DAJ CYNK

Ponad 200 zł za wrzucenie pudła do piwnicy. Znalazłem sposób

Damian Jaroszewski (NeR1o)

Felietony

Praca na laptopie vs na desktopie

Wcześniej pracowałem na desktopie, który służył mi też do grania, ale to już ustaliliśmy. Miałem do niego podłączone aż trzy monitory. Tak, wiem. Przesada. Przy dwóch pewnie pracowałoby mi się podobnie, ale nie roztrząsajmy tego. Było, jak było. Postanowiłem przesiąść się na laptopa. Wybór padł na model Acer Aspire Vero z 14-calowym ekranem Full HD, procesorem Intel Core i7-1255U, 16 GB pamięci RAM oraz zintegrowanym układem Intel Xe Iris. Typowa specyfikacja do codziennego użytku — nie polecisz z tym w kosmos, ale i wstydu w rodzinie nie zrobi. Bardzo solidny komputer do pracy biurowej, czyli dokładnie taki, jakiego potrzebowałem. W Telepolis.pl używam przede wszystkim klienta pocztowego, przeglądarki, Worda oraz edytorów zdjęć (paint.NET, Photoshop i Lightroom). Do tego Acer w pełni wystarczy.


W związku z tym musiałem trochę przeorganizować swoje biurko. Jeden z monitorów wylądował w szafie i na jego miejsce stanął właśnie laptop. W trakcie pracy korzystam z jego 14-calowego ekranu oraz dodatkowego monitora o przekątnej 24 cali. Z kolei w trakcie grania mam dokładnie ten sam monitor oraz dodatkowy, również 24-calowy. Tak było mi najwygodniej, bo – jak już wspominałem – nie wyobrażam sobie pracy na jednym ekranie. Dwa monitory to dla mnie absolutne minimum. Jeśli nigdy tak nie pracowaliście, to uwierzcie mi, że komfort jest nieporównywalny, ale nie o tym miał być ten tekst.

Postanowiłem sprawdzić, jak duża różnica jest między zużyciem energii laptopa oraz desktopa. Oczywiste było, że komputer stacjonarny – nawet przy pracy, która jest przecież dużo mniej obciążająca niż granie – będzie pobierał więcej prądu. Jak dużo? Wyniki mnie zaskoczyły. Zanim je podam, musicie wiedzieć, jak zostały wykonane. Po pierwsze, mierzyłem zużycie energii tylko samego laptopa i dla desktopa z monitorem. Dlaczego tak? Bo o ile z laptopem rzeczywiście używam monitora, to nie muszę tego robić. W przypadku komputera stacjonarnego jest to obowiązkowe.

W trakcie 8-godzinnego dnia pracy laptop, podłączony cały czas do prądu, z ekranem ustawionym na 50 proc. jasności, zużywał średnio 0,18 kWh dziennie. Dało to 0,9 kWh tygodniowo (przy 5-dniowym tygodniu pracy). Przy aktualnych cenach prądu (około 1 zł brutto za 1 kWh przy doliczeniu wszystkich opłat) to zaledwie 90 groszy tygodniowo, czyli niecałe 4 zł miesięcznie. Malutko.

A jak wypada desktop? Dużo, dużo gorzej. Przede wszystkim średnie zużycie dziennie to 0,85 kWh. To prawie 5 razy więcej niż laptop. To, co Acer zżera w tydzień, komputer stacjonarny pochłania w jeden dzień. Daje to 4,25 kWh tygodniowo i 18,7 kWh miesięcznie przy założeniu, że w miesiącu są 22 dni pracujące. To prawie 19 zł miesięcznie, więc oszczędność to 15 zł. Czasami zdarza mi się pisać też w weekendy, chociaż nie po 8 godzin, ale to na razie pomińmy. Trzymajmy się 8-godzinnego i 5-dniowego tygodnia pracy.

Do tego musimy doliczyć monitor. W moim przypadku jest to model gamingowy AOC z odświeżaniem 240 Hz. Wbrew pozorom nie zużywa on aż tak dużo prądu. Co prawda z moich pomiarów wyszło 0,14 kWh dziennie, czyli prawie tyle samo, co sam laptop, ale daje to tylko 3,08 zł miesięcznie i nieco ponad 36 zł rocznie. Tym samym oszczędność jest jeszcze większa.

Czy to się opłaca? Prawdę mówiąc, nie wiem. Z jednej strony to ponad 5 razy niższe zużycie energii, więc oszczędność wydaje się duża. Z drugiej strony to tylko 18 zł miesięcznie, więc 216 zł rocznie. