Od lat problemem mieszkańców Bartniczki i okolic jest słaby zasięg telefonii komórkowej. Jeden z operatorów postanowił postawić maszt w Radoszkach, ale spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem ludzi obawiających się o swoje zdrowie
Jesienią ubiegłego roku przedstawiciele operatora telefonii komórkowej Play skontaktowali się z władzami gminy Bartniczka. Szukali miejsca pod nową stację bazową, potocznie określaną mianem masztu telefonicznego. Po przeprowadzeniu badań wybrali położoną na wzgórzu działkę w Radoszkach. Właściciel ziemi nie miał nic przeciwko inwestycji. I choć z zasięgiem na terenie gminy bywa różnie, projekt inwestycji spotkał się z mieszanymi uczuciami mieszkańców.
Więcej: – Na terenie gminy Bartniczka od wielu lat operatorzy nie prowadzą inwestycji związanych z budową czy też rozbudową, istniejącej kablowej sieci telekomunikacyjnej – wyjaśnia wójt Wiesław Biegański. – W związku z tym zarówno mieszkańcy, jak i przedsiębiorcy niejednokrotnie nie mają wyboru i muszą korzystać z usług telekomunikacyjnych i internetowych, świadczonych drogą bezprzewodową. Usługi bezprzewodowe nie spełniają jednak wszystkich oczekiwań. Problemy z zasięgiem i dostępem do internetu mają zwłaszcza mieszkańcy Bartniczki. W zasadzie podczas każdego spotkania informują mnie, że aby gdzieś zadzwonić muszą wychodzić z mieszkań, co i tak nie zawsze daje pożądany efekt. Natomiast internet w godzinach szczytu praktycznie nie działa.
Projektowany maszt miałby stanąć w odległości 270 metrów od najbliższych zabudowań, należących do właściciela działki. Dla niektórych taka odległość od domów okazała się zbyt mała. Obawiają się że fale elektromagnetyczne mogą negatywnie wpłynąć na ich zdrowie, mimo że inwestor dysponował wynikami badań, mającymi gwarantować bezpieczeństwo.
– To promieniowanie jest szkodliwe – uważa Bożena Prejs, jedna z protestujących przeciw masztowi. – Negatywne skutki działania fal elektromagnetycznych na ludzkie zdrowie to jest temat rzeka, długo by o tym opowiadać.
Niechętni inwestycji mieszkańcy Radoszek wystosowali do urzędu gminy petycję, pod którą podpisało się prawie 40 osób.
– W naszym porządku prawnym każdemu przysługuje prawo do ochrony własnego życia i zdrowia, a także interesów prawnych, między innymi poprzez manifestacje czy zaskarżanie decyzji wydanych przez organy administracji publicznej – zauważa wójt Biegański. – W związku z tym, jeżeli mieszkańcy Radoszek uważają, że planowana inwestycja zagraża ich życiu, zdrowiu, bądź interesom wynikającym z prawa własności, mają niewątpliwie pełne prawo do organizowania protestów skierowanych przeciwko tej inwestycji, jak też i każdej innej.
Wobec takiego obrotu spraw gmina postawiła na konsultacje społeczne i zwołała zebranie. Zwoływała je dwukrotnie, bo za pierwszym razem spotkanie nie doszło do skutku. Zdaniem mieszkańców, urząd nie poinformował odpowiednio o terminie zgromadzenia. Gmina tłumaczy, że wydała, jak zwykle, obwieszczenie.
Tydzień po pierwotnym terminie udało się jednak zebranie zorganizować. Ze strony gminy przybyli na nie sekretarz Benedykt Kamiński i kierownik wydziału infrastruktury i ochrony środowiska Piotr Ruciński. Nieobecny był wójt Wiesław Biegański, który tłumaczył się ważnym wyjazdem do Torunia. Pojawił się też przedstawiciel inwestora.
Atmosfera była gorąca. Niechętni inwestycji mieszkańcy Radoszek podnosili kwestię wpływu emitowanych przez urządzenie fal na ludzkie zdrowie. Przedstawiciel Playa przekonywał, iż wpływ ów jest w zasadzie marginalny i nie ma o co kruszyć kopii. Znaleźli się też tacy, którym inwestycja się spodobała. Oni nają nadzieję na poprawę kulejącego miejscami zasięgu sieci komórkowych. Wreszcie białą flagę wywiesił właściciel działki, na której maszt miał stanąć. Piotr Wróblewski wycofał się z umowy z inwestorem.
– Zrobiłem to w imię stosunków dobrosąsiedzkich – wyjaśnia. – Wielu ludzi nie chciało tego masztu, więc wolałem się wycofać. Ja mam do tego stosunek umiarkowany. Z tego, co wiem nie udowodniono ani szkodliwości, ani zupełnej nieszkodliwości tych urządzeń. Nie jestem jednak ekspertem w tej dziedzinie, więc nie będę zabierał jakiegoś określonego stanowiska. To jest trudna kwestia, bo jeśli postawimy nadajnik w szczerym polu, z dala od wsi, to zasięgu i tak nie będzie. Natomiast maszt zbudowany bliżej zabudowań będzie miał oczywiście większy wpływ na środowisko i ludzkie zdrowie. Takie trochę błędne koło.
Bez działki budować nie można, sprawa zatem utkwiła w martwym punkcie. Są pogłoski, że Play nie zamierza jeszcze składać broni. Znalazła się grupa mieszkańców Bartniczki, którzy zasugerowali, że maszt można by postawić w ich miejscowości. Okazało się, że to nie takie proste, bo badania niezbędne dla wytypowania najlepszego miejsca są długie i kosztują, inwestor zatem nie pali się do ich powtarzania.
Póki co masztu nie ma, dobrego zasięgu w gminie Bartniczka też nie. Jedni odetchnęli z ulgą, inni sarkają, kiedy w zimny dzień przychodzi im sterczeć przed domem, by móc gdzieś zadzwonić. Kwestią otwartą pozostaje kiedy i gdzie na terenie gminy maszt telekomunikacyjny stanie. Bo gdzieś ostatecznie stanąć musi.