Aplikacja aparatu w Realme GT2 Pro nie odbiega znacząco od tego, co znajdziemy na telefonach innych producentów – szczególnie tych spod bandery BBK. Ikonografia jest czytelna i intuicyjna, natomiast nawigacja pomiędzy poszczególnymi trybami odbywa się za pomocą wirtualnego pierścienia oraz rozwijanego menu. Ich układ możemy dowolnie personalizować – i całe szczęście, bo specjalistycznych trybów jest sporo i, jak rzadko, kilka z nich okazuje się całkiem przydatnych.
Podejrzewam jednak, że zaawansowanych użytkowników interesuje przede wszystkim tryb manualny, który znajdziemy pod pozycją Ekspert. Pozwala on na ręczne dostosowanie parametrów ekspozycji oraz daje dostęp do kilku przydatnych funkcji, w tym zapisu plików RAW oraz histogramu. Co warto podkreślić, możemy z jego poziomu wykonywać zdjęcia zarówno aparatem głównym, jak i ultraszerokokątnym.
Na pleckach Realme GT2 Pro znajdziemy trzy obiektywy. Główny aparat wyposażony został w matrycę o przekątnej 1/1,56” o rozdzielczości 50 MP. Sparowano ją z obiektywem o ogniskowej odpowiadającej klasycznym 24 mm dla formatu pełnoklatkowego oraz przysłonie f/1.8. Nie zabrakło oczywiście autofokusu z detekcją fazy i optycznej stabilizacji obrazu (OIS).
Niestety jakościowo nie potrafi on zaoferować jakości, której oczekiwałbym od telefonu za blisko 4000 zł. Jest dobrze, ale to raczej poziom urządzeń ze średniego segmentu niż prawdziwego flagowca. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to z pewnością na pierwszym miejscu wskazałbym wyjątkowo agresywne – nawet jak na standardy branży mobilnej – wyostrzanie, które ma tuszować przeciętne jak na taką specyfikację odwzorowanie detali.
Problem drugi to dynamika. Telefon ma tendencję do przepalania jasnych partii kadru (np. chmury) oraz nadmiernego rozjaśniania cieni. Mimo podkręconego miejscami nasycenia fotografie wydają się przez to wypłowiałe; giną też naturalne przejścia tonalne. Trudno powiedzieć, czy winna jest zastosowana matryca, czy oprogramowanie, ale ze swojej strony obstawiałbym to drugie.
Problemy te ciągną się za telefonem także po zmroku. Co prawda spadek jakości jest stosunkowo niewielki, wręcz minimalny, ale jak to mówią „wyżej specki nie podskoczysz” (czy jakoś tak). Pewnym plusem jest fakt, że wspomniane wcześniej agresywne wyostrzanie nie rzuca się tak mocno w oczy. No i mamy optyczną stabilizację obrazu, która pomaga uzyskać przyzwoitą ostrość nawet przy dłuższych czasach naświetlania, co w wielu sytuacjach okazuje się zbawieniem.
Aparat ultraszerokokątny to natomiast szalenie interesująca konstrukcja. Mamy tu bowiem matrycę rozdzielczości 50 MP i przekątnej 1/2,76” oraz obiektyw o ogniskowej odpowiadającej 15 mm. To oznacza kąt widzenia rzędu aż 150 stopni.
Tak szeroki kąt daje niesamowite możliwości ekspresji, aczkolwiek ze względu na duży stopień zniekształceń należy go traktować raczej jako ciekawostkę. Właśnie dlatego w standardowych trybach zdjęcia są przycinane wyłącznie do centralnej części. Jakościowo zdjęcia wykonane tym modułem wyglądają dobrze, a nawet bardzo dobrze. Koniecznie trzeba jednak podkreślić, że tutaj również producent zastosował bardzo mocne wyostrzanie. Tuszuje ono część wad optycznych (np. wyraźną aberrację przy krawędziach kadru), ale na zbliżeniach wygląda mało atrakcyjnie.
