DAJ CYNK

Wróciłem do Huawei i nie żałuję. Szach mat, malkontenci

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Artykuł sponsorowany

Wróciłem do Huawei i nie żałuję!


Huawei znowu stał się atrakcyjnym wyborem dla wymagających użytkowników. Co się zmieniło i jak wygląda powrót do smartfonów producenta?

Kiedy pomyślimy o historii smartfonów Huawei, trudno nie uronić łezki. Chiński producent błyskawicznie wzbił się na szczyt, serwując nam rewelacyjne smartfony budżetowe oraz rewolucyjne flagowce. Znam osoby, które do dziś korzystają z modelu Huawei P30 Pro – telefonu z 2019 roku(!) – i nie zamierzają go wymieniać na nic innego.

Jak feniks z popiołów

I za takimi smartfonami Huawei przez ostatnich kilka lat tęskniłem. Bo choć chiński producent przez cały czas robił doskonałe smartfony, tak zawirowania natury politycznej oraz – przede wszystkim – odcięcie od usług Google sprawiło, że nie były już tak atrakcyjną propozycją w oczach użytkowników. W autorskim sklepie brakowało wielu aplikacji, dostęp do popularnych serwisów był utrudniony, a w dłuższej perspektywie nikt chyba do końca nie wiedział, jak sprawy potoczą się w przyszłości.

Od tamtej pory minęło jednak ponad trzy lata, a Huawei bynajmniej w tym czasie nie próżnował. Można wręcz powiedzieć, że całą tę sytuację firma przekuła w sukces, cały czas rozwijając swój autorski ekosystem, który dziś stanowi atrakcyjną alternatywę dla konkurencyjnych rozwiązań Google i Apple. Warto nadmienić, że jest to sztuka, która jak dotąd nie udała się nikomu innemu, a uwierzcie – wielu próbowało.

Huawei P60 Pro – flagowiec wart grzechu

A potem na scenę wkroczył on, cały na biało (to znaczy, na czarno też, ale osobiście preferuję biały wariant): Huawei P60 Pro. Nowy flagowiec producenta to kawał rewelacyjnej maszyny, wyróżniający się fenomenalnym designem, topowymi parametrami i absurdalnie wręcz dobrym aparatem. Prywatnie zachwycony jestem przede wszystkim tym ostatnim, bo mamy tu praktycznie wszystko, czego pasjonat mobilnej fotografii mógłby sobie zamarzyć: główny moduł z dużym sensorem i prawdziwą zmienną przysłoną, najjaśniejszy na rynku teleobiektyw oraz doskonały tryb makro.

Wróciłem do Huawei i nie żałuję!

Jest to jednak wyłącznie wierzchołek góry lodowej, bo Huawei P60 Pro ma do zaoferowania znacznie więcej. To telefon, któremu trzeba dać szansę! Może to dobry moment na powrót do urządzeń chińskiego giganta?

Z EMUI poczujesz się jak w domu

A warto wspomnieć, że sam proces powrotu jest w gruncie rzeczy bezproblemowy. Sam byłem pozytywnie zaskoczony, jak łatwo poszła migracja z mojego dotychczasowego smartfona z Androidem. Kontakty zaimportowałem za pośrednictwem Bluetooth, prywatną skrzynkę pocztową na Gmailu podpiąłem do pobranego z AppGallery Outlooka (choć równie dobrze mógłbym do tego użyć wbudowanej aplikacji poczty), a większość potrzebnych aplikacji udało mi się zainstalować bez żadnego kombinowania.

Zresztą „bezproblemowo” i „gładko” to dwa określenia, które dobrze podsumowują większość doświadczeń z ekosystemem Huawei. Interfejs EMUI to w dalszym ciągu Android – znany, lubiany, dojrzały. Jeśli korzystaliście z dowolnego smartfona na przestrzeni ostatnich kilku lat, to w zasadzie nic Was tutaj nie zaskoczy. Wszystkie ważne funkcje znajdują się dokładnie tam, gdzie jesteście do nich przyzwyczajeni. Aplikacje wyglądają i działają z kolei identycznie jak na telefonach innych producentów. Wiecie dlaczego? Bo to te same aplikacje.

Wróciłem do Huawei i nie żałuję!

To oczywiście nie oznacza, że Huawei nie dodał nic od siebie. Wręcz przeciwnie! Gigant włożył w ekosystem HMS dużo pracy, czego owocem jest dopracowany ekosystem, który pod wieloma względami przewyższa konkurencję. Przede wszystkim dostajemy znacznie bardziej spójny interfejs niż na jakimkolwiek innym smartfonie z Androidem, bogato wyposażony sklep z aplikacjami i najważniejsze usługi, niezbędne podczas codziennego korzystania ze smartfona. 

Mapy? Przeglądarka internetowa? Synchronizacja z chmurą? Wszystkie te narzędzia dostarcza bezpośrednio Huawei. A jeśli nie dostarcza czegoś sam, to na pewno znajdziemy na pokładzie bardzo dobrą alternatywę. Przykładowo, w roli pakietu biurowego domyślnie wykorzystywany jest popularny Microsoft Office.

Aplikacje? Obecne!

I w sumie to jest dobry moment, by rozprawić się z bodaj największym mitem, który przylgnął do smartfonów Huawei: że nie ma na nie większości popularnych aplikacji. I wiecie co? Nie wziął się on może z powietrza, tylko że… to dawno i nieprawda.

Fakt, krótko po wycofaniu licencji przez Google dostępność popularnych aplikacji w sklepie AppGallery pozostawiała sporo do życzenia. To było jednak trzy lata temu. Od tamtej pory producent włożył dużo wysiłku, by problem rozwiązać i wiecie co? Dziś mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że ta sztuka się w znacznej mierze udała.

Wróciłem do Huawei i nie żałuję!


Dzisiejszy sklep AppGallery dosłownie pęka w szwach od aplikacji i to takich naprawdę przydatnych. Znajdziemy w nim aplikacje praktycznie wszystkich polskich banków, Allegro, InPost, Legimi, Tidal i wiele, wiele innych, których nie ma sensu tu wyliczać. Zmierzam do tego, że jeśli z jakiejś apki korzystacie na co dzień, to prawdopodobnie bez problemu znajdziecie ją w sklepie Huwei.

Sam doceniam przede wszystkim obecność aplikacji firmy Microsoft. Jako że i tak używam ich na co dzień, to praktycznie nie odczułem przesiadki na inny ekosystem. Mam dostęp do tych samych danych w chmurze i dokumentów, co na każdym innym smartfonie. Ba! Jak już wcześniej wspomniałem, z poziomu Outlooka mogę bez żadnych przeszkód korzystać ze skrzynki pocztowej i kalendarza na koncie Google, co okazuje się bardzo wygodną alternatywą dla natywnych aplikacji giganta z Mountain View.

A jeśli nie znajdziecie czegoś bezpośrednio w AppGallery, to niemal na sto procent będzie u jednego z zewnętrznych dostawców, z których usług Huawei korzysta. Facebook? Spotify? Netflix? Jest, jest i jest. Wszystkie te aplikacje działają na P60 Pro (i każdym innym smartfonie Huawei) bez najmniejszego problemu i można je zainstalować bez wychodzenia ze sklepu. Z perspektywy użytkownika jedyną różnicą jest krótki komunikat, że pochodzą one z innego źródła, w związku z czym pobieramy je na własną odpowiedzialność. Nota bene – bardzo szanuję, że producent nie próbował tego faktu zatuszować.

A jeśli ktoś się uprze i stwierdzi, że w dalszym ciągu potrzebuje dostępu do usług Google? I na to są sposoby. Począwszy od korzystania z wersji webowych poszczególnych narzędzi z poziomu przeglądarki internetowej (bo te cały czas działają), aż po specjalne narzędzia, o których nieco więcej pisał Leszek w jednym ze swoich artykułów. Serio, da się ten problem obejść – wystarczy trochę chęci.

Czas wracać – lepszej okazji nie będzie

Jak nieśmiało zasugerowałem, jestem jedną z tych osób, którym przez ostatnie trzy lata było ze smartfonami Huawei trochę nie po drodze. Utrudniony dostęp do popularnych aplikacji był barierą niemal nie do przeskoczenia. Na całe szczęście moja przygoda z Huawei P60 Pro utwierdziła mnie w przekonaniu, że te czasy minęły.

Dzisiejsze EMUI to naprawdę dopracowany system, z którego dobrze się korzysta. Jeśli natomiast chodzi o dostępność aplikacji… cóż, przyznaję bez bicia – w życiu nie pomyślałbym, że Huawei tak zgrabnie poradzi sobie z przeciwnościami. Jestem pod olbrzymim wrażeniem, bo jest czego.

Wróciłem do Huawei i nie żałuję!

Mówiąc krótko, tak jak jeszcze do niedawna miałbym opory przed rekomendowaniem smartfonów Huawei, tak dziś nie mam z tym żadnych problemów. Ba, poważnie rozważyłbym przesiadkę na ekosystem producenta, gdyby tylko nadarzyła się ku temu okazja.

Bo wiecie co? To najlepszy moment, żeby dać urządzeniom Huawei drugą szansę. Serio. Ja dałem i nie żałuję. 

Artykuł sponsorowany przygotowany na zlecenie firmy Huawei.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne

Źródło tekstu: własne