choć nie są one tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać.

Zdaniem Chatterleya największym problemem jest to, że szybkie łącza szerokopasmowe, jakie mamy obecnie w domach, to broń obosieczna. Pozwalają bowiem uzyskać w mgnieniu oka dostęp do dowolnych treści, bez odwiedzania wypożyczalni lub sklepu, ale ułatwiają tym samym również działalność serwisom pirackim.

Co ciekawe, wydawcy ponoć o tym wiedzą i niekiedy sondują nawet odbiorców treści pirackich, by podjąć decyzję o zakupie danej produkcji. Z tym że to z kolei generuje inny problem.

Przedstawiciel zauważa, że po początkowym zachłyśnięciu się streamingiem, na jaw zaczynają wychodzić jego mankamenty. Przede wszystkim zróżnicowanie bibliotek i licencji pomiędzy wydawcami. W rezultacie dochodzi do sytuacji, w których chcąc oglądać dwa seriale i mecze piłki nożnej dwóch różnych lig, trzeba wykupić aż cztery abonamenty, na co wiele osób nie może sobie pozwolić.

Ale jest też inna teoria. Jak zauważa francuski dziennikarz technologiczny Jean-Yves Alric, piracenie filmów i seriali staje się oznaką społecznego buntu. Podczas gdy szaleje ogólnoświatowy kryzys gospodarczy, przedstawiciele branży rozrywkowej dalej afiszują się z wysokimi wynagrodzeniami i luksusowym życiem, do czego konsumenci nie chcą się dokładać.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Wachiwit / Shutterstock

Źródło tekstu: Materiały prasowe, Tom's Guide, oprac. własne