Jeśli nie macie co robić z czasem, możecie obejrzeć Zmierzch. Taaaki hicior za oceanem... Dla mnie przeciętniak, ale nic dziwnego że przypadł nastolatkom do gustu - brzydka dziewczyna, piękny wampir i zakazana, oddana miłość. Domyślam się, że odniósł taki sukces, bo nikt nie przeczytał książki, a jak powszechnie wiadomo, oryginały w postaci książki nie da się zastąpić filmem - nieliczne przypadki.
Sięgnijcie po starsze tytuły, np. mało widowiskowy, ale ciekawy film pt. "Oni Żyją" (They Live) z 1978 roku. Albo "The Thing" z 1982. Obydwa wyreżyserowane przez John-a Carpenter.
Co do "2012" - byłem i jakość efektów nie zwala z nóg. Scena która mnie rozśmieszyła: podczas trzęsienia ziemi, bohater główny - pisarz, który jedynie dorabia jako kierowca limuzyny, prowadzi ją z taką perfekcją, jak Robert Kubica swój bolid. Ażeby nie było za mało adrenaliny, przejeżdżają nią przez budynek, który o dziwo nie rozpadł się jak domek z kart podczas kataklizmu, a WTC w 2001 padło od dwóch samolotów.
Jeszcze był moment, gdy operowano kamerą z góry, chwilowo przypominało to stare i wysłużone Grand Theft Auto.
Z komedii można pożyczyć "Totalny kataklizm", albo "Poznaj moich Spartan".