DAJ CYNK

Na takiego laptopa czekałem latami. Teraz jest na wyciągnięcie ręki

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Artykuł sponsorowany


Czy laptopy gamingowe muszą być kiczowate i niepraktyczne? Seria Victus by HP udowadnia, że wcale nie. Advertisement

Jako student marzyłem o laptopie gamingowym. Wiecie, takim, na którym odpalę każdą grę, a po wszystkim spakuję go do plecaka i zabiorę na zajęcia albo na wakacje.

Dziś to marzenie jest w zasadzie na wyciągnięcie ręki. Segment laptopów do grania przeszedł w ciągu ostatniej dekady prawdziwą rewolucję. Notebooki stały się szybsze, mniejsze i tańsze – a jeśli nie tańsze, to chociaż znacznie lepiej wykonane i naszpikowane masą technologicznych fajerwerków. Żyć nie umierać! Czemu w takim razie do tej pory taki sprzęt nie wylądował na moim biurku?

W dużym skrócie: bo jestem dziesięć lat starszy.

Victus by HP. Na takiego laptopa czekałem latami.


Nie wszystko złoto, co się świeci (dosłownie)

Jasne, nadal lubię sobie pograć na komputerze, ale nie potrzebuję kolorowego podświetlenia, bo i tak zaraz zmienię je na białe. A czego potrzebuję? Potrzebuję cichego chłodzenia, bo nie chciałbym przypadkiem obudzić śpiącej w pokoju obok żony. Potrzebuję stonowanego designu, który nie będzie przyciągał niepotrzebnych spojrzeń w pociągu lub na konferencji prasowej. Wreszcie potrzebuję porządnego wyświetlacza i klawiatury, bo laptop jest dla mnie nie tylko sprzętem do rozrywki, ale i narzędziem pracy.

Przy takich wymaganiach większość dostępnych na rynku laptopów gamingowych można w zasadzie z miejsca wykluczyć. Tu jednak wjeżdża on, cały na biało*.

*Technicznie rzecz biorąc to w otrzymanej przeze mnie wersji powinno być „cały na czarno”, ale wariant biały również znajdziemy w sklepach – podobnie zresztą jak niebieski.

W stylu business casual

Victus by HP to seria niedrogich laptopów stworzona dla osób, które szukają wydajnej maszyny, ale w miejsce tradycyjnego RGB i czerwonych zdobień wolałyby coś bardziej stonowanego. Wiecie, komputer, z którym bez skrępowania będziemy mogli pojawić się na spotkaniu biznesowym, a po pracy odpalić Wiedźmina 3 przy maksymalnych ustawieniach i stabilnych jak skała 60 FPS (albo i więcej).

Victus by HP. Na takiego laptopa czekałem latami.

Że Victus by HP doskonale radzi sobie z tą pierwszą częścią, to widać na pierwszy rzut oka. Elegancki minimalizm. Żadnych kiczowatych smoków czy płomieni, żadnych niepotrzebnych zdobień, przerośniętych wlotów powietrza i posrebrzanych wstawek. Bo po co? I bez tego laptop wygląda drapieżnie, a jednak odnajdzie się w znacznie większej liczbie sytuacji.

Po otworzeniu pokrywy laptopa widzimy pulpit roboczy z dużym gładzikiem i… normalną klawiaturą. Wiecie, taką z dużymi klawiszami, tradycyjnym układem i czytelnym fontem. Ba, znajdziemy tu nawet dedykowany przycisk do uruchamiania kalkulatora! Jest też podświetlenie. Może nie kolorowe i w pełni programowalne, tylko białe, ale jak dla mnie to nawet lepiej – jedna rzecz mniej do zmiany w ustawieniach.

Victus by HP. Na takiego laptopa czekałem latami.

Jasne, to rozpływanie się nad klawiaturą nie brzmi może szczególnie seksi, ale pokazuje, że mamy do czynienia ze sprzętem, który zaprojektowano do czegoś więcej niż tylko trzepania fragów w CS-ie. To maszyna, na której wygodnie można i pograć, i popracować. Zresztą jest to zasługa nie tylko klawiatury, ale również bogatego zestawu portów, przyzwoitego wyświetlacza i wielu innych rzeczy.

A skoro o ekranie mowa, to otrzymany przeze mnie egzemplarz wyposażony został w panel IPS o przekątnej 15,6”, rozdzielczości 1920 × 1080 oraz odświeżaniu 144 Hz. Dodatkowa płynność przydaje się zarówno w grach, jak i po prostu podczas pracy czy przeglądania Internetu. Trudno także narzekać na kontrast i odwzorowanie kolorów, które jak na ten segment wypadają całkiem przyzwoicie.

Victus by HP. Na takiego laptopa czekałem latami.

I w sumie nie powiedziałem dotąd o niczym niezwykłym. Ot, wychwalam rzeczy, które z punktu widzenia laptopa gamingowego bardzo często są kompletnie nieistotne; tak praktyczne, że aż nudne. Ale właśnie dlatego Victus by HP tak polubiłem. Projektanci serii nie zapomnieli o tym, że wiele osób będzie chciało wykorzystać go także do pracy. Wręcz przeciwnie – zadbali o to, żeby sprawdził się w tej roli równie dobrze, co podczas grania.

Gamingowa bestia

Nie da się natomiast ukryć, że to właśnie podczas grania laptopy z rodziny Victus by HP są w swoim żywiole i rozwijają skrzydła. Wystarczy spojrzeć na specyfikację. Na ich pokładzie znajdziemy wydajne procesory AMD Ryzen 5000 i Intel Core 11. generacji oraz karty graficzne NVIDIA GeForce RTX 30xx.

Victus by HP. Na takiego laptopa czekałem latami.


Jak wydajne? To zależy od wybranej przez nas konfiguracji, ale tak ogólnie to bardzo wydajne. Sam miałem okazję sprawdzić wariant wyposażony w AMD Ryzen 7 5800H, GeForce’a RTX 3060 i 16 GB RAM DDR4. Laptop bez najmniejszego problemu radził sobie z wszystkimi popularnymi tytułami i to przy najwyższych detalach. 

Ba, nawet te 144 Hz nie są tutaj na wyrost. Ta maszyna naprawdę potrafi wydusić z siebie 100+ FPS, szczególnie w popularnych sieciówkach pokroju Counter-Strike: Global Offensive czy League of Legends.

Victus by HP. Na takiego laptopa czekałem latami.

Jakby tego było mało, wszystko to można mieć w naprawdę rozsądnej cenie. Wspominana przeze mnie konfiguracja z Ryzenem 7 5800H i RTX 3060 w sklepach kosztuje ok. 5700 zł. Tańsze warianty Victusa startują natomiast od ok. 3600 zł. W tej cenie dostajemy komputer, który sprawdzi się zarówno jako komputer do pracy, jak i bezkompromisowa maszyna do grania. Czego chcieć więcej?

Victus by HP. Na takiego laptopa czekałem latami.


Oczywiście coś by się pewnie znalazło. W końcu to po prostu udany niedrogi laptop, a nie jakiś mityczny ideał. Ale w moich oczach Victus by HP jest swego rodzaju ideałem. To laptop, na który czekałem latami i podejrzewam, że nie jestem w tym odosobniony.

Kto wie, może w końcu czas spełnić marzenie ze studiów i postawić na biurku gamingowego potwora? Z Victus by HP pokusa jest naprawdę silna.

Victus by HP — galeria zdjęć

Artykuł powstał we współpracy z firmą HP.

 

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne

Źródło tekstu: własne