DAJ CYNK

Autonomiczny robot koszący — wszystko, co musisz wiedzieć

Bartek Grzankowski (Grzanka)

Artykuł sponsorowany


Roboty koszące coraz częściej spoglądają na nas z reklam i sąsiedzkich ogródków. Ogromna oszczędność czasu, zawsze równo skoszony trawnik, bezobsługowe działanie — to wszystko przyciąga jak magnes. Ale jest jednak kilka rzeczy, na które trzeba koniecznie zwrócić uwagę przed zakupem takiego sprzętu. Sprawdzimy to na przykładzie kosiarek autonomicznych firmy Stiga.

Pierwsze pytanie, na które trzeba sobie odpowiedzieć brzmi: jaki robot jest mi potrzebny? A jaki jest wybór — zapytacie? Najprostszy podział dzieli takie sprzęty na przewodowe i bezprzewodowe. Te drugie, to w zasadzie nowinka technologiczna w ostatnim czasie. I to właśnie o takich sprzętach mówimy, że są w pełni autonomiczne. Modele od Stigi z serii A to przykład robotów, które w końcu pokonały barierę korzystania z przewodu pod niskim napięciem zakopanego w ziemi w charakterze ogrodzenia. Ale i taki przewód ma swoje zalety. Który sprzęt wybrać? O czym trzeba pamiętać?

Kosiarki automatyczne z przewodem odgradzającym

Ogród pod robota koszącego musi być dobrze zaplanowany - tak było przynajmniej jeszcze do niedawna. Dziś wybór możliwości jest już większy, dzięki czemu to robot dopasuje się do naszego ogrodu, a nie odwrotnie.


Przy robotach przewodowych wymagane jest utworzenie specjalnej pętli wokół obszaru do koszenia. Każde nagłe zmiany w ogrodzie, wymagające na przykład zniszczenia drogocennej kostki brukowej (kabel graniczny dobrze jest nieco schować, by nie stanowił niebezpieczeństwa dla osób korzystających z ogrodu), mogą być wyzwaniem. Samo przygotowanie obszaru do koszenia wymaga od nas (lub instalatora) nieco pracy.

Nowa, w pełni autonomiczna generacja kosiarek

A jak to jest z modelami autonomicznymi? Najważniejszym warunkiem, by móc korzystać z tego sprzętu, jest dostęp do tzw. “otwartego nieba”. Jak informuje producent, mowa tu o 120 stopniach wolnej przestrzeni. Stąd, choć stacja bazowa pierwotnie jest umieszczona w stacji dokowania, to można ją w łatwy sposób przemieścić w miejsce, gdzie będzie lepszy dostęp do sygnału GPS. Przykładowe lokalizacje to chociażby balkon na piętrze lub dach. Dostęp do GPS może natomiast blokować duża liczba sporych drzew wokół działki lub gęsta zabudowa.

Zarówno sam robot jak i stacja korzystają z sygnału GPS oraz sieci 4G. Stacja dokująca doprecyzowuje pomiary GPS-u samej kosiarki, a rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji precyzyjnie estymują lokalizację urządzenia i przeszkód, nawet przy słabszym sygnale GPS.


Co ważne, to sprzęt, który poza utrzymaniem go w czystości (wystarczy co jakiś czas zadbać o czystość obudowy i układu tnącego) i dostępem do pakietów łączności oferowanych przez firmę Stiga nie wymaga od nas w zasadzie żadnej pracy od momentu pierwszego koszenia.

Bułka z masłem

Po pierwszym połączeniu z siecią 4G oraz sygnałem GPS robot będzie gotowy do wyznaczenia obszaru koszenia. Jest to bardziej zabawa niż praca — jak już wspominałem, wszystko dzieje się w dziecinnie łatwy sposób. Możemy skorzystać albo ze specjalnego wózka, który pomaga nam objechać obszar koszenia (dyponują nim instalatorzy), albo po prostu sterować robotem za pomocą aplikacji. Wybrałem tę drugą opcję i zabawa była przednia. W aplikacji pojawia się bowiem specjalna kropka-joystick, którą możemy przesuwać na ekranie, a Stiga pojedzie w wybranym przez nas kierunku.


Przy tworzeniu obszaru do koszenia warto pamiętać, by zaznaczając teren pracy wzdłuż narożników o kątach prostych, poprowadzić robota łagodnym łukiem. Dzięki temu robotowi będzie się łatwiej się odnaleźć i nie będzie się blokować w narożnikach z powodu bliskości dwóch, leżących blisko siebie granic obszaru koszenia.

Co więcej, nasz ogród w łatwy sposób możemy podzielić na kilka stref koszenia, a każdą z nich kosić według wybranego wzoru, który może być różny w każdej z nich. Do wyboru są pasy pionowe, poziome, w kształcie krzyża oraz gwiazdy. Każda z tych strefa umożliwia także dodanie specjalnej strefy bez koszenia za pomocą dosłownie kilku kliknięć i wyznaczenia obszaru za pomocą robota. To idealne rozwiązanie, by ominąć rozległy system korzeniowy wokół drzewa, wieczorne przyjęcie w ogrodzie albo nowy krzew z owocami, który postanowiliśmy spontanicznie zasadzić w tym sezonie.

Inteligentne koszenie ze STIGA

No dobrze, a co z przeszkodami ruchomymi, takimi jak zwierzęta lub dzieci? Roboty z serii Stiga A mają zainstalowane czujniki, które reagują na opór. Jeśli tylko napotkają na swojej drodze coś, czego nie będą w stanie pokonać, po kilku próbach pokonania zaczną szukać objazdu. Żeby to sprawdzić, usiadłem po prostu na trawniku czekając na Stigę. Robot odbił się ode mnie kilka razy z siłą małego dziecka opierającego się na mojej nodze i odpuścił.

Jeśli chodzi o mniejsze przeszkody, takie jak gałęzie, albo zabawki, to one także są bezpieczne, bo Stiga po prostu przesunie je na bok lub przejedzie nad nimi. Dobrą robotę robi tu też możliwość regulowania wysokości cięcia trawy. Ostrza można podnieść z poziomu 20 do aż 60 mm nad ziemią.


Stiga posiada także specjalne zabezpieczenia przed kradzieżą. Pierwsza kwestia to powiadomienie w aplikacji, gdy tylko robot opuści wyznaczoną strefę koszenia. Druga rzecz, to mocny sygnał w stacji bazowej, który pomaga namierzyć kosiarkę przez aplikację i sterować nią w zakresie do nawet 20 kilometrów. Po trzecie, każdy taki robot jest przypisany do tylko jednego użytkownika — jeżeli nie odepniemy Stigi z aplikacji, nikt inny nie będzie mógł z niej skorzystać.

Warto docenić też wydajność tych robotów. Oferują one wachlarz z zakresu od 15 arów do nawet pół hektara w zaledwie dwóch cyklach, w zależności od naszych potrzeb. Jednocześnie każdy z modeli posiada akumulator litowo-jonowy, który po kilku latach nadal oferuje wysoki poziom pracy. Jak informuje producent, w przypadku 1500 cykli ładowania, co wystarcza na około 4 lata użytkowania, ogólna pojemność baterii nie spada poniżej 80% od stanu początkowego.

Mówię STIGA “TAK”

Czy to ta jedyna… kosiarka? Zdecydowanie można się w niej zakochać, bo przy swej wydajności i efektywności jest jednocześnie nieinwazyjna. Stonowany design oraz stanowisko ładowania w wielkim ogrodzie mogą wręcz umknąć mniej bystremu oku, a jedynym śladem pracy robota będzie zawsze zadbana i równa trawa. Nawet jeśli Ty akurat będziesz korzystać z urlopu na drugim końcu świata.


Serce zdobywa też prostota obsługi tej kosiarki. Sterowanie to tak wielka frajda, że zdarzało mi się jeździć nią w trybie “ćwiczenia jazdy robotem” dla zwykłej zabawy. Mycie zajmuje maksymalnie kilka minut. Do tego Stiga jest niezwykle cicha podczas pracy, a skoszoną trawę wykorzystuje dzięki mulczowaniu jako naturalny nawóz dla naszego trawnika. Widać, że to produkt przemyślany, który z powodzeniem może sprawdzić się wśród fanów idealnie ściętej murawy. I co tu dużo mówić, w przypadku marki Stiga do czynienia mamy z segmentem Premium, który sprosta wymaganiom nawet najbardziej wymagających użytkowników, zaskakując ich wyłącznie pozytywnie.

Zobacz: Stiga wykosi inne roboty?

Artykuł sponsorowany przygotowany na zlecenie firmy Stiga

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne