IC_Current pisze:Linie WN i NN serwisuje się często nie wyłączając jej spod napięcia. Jak jest jedna lub dwie linie do miasta, to nikt sobie nie pozwoli na jej wyłączenie, żeby jakiś drobiazg zrobić, a już na pewno nie takie drobiazgi jak serwis stacji bazowej. Te prace muszą być wykonane na DZIAŁAJĄCEJ linii i tu właśnie będzie problem.
Podczas prac w obrębie czynnej linii nie wolno umieszczać bezpośrednio pod nią stanowisk pracy, a odległość od skrajnych przewodów nie może być mniejsza, niż określają to granice szerokości stref niebezpiecznych:
• dla linii niskiego napięcia nieprzekraczającej 1 kV – 3 m;
• dla linii wysokiego napięcia od 1 kV do 15 kV – 5 m;
• dla linii wysokiego napięcia od 15 kV do 30 kV – 10 m;
• dla linii wysokiego napięcia od 30 kV do 110 kV – 15 m;
• dla linii wysokiego napięcia powyżej 110 kV – 30 m.
Strefy niebezpieczne powinny być również odpowiednio oznaczone, a w przypadku prowadzenia prac o zmroku, oświetlone w sposób umożliwiający odczytanie tablic.
Tyle przepisy, natomiast szczerze to nie spotkałem się z sytuacją że technicy od operatora są wpuszczeni na nadajnik wiszący na "słupie" energetycznym, gdy jest na nim napięcie. Ale ja wglądu na całą Polskę nie mam, a tylko na swoje podwórko, a u mnie są to "słupy" z liniami 110kV. Może i gdzieś tam taka "partyzantka" jest odwalana. Natomiast "u mnie" nie ma opcji wejścia na obiekt energetyczny bez dozoru z energetyki i odłączeniu linii przesyłowej. Czyli często trzeba czekać z modernizacją aż zakład energetyczny sam będzie przeprowadzał prace i przy okazji wyłączy przesył. Powoduje też to problemy w przypadku awarii takiej stacji. Dlatego ja nie jestem jakimś wielkim zwolennikiem wieszania nadajników na "słupach" energetycznych.