DAJ CYNK

Bankomaty cały czas wybuchają. Niemcy rozkładają ręce i winią sąsiada

Piotr Urbaniak (gtxxor)

Wydarzenia

Bankomaty cały czas wybuchają. Niemcy są bezradni

Niemcy cały czas nie mogą poradzić sobie z ogarniającą kraj falą ataków na bankomaty – donosi „Financial Times”. Przestępcy są coraz bardziej zuchwali i nie boją się metod rodem z kina akcji.

Jest 2.30 w nocy, a niemal cały Frankfurt pogrążony jest w głębokim śnie, gdy pięciu zamaskowanych sprawców z hukiem wpada do lobby podmiejskiej placówki Volksbanku. Improwizowany ładunek wybuchowy rozsadza nie tylko bankomat, ale też znaczną część witryny. Wszystko trwa jednak raptem kilkadziesiąt sekund, a sprawcy, bogatsi o kilkadziesiąt tysięcy euro, oddalają się w nieznanym kierunku swoim Audi S6.

Niniejszy atak to jeden z wielu przykładów fali przestępczości, jaka przetacza się przez Niemcy od ponad dwóch lat, terroryzując mieszkańców nocnymi detonacjami – pisze „Financial Times”. Znajduje to potwierdzenie w statystykach. Jak wylicza Federalny Urząd Policji Kryminalnej (BKA), w samym tylko 2022 roku za Odrą wyleciało w powietrze co najmniej 496 bankomatów, co daje wzrost na poziomie 27 proc. rok do roku. 

Niemcy stały się poligonem dla bomberów

Dla bankomatowych bomberów Niemcy stały się poligonem, bo podczas gdy znaczna część krajów, w tym Polska, wyraźnie dąży do płatności bezgotówkowych, nasi zachodni sąsiedzi wciąż preferują pieniądz papierowy. Obrazowym dowodem jest ponad 55 tys. maszyn wypłacających gotówkę o wysokich nominałach. A zdaniem służb złodziei zachęca dodatkowo zdecentralizowana policja.

BKA wylicza, że średnia suma kradziona podczas ataku na bankomat w Niemczech sięga nawet 100 tys. euro (ok. 443 tys. zł) i rośnie tym bardziej, że obywatele domagają się dostępu do gotówki. W 2022 roku zaowocowało to stratami na poziomie 30 mln euro, blisko 53 proc. większymi niż rok wcześniej. 

Ataki bombowe na bankomaty w Niemczech to współczesne napady na banki (...) Stały się zbyt łatwe dla doświadczonych przestępców

– komentuje Daniel Muth, z-ca szefa biura policji kryminalnej w Hesji.

Główny ciężar odpowiedzialności

Co ciekawe, Niemcy podtrzymują opinię, że głównymi sprawcami zamieszania są Holendrzy. Jak przekonują, ataki nasiliły się w momencie, gdy Haga wprowadziła obowiązek instalacji w bankomatach systemu bezpieczeństwa, który w momencie wykrycia próby ingerencji w maszynę uszkadza banknoty specjalnym klejem. Wtedy też holenderscy bandyci mieli przenieść się do pobliskich krajów związkowych Niemiec, z Nadrenią Północną-Westfalią na czele. 

Wedle szacunków w procederze może brać udział nawet 1 tys. mieszkańców Utrechtu i okolic. Głównie mężczyzn w wieku 18-35 lat, reprezentujących społeczność holendersko-marokańską. Wcześniej ci sami ludzie mieli odpowiadać za ataki na terenie Holandii i Francji, ale przenieśli się, jak stwierdzono, na skutek nowych regulacji i topniejącej liczby bankomatów w tych krajach.

Cierpią za przywiązanie do tradycji

Zgodnie z dostępnymi badaniami, gotówką chce płacić ponad 50 proc. Niemców, co stanowi najwyższy odsetek w Europie Zachodniej. Siłą rzeczy bankomaty są niezbędne i nie da się z nich zrezygnować tak, jak robią to właśnie w Holandii i Francji, gdzie liczba maszyn z roku na rok ulega widocznemu zmniejszeniu.

Problem jest jednak bardziej dotkliwy niż sama utrata pieniędzy. Timo Göttlich, szef specjalnej grupy zadaniowej w urzędzie policji kryminalnej Hesji, dodaje, że napastnicy stają się coraz bardziej brawurowi, stanowiąc duże zagrożenie dla osób postronnych. Jak mówi, z miejsca zdarzenia potrafią uciekać pod prąd, jadąc bez włączonych świateł. Bagażniki mają zaś wypełnione kanistrami z benzyną, by uniknąć postojów na stacji.

To ostatnie bardzo ryzykownymi czyni wszelkie pościgi. Policja nie może przestępców taranować, a tym bardziej używać broni palnej na ruchliwej autostradzie – skarży się Göttlich. W dodatku każdy z 16 landów niemieckich ma własne, zdecentralizowane służby. Brakuje więc nie tylko odpowiednich narzędzi przymusu bezpośredniego, ale także komunikacji.

Od 2015 roku dokonano ponad 200 aresztowań, ale ogólny wpływ na działalność przestępczą był bardzo ograniczony (...) Potrzebujemy wspólnego wysiłku służb i sektora bankowego

– mówi Achim Schmitz, starszy oficer w biurze policji kryminalnej NRW w Düsseldorfie.

Dobrego rozwiązania nie ma

Teraz niemiecka policja zaczęła zachęcać banki, by inwestowały w lepsze systemy zabezpieczeń. Zalecono m.in. zamykanie lobby na noc oraz instalację zasłon dymnych, które w momencie wybuchu miałyby ograniczać widoczność w pomieszczeniu, zmuszając przestępców do dłuższego pobytu na miejscu. 

Wciąż jednak, w odróżnieniu od holenderskiego kleju, nie są to zarządzenia globalne, a wyłącznie pewne sugestie. Co zrobią z nimi banki, pozostaje sprawą otwartą. Choć oczywiście komu innemu, jak nie bankom właśnie, na bezpieczeństwie pieniędzy zależeć powinno priorytetowo.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Anna Rymsza / Telepolis

Źródło tekstu: Financial Times, oprac. własne