No to ja coś od siebie. Pierw Mama, a czasem Babcia, śpiewała mi kołysanki. Nie pamiętam już jakie?
Potem, chcąc-nie chcąc, musiałem słuchać tego co Tatuś: Miećka Fogga, Irenkę Santor, Marysię Koterbską itp.
Gdy miałem 14 lat po raz pierwszy usłyszałem "Wind And Wuthering" Genesis. I "zakochałem sie". A że jestem monogamiczny, to ta miłość trwa do dziś! Oczywiście słucham też innych klasyków gatunku, np.: J. Hendriksa, Yes, Led Zeppelin, Pink Floyd, Cz. Niemena, SBB i starych numerów Budki Suflera. Szanuje też za odwagę Kukiza. Czasem, w celu odkurzenia sprzętu włączam Motorhead, Soundgarden lub Tool'a.
Razem z "kobietą mego życia" mamy ulubione wspólnie trzy kawałki:
1. Follow you follow me - Genesis
2. Blood of Eden - Peter Gabriel (dla mnie geniusz we wszystkim czego sie dotknął!)
3. Burning - Cue (szwedzka kapela)
Discopolo, italo disco, dziewczyna śpiewająca heavy metal, wymalowani leszcze ścigający sie który szybciej gra na gitarze i perkusją automatem itp. -
-
-
Aaa... i uwielbiam tych gości z gaciami na kolanach którzy najczęściej wyśpiewują takie różne fucki i matherfucki bo to pomaga mojej anoreksji i