Tym razem w moje ręce wpadł najsłabszy przedstawiciel najnowszej generacji iPhone’ów. Jako wieloletni Androidziarz długo wyczekiwałem tego spotkania, by być może zrewidować swoje poglądy. Jakie tajemnice kryje przede mną iPhone 14?
Myślę, że ani marki Apple, ani samych iPhone’ów nie trzeba nikomu tu przedstawiać. Wystarczy wspomnieć, że jest to firma z czołówki niemal na każdym rynku smartfonów. A przecież, jako nieliczni sprzedają prawie wyłącznie flagowce i wcale nie liczą sobie za nie mało.
Niektórzy mogą się zastanawiać, dlaczego iPhone’a 14 nazwałem „najsłabszym przedstawicielem najnowszego generacji iPhone’ów”, przecież wszystkie mają na pokładzie ten sam procesor. A nie, czekaj… iPhone 14 działa na układzie A15 Bionic, czyli tym samym, co modele z zeszłej generacji.
Jest to efekt nowej polityki Apple, które chce zwiększyć różnicę między modelami podstawowymi a tymi z przyrostkiem „Pro”. Od wielu lat próżno doszukiwać się znaczących różnic między modelami z sąsiadujących ze sobą generacji, a teraz będzie to jeszcze trudniejsze.
Jak można wywnioskować po samym wstępie, ten tekst nie będzie w żadnym wypadku laurką dla Apple i ich flagowca. Zmartwię jednak wszystkich hejterów tej firmy, gdyż umyślnie znęcać się nad iPhonem 14 również nie będę. Chociaż od wielu lat korzystam z urządzeń działających na Androidzie, tak w przeszłości zdarzało mi się mieć w kieszeni smartfony Apple.
Specyfikacja:
Niestety to Apple zapoczątkowało trend, w ramach którego producenci nie dokładają do pudełka ładowarek. Nic zatem dziwnego, że białym i płaskim opakowaniu z wizerunkiem iPhone’a u góry, nie znajdziemy zbyt wiele elementów. Oprócz samego smartfona dostajemy tutaj wyłącznie kabel i dokumentację oraz kluczyk. W przypadku iPhone’a 14 możemy liczyć na przewód Lightning – USB-C.
Źródło zdjęć: Własne