OnePlus Nord 3 to kolejny przedstawiciel popularnej serii smartfonów ze średniej półki. Czy jest równie udany co poprzednicy? No i czy w ogóle warto się nim zainteresować? Sprawdzamy!
Dla jednych samo istnienie serii OnePlus Nord jest herezją. I wiecie co? Trochę mi tych osób szkoda, bo jak do tej pory kolejne generacje średniaków chińskiego producenta okazywały się urządzeniami niezwykle udanymi. Do tego stopnia, że po tegorocznym modelu OnePlus Nord 3 obiecywałem sobie naprawdę dużo. A czy moje nadzieje okazały się uzasadnione?
Cóż, na papierze nie ma się do czego przyczepić. Telefon wyposażono w procesor MediaTek Dimensity 9000, mamy wyświetlacz Fluid AMOLED o przekątnej 6,74” i odświeżaniu 120 Hz, a także obiecujący potrójny aparat z głównym modułem 50 Mpix. Nie zabrakło także dużego akumulatora 5000 mAh z szybkim ładowaniem mocą 80 W. Ot, bardzo solidna propozycja ze średniej półki cenowej.
Ale takich dobrze wyposażonych średniaków mamy na rynku kilka. Tymczasem cena startująca od 2499 zł za wariant z 8 GB RAM i 256 GB pamięci wewnętrznej jest zauważalnie wyższa niż w przypadku poprzedników. Czy nowy Nord da radę się w takiej sytuacji wybronić?
Zawartość pudełka nie zaskakuje. Poza telefonem znajdziemy dokumentację i kluczyk do tacki SIM, a także ładowarkę 80 W z kompatybilnym kablem USB-C. To o tyle ważne, że Nord 3 wykorzystuje własnościowy standard ładowania SuperVOOC i uniwersalne zasilacze z USB Power Delivery wiele nam tutaj nie dadzą.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne