Jeśli chodzi o kulturę pracy, Sony PlayStation 5 zasługuje zarówno na pochwałę, jak i naganę.
Zacznę od pochwał. Jak się okazuje, olbrzymie gabaryty nie są wyłącznie kaprysem projektantów. Konsola została wyposażona w potężny układ chłodzenia, który robi całkiem dobrą robotę. Nawet pod dużym obciążeniem sprzęt jest prawie niesłyszalny – towarzyszy nam jedynie cichy, który bardzo łatwo czy to zignorować, czy zagłuszyć odgłosami rozgrywki. Nawet jego pomiar sprawił mi problemy, gdyż pracujący wentylator nie potrafił się przebić przez szum tła w moim mieszkaniu (ok. 50 dBa).
Co ważne, chłodzenie jest nie tylko ciche, ale i skuteczne. Maksymalna temperatura, jaką udało mi się zmierzyć na wylocie powietrza, to 60 stopni Celsjusza. Wynik w mojej ocenie zupełnie satysfakcjonujący.
Czas na naganę, a jest ona związana ze zużyciem energii podczas rozgrywki. Waha się ono dość znacząco w zależności od tego, jaką grę odpalimy. Można bezpiecznie przyjąć, że w przypadku gier na PS4 mówimy o poborze prądu rzędu ok. 100 W, podczas gdy natywne produkcje na PS5 pochłaniają z gniazdka 200-220 W. To dużo – w przypadku premierowego PlayStation 4, a nawet PlayStation 4 Pro pobór mocy generalnie nie przekraczał 150 W.
Z drugiej jednak strony PlayStation 5 jest całkiem oszczędne w trybie czuwania. Zależnie od wybranych ustawień pobór mocy waha się wtedy między ok. 0,2 i 4 W. W przypadku poprzednika potrafił on sięgnąć nawet 10 W, więc postęp jest wyraźny. Oczywiście jeśli konsola w trybie czuwania korzysta z Internetu (np. pobiera aktualizacje), zapotrzebowanie na energię wzrasta i może sięgnąć ok. 40-45 W.
Muszę przyznać, że bardzo miło wspominam czas spędzony z nowym PlayStation. Choć miałem pewne obawy co do przyjętego przez Sony kierunku, w praktyce dostajemy ładne rozwinięcie tego, co fajnie sprawdzało się w przypadku poprzednika. Rewolucja? Niekoniecznie, ale na pewno krok w dobrą stronę.
Najlepsze wrażenie zrobił na mnie bez wątpienia nowy kontroler, który w rękach wprawnych developerów może stać się furtką do zupełnie nowych, fantastycznych doświadczeń. Bardzo pozytywnie odbieram również usprawnienia w zakresie audio, wysoką responsywność zapewnianą przez dysk SSD oraz bardzo dobrą implementację wstecznej kompatybilności.
Ale nie da się ukryć PlayStation 5 ma też swoje wady. Najważniejszą z nich jest design konsoli, która jest gigantyczna, niepraktyczna i – choć o gustach się podobno nie dyskutuje – to w mojej ocenie po prostu brzydka. Martwi mnie także kierunek, w którym poszło Sony jeśli chodzi o zarządzanie energią. Pobór mocy rzędu 200-220 W to bardzo dużo jak na konsolę do gier i choć pewnie nie przesądziłoby to o mojej decyzji zakupowej, tak nie można przejść obok tego faktu obojętnie.
Całościowo jednak PS5 to kawał dobrego sprzętu. Czy kupiłbym je już teraz? Raczej nie i to nawet nie z powodu wywindowanych cen oraz wojen przy wirtualnych kasach. Po prostu uważam, że konsola potrzebuje jeszcze roku lub dwóch na rozwinięcie skrzydeł. W tym czasie powinno pojawić się więcej gier, które będą pełniej wykorzystywały jej atuty, a i pewnie uda się przez ten czas wyeliminować większość bolączek wieku dziecięcego. Jestem pewien, że PlayStation 5 ma potencjał, by stać się wtedy równie udaną konsolą, co jej ceniony poprzednik. Trzymam kciuki, by stało się to jak najszybciej.
Plusy:
Minusy:
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne