Proszę o wyjaśnienie pewnej rzeczy laikowi
W miejscu gdzie najczęściej przebywam zasięg Orange w 2G jest super, co do rozmów i SMSów wystarcza, ale czasami trzeba korzystać z internetu w miejscu gdzie akurat braknie WiFi i robi się wolno...
Po przełączeniu telefonu (iPhone 4S) w opcję sieci "3G" wskakuje pełny zasięg, ale tylko do momentu gdy nie zacznie się pobierać danych. Wtedy zasięg spada do kiepskich wartości typu 2/5 kresek co
przy przemieszczaniu się wewnątrz budynku powoduje rwanie rozmowy (rozmówca praktycznie nic nie słyszy).
Żeby było śmieszniej, gdy tylko rozmawiam, zasięg 3G jest rewelacyjny, ale wystarczy przesłać 1 bit danych i wszystko się sypie.
Czy można temu jakoś zaradzić? Domyślam się, że najpierw telefon loguje się do UMTS900, a potem jest przerzucany na UMT2100... Tylko dlaczego?
Niestety jestem skazany na iPhone i żaden inny telefon nie wchodzi w grę (Nie ze względów ideowych. Oprogramowanie, z którego korzystamy wewnątrz firmy jest stworzone na urządzenia z jabłkiem). Niedługo firma będzie je wymieniać na nowe - wersje SE lub 6S.
Wiem, że oprogramowanie na Androida umożliwia w jakiś sposób pracę telefonu na konkretnej częstotliwości. Na 'jabłku' pewnie nie ma takiej opcji?
Wiem, że zasięg LTE też jest, ale dość tragiczny...