DAJ CYNK

Nokia 3310? Takich telefonów już nie robią

Lech Okoń

Dyskusje o rynku

Tani telefon z klawiaturą co wybrać

Nokia 3310 debiutowała w 2000 roku. Od chwili premiery producent sprzedał jej 126 mln egzemplarzy. Z dawnej świetności pozostała już tylko nostalgia — takich telefonów już nie robią.

Snake, odporność na upadki z kilku pięter i tydzień na baterii

Nokia 3310 to bohaterka niezliczonych memów, w którym między innymi przywołuje się legendarną wręcz odporność urządzenia na upadki. I to prawda, 3310 była ciężka do zajechania, ale nawet upadek z niewielkiej wysokości kończył się zazwyczaj rozpadnięciem obudowy — przedni panel, klapka od baterii, bateria, sam telefon i klawiatura wymagały odszukania w trawie czy na chodniku. Wystarczyło to jednak wszystko pozbierać i była jak nowa, a jeśli uderzyła zbyt mocno, za półdarmo można było dokupić nową obudowę zamiast etui.

Faktem był też długi czas pracy — nie był on może rekordowy na tle innych telefonów, ale te średnie 7 dni pracy i tak budzi teraz powód do zazdrości.

No i był Snake — gra w węża przynosiła tyle samo przyjemności, co i frustracji, ale stała się wręcz znakiem rozpoznawczym wszystkich Nokii i przed laty często rozmowa o telefonie zaczynała się właśnie od pytania "a węża ma?".

Telefony z klawiaturą w 2023 roku? Są, ale same paździerze

W chwili premiery Nokia 3310 kosztowała 800 zł. Mało? Płaca minimalna w Polsce wynosiła w 2000 roku 700 zł brutto. Czyli... jednak nie tak mało. Przeliczając to na płacę minimalną w 2023 roku, telefon warty byłby teraz 4114 zł. To już aktualny pułap premium, może dolne jego rewiry, ale jednak.

I chyba w tej perspektywie mniej zaskakuje, że obecne telefony z klawiaturą zwyczajnie mają szans na konkurowanie z legendą Nokii. Do współczesnego telefonu za 200-800 zł trafiają odpady, podczas gdy Nokia 3310 w 2000 roku była efektem długich prac inżynierów i nagromadzeniem całego technologicznego dobra, jakie mieliśmy w tych czasach.

Obecne telefony z klawiaturą muszą teraz też mieć VoLTE, a przynajmniej takie założenia mają operatorzy podczas wprowadzania sprzętu do oferty. Z jednej strony to dobrze, bo jakość rozmów i zasięg rosną, z drugiej, wyciśnięcie tygodniowego czasu pracy staje się nierealne.

Dokładają się to tego nowsze procesory, małe, ale jednak kolorowe ekrany, dalekie od rekordowych pojemności akumulatorów i nie do końca zoptymalizowane systemy operacyjne klasycznych telefonów. 0,5 GB pamięci RAM w prostym telefoniku? Za czasów 3310 były to wartości iście serwerowe. "128 MB RAM już niebawem stanie się standardem każdego peceta przeznaczonego do gier" - czytamy w niemieckim poradniku z 2000 roku.

Być może lepiej upośledzić funkcje smartfonu...

Na początku roku wymieniłem tacie poczciwego Cata B100 na jego z pozoru następcę — model Cat B40. Zależało mi na tym, by telefon miał łączność 4G, skoro operatorzy zabrali się za odpinanie łączności 3G. No i niestety, zamiast 5-6 dni czasu na baterii (no dobra, 3-4 po jej zajechaniu), telefon trzeba ładować w najlepszym wypadku co drugi dzień.

Co warto dodać, Cat B40 był jedną z droższych pozycji wśród klasyków - 450 zł to górne rejestry dla tego segmentu sprzętu. Chętnie bym wydał znacznie więcej za porządną propozycję, tych jednak w polskich sklepach zwyczajnie nie ma.

Powoli zaczynam się zastanawiać, czy czasem nie będzie lepiej włączyć trybu ekstremalnego oszczędzania energii w jakimś porządnym smartfonie, zamiast babrać się elektrośmieciach. I tutaj sprzęt może będzie jakoś wyglądał... a przynajmniej do pierwszego upadku. Prawdziwych Nokii już nie ma Drodzy Państwo.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock - H_Ko, wł

Źródło tekstu: wł