Wreszcie największą ciekawostką jest tutejszy aparat mikroskopowy. W zasadzie bardziej poprawny określeniem byłoby po prostu „makro”, jednak przybliżenie, na które pozwala tutejszy poziom, to kilka poziomów wyżej niż typowe konstrukcje tego typu wykorzystywane w smartfonach. Ma on rozdzielczość 3 MP i pozwala nawet na 40-krotne przybliżenie.
Czy jest to rozwiązanie praktyczne? Trudno mi powiedzieć. Na pewno daje mnóstwo zabawy i pozwala na robienie zdjęć, których nie zrobimy obecnie żadnym innym smartfonem. Trzeba natomiast wspomnieć – choćby dla formalności – że jakość wykonany w ten sposób zdjęć pozostawia dużo do życzenia, a i samo fotografowanie w ten sposób do prostych nie należy. Ze względu na bardzo płytką głębię ostrości aparat mikroskopowy sprawdzi się jedynie do statycznych obiektów, a i to najlepiej mieć pod ręką statyw.
Aparat do selfie ma rozdzielczość 32 MP i przysłonę f/2.4. Jakościowo wypada dobrze. Zdjęcia są szczegółowe, nawet jeśli wydają się nieco miękkie. Konstrukcja dobrze radzi sobie również w trudniejszych warunkach oświetleniowych.
Aplikacja aparatu w Realme GT2 Pro powinna zaspokoić potrzeby większości mobilnych filmowców, bowiem dostajemy do dyspozycji dwa tryby wideo: stadandardowy i profesjonalny. Pierwszy to klasyczny tryb automatyczny, który sprawdzi się w większości sytuacji. Drugi daje nam kontrolę nad parametrami ekspozycji oraz umożliwia skorzystanie z kilku zaawansowanych funkcji, w tym m.in. trybu logarytmicznego.
Realme GT2 Pro pozwala na nagrywanie wideo w rozdzielczości nawet 8K jednak wyłącznie przy 24 kl./s. i wyłącznie z wykorzystaniem głównego aparatu. Znacznie szersze możliwości daje tryb 4K, pozwalający na nagrywanie w 30 lub 60 kl./s. z wykorzystaniem głównego modułu oraz modułu ultraszerokokątnego. Co warto podkreślić, niezależnie od rozdzielczości i wybranego klatkażu, zawsze mamy do dyspozycji optyczną stabilizację obrazu.
Jakość rejestrowanego obrazu jest w większości bez zarzutu. Jest ostry, szczegółowy i pozbawiony wyraźnych zniekształceń. Wbudowana staiblizacja radzi sobie całkiem dobrze z eleminiowaniem drgań. Także po zmroku poziom degradacji utrzymywany jest w ryzach, a materiał pozostaje nie tylko użyteczny, ale także przyjemny dla oka.
Na szczególną pochwałę zasługuje jakość wideo nagranego z pomocą aparatu ultraszerokokątnego. Obraz jest ostry i szczegółowy, a zakres dynamiki nie daje powodów do narzekania. No i mamy do dyspozycji rozdzielczość 4K. Niestety po zmroku już tak różowo nie jest. Mała matryca daje się we znaki, a rejestrowany materiał jest zaszumiony, niedoświetlony i w efekcie mało użyteczny.
Z Realme GT2 Pro nie będą zadowoleni fani mobilnego vlogowania. Przedni aparat nagrywa w rozdzielczości maksymalnie Full HD. Nie mamy też autofokusu ani stabilizacji, a jakość dźwięku rejestrowanego przez wbudowany mikrofon pozostawia dużo życzenia. Nagrane z jego pomocą wypowiedzi są pełne sybilantów, a głos jest metaliczny i sztuczny. Do samej jakości obrazu większych zastrzeżeń nie mam, jednak to trochę za mało.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne