DAJ CYNK

Oppo Reno może mieć cały dzban prestiżu, ale Polacy i tak tego nie kupią

Lech Okoń (LuiN)

Dyskusje o rynku

Najwięksi producenci telefonów? Odruchowo wymieniamy Samsunga, Apple’a, Huaweia. Pamiętamy, że Huawei i Samsung ostatnio na zmianę chwalą się tym, że są najwięksi, natomiast mało kto wie, że tak naprawdę drugim największym po Samsungu producentem telefonów w 2018 roku nie był ani Apple, ani Huawei, tylko BBK. Ba, telefony tej firmy dostępne są oficjalnie w Polsce, a Oppo Reno to najnowszy z jego przedstawicieli.

Przyczajony smok, ukryty BBK

BBK Electronics to chiński gigant, w którego portfelu jest "prestiżowy" Oppo, uwielbiany przez hipsterów OnePlus, zbliżająca się do polskiego rynku marka Vivo i stosunkowo świeży, młodzieżowy Realme. Spieszę z odpowiedzią na nasuwające się wielu osobom pytanie – Xiaomi jest przeszło 2x mniejszy.

W całym 2018 roku smartfony Oppo i Vivo sprzedały się w liczbie 221,4 mln sztuk, co z zapasem wystarczyło BBK by pokonać Huaweia (205,2 mln) i Apple’a (206,3 mln). Biorąc pod uwagę, że OnePlus 6 w zaledwie 22 dni sprzedał się w liczbie 1 mln sztuk, a sprzedaż modelu 6T była ponoć jeszcze lepsza, śmiało możemy doliczyć do wyniku BBK kilka milionów sztuk urządzeń klasy premium. Do tego mamy kolejnych kilka milionów młodzieżowych smartfonów Realme, które w samych Indiach miały swój pierwszy milion we wrześniu zeszłego roku.

Czas na Europę?

Po pojawieniu się w Europie sklepu wysyłkowego OnePlusa, Chińczycy postanowili zaryzykować i wprowadzić u nas najbardziej prestiżową z ich marek – Oppo. I rzeczywiście, polska premiera zorganizowana została z przytupem. Na wielką galę 31 stycznia zaproszono właściwie wszystkie liczące się w Polsce media i… wyłożono wszystkie próbki telefonów jakie firma miała do dyspozycji w Polsce.

Z testami jednak nie trzeba było się spieszyć – wszelkie zalety telefonów zabiły zbyt wysokie ceny i fakt, że do czynienia nie mieliśmy z nowym sprzętem. Tak, wszystkie te „nowości” z początku lutego swoją światową premierę w najlepszym wypadku miały w listopadzie 2018 roku, a Oppo Find X to jeszcze czerwiec 2018 roku.

Prestiżowa „renówka”… zaraz, zaraz

Dzisiejsza europejska premiera smartfonów Oppo Reno miała być pokazem muskułów chińskiego producenta, tymczasem dostaliśmy kolejny już telefon, z którego wyskakuje aparat do selfies. Niektórzy doszukują się tutaj płetwy rekina, ja widzę zasysanie kurzu i… brak wodoszczelności. Taki mocno lądowy ten rekin.

Nie oszukujmy się, prędzej dziś zapłacimy 1899 zł za flagowego Xiaomi Mi 9 ze Snapdragonem 855 niż damy 300 zł więcej za Oppo Reno (oba mają te same aparaty 48 Mpix firmy Sony). Bo i po co pchać się w o klasę wolniejszego Snapdragona 710 i po co rezygnować z aparatu szerokokątnego oraz zoomu Xiaomi? Przecież nie w imię wyskakującego aparatu do selfies 16 Mpix zamiast 20-megapikselowej łezki w Xiaomi?

Warto dodać, że z reguły najsłabsze w konstrukcjach urządzeń elektronicznych są ruchome elementy – to one „umierają” jako pierwsze. Dość wspomnieć o ostatniej wpadce Samsunga z Galaxy Fold. Pomijając nawet jednak samą konstrukcję Reno, Oppo jest prostu dla nas za drogi i nie pomogą mu nawet dzisiejsze obniżki cen starych modeli. Nawet gdyby te nowe ceny obowiązywały przed czterema miesiącami i tak nie urzekłyby one Polaków. I nie tylko Polaków - Oppo póki co w Europie sprzedaje się bardzo słabo, a jedynym krajem, w którym zdobył jakąś popularność jest Turcja.

To żadna łaska obniżyć cenę telefonu, który miał premierę 2, 3 czy prawie 4 kwartały temu. W międzyczasie był CES, był Mobile World Congress, teraz kupuje się okazyjnie zeszłoroczne flagowce, a nie pakuje w marketingowo odgrzewane kotlety.

Dla serii Galaxy S Samsunga czy linii P i Mate Huaweia firma Oppo konkurencji w Polsce jeszcze nie ma i długo mieć nie będzie. Reno 10x Zoom ze Snapdragonem 855 pojawi się w sprzedaży dopiero w czerwcu, w cenie 800 euro - gdy flagowce innych firm dawno zdążą już wyraźnie stanieć.

W Polsce Oppo nie jest synonimem prestiżu i luksusu. Wysokich cen? Owszem

Ja rozumiem, że w Chinach Oppo i Vivo są na każdej wystawie salonu komórkowego i mogą uchodzić za prestiżowe marki. Ale to nie znaczy, że mają pojawiać się w Polsce od razu z podatkiem od luksusu.

Każdy nowy gracz na polskim rynku musi podejść do klientów z pokorą. My potrafimy liczyć, kochamy okazje i chcemy więcej za mniej. Huawei i Xiaomi to doskonały przykład marek, które długo i skutecznie pracowały na zaufanie Polaków, zaczynając właściwie od zera. Oppo próbuje drogi na skróty i wyraźnie błądzi.

Zobacz: Oppo RX17 Neo - test smartfonu, któremu może nie być łatwo pokonać średniopółkową konkurencję z Chin
Zobacz: Test Oppo RX17 Pro - ultraszybkie ładowanie oraz czytnik linii papilarnych w ekranie

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News