TATRY
Wykorzystując piękną pogodę
I fakt, że serce mam ciągle młode
I że znalazłem wolną chwileczkę
W myślach wybiorę się na wycieczkę
Będę wędrował po moich Tatrach
Odwiedzę Rysy, Świnicę, Zawrat
Będę przeglądał się w Morskim Oku
Gdzie czysta woda, pstrągi i spokój
Z dala od wszystkich gwarów ulicy
Stanę gdzieś w cieniu przy Kazalnicy
Będę podziwiał jak wzrok mój sięga
Wysokich szczytów srebrzystą wstęgę
To na tym szlaku któregoś roku
Gonił mnie żołnierz z bronią przy boku
Wejść mi na Chłopka nie pozwolili
W połowie drogi mnie zawrócili
Krzyknę do Mnicha: Czuwaj Kolego
Z samego Wierchu Szpiglasowego
Krótko zatrzymam się w 5 Stawach
Gdzie toczy wody Wielka Siklawa
Potem odpocznę w kosodrzewinie
W ciszy pomyślę o mej dziewczynie
Szkoda że nie mam jej nawet we śnie
Bym jej pokazał gdzie byłem wcześniej
Kiedy po Tatrach sam wędrowałem
I w nich naprawdę się zakochałem
Gdzie prawie cudem uciekłem śmierci
Gdy zabłądziłem na Orlej Perci
Bo chociaż byłem tam w środku lata
To śnieg zasypał szlaki w Granatach
Ale wróciłem, choć liżąc rany
Od tych widoków prawie pijany
Nazajutrz dałem sam sobie burę
Za lekkomyślność i za brawurę
Przez Kozią Przełęcz do Murowańca
Krótkie spojrzenie na szczyt Kościelca
I pora kończyć spacer na dzisiaj
Obym nie spotkał groźnego "misia"
Długo bym pisał, wiele jest tego
Jaskinie, wąwóz, śmierć znajomego
Chociaż po mapie palcem wędruję
Lecz moje Tatry ciągle miłuję
Zawsze na widok ich pięknych szczytów
Serce mi samo rośnie z zachwytu
I mi się marzy chata w Zakopanem
By widzieć Tatry każdego rana
Mała polanka gdzieś tam w Kościelisku
By na wycieczki mieć zawsze blisko
I wciąż przyznaję: to właśnie Tatry
Ukształtowały też mój charakter.
Wykorzystując piękną pogodę
I fakt, że serce mam ciągle młode
I że znalazłem wolną chwileczkę
W myślach wybiorę się na wycieczkę
Będę wędrował po moich Tatrach
Odwiedzę Rysy, Świnicę, Zawrat
Będę przeglądał się w Morskim Oku
Gdzie czysta woda, pstrągi i spokój
Z dala od wszystkich gwarów ulicy
Stanę gdzieś w cieniu przy Kazalnicy
Będę podziwiał jak wzrok mój sięga
Wysokich szczytów srebrzystą wstęgę
To na tym szlaku któregoś roku
Gonił mnie żołnierz z bronią przy boku
Wejść mi na Chłopka nie pozwolili
W połowie drogi mnie zawrócili
Krzyknę do Mnicha: Czuwaj Kolego
Z samego Wierchu Szpiglasowego
Krótko zatrzymam się w 5 Stawach
Gdzie toczy wody Wielka Siklawa
Potem odpocznę w kosodrzewinie
W ciszy pomyślę o mej dziewczynie
Szkoda że nie mam jej nawet we śnie
Bym jej pokazał gdzie byłem wcześniej
Kiedy po Tatrach sam wędrowałem
I w nich naprawdę się zakochałem
Gdzie prawie cudem uciekłem śmierci
Gdy zabłądziłem na Orlej Perci
Bo chociaż byłem tam w środku lata
To śnieg zasypał szlaki w Granatach
Ale wróciłem, choć liżąc rany
Od tych widoków prawie pijany
Nazajutrz dałem sam sobie burę
Za lekkomyślność i za brawurę
Przez Kozią Przełęcz do Murowańca
Krótkie spojrzenie na szczyt Kościelca
I pora kończyć spacer na dzisiaj
Obym nie spotkał groźnego "misia"
Długo bym pisał, wiele jest tego
Jaskinie, wąwóz, śmierć znajomego
Chociaż po mapie palcem wędruję
Lecz moje Tatry ciągle miłuję
Zawsze na widok ich pięknych szczytów
Serce mi samo rośnie z zachwytu
I mi się marzy chata w Zakopanem
By widzieć Tatry każdego rana
Mała polanka gdzieś tam w Kościelisku
By na wycieczki mieć zawsze blisko
I wciąż przyznaję: to właśnie Tatry
Ukształtowały też mój charakter.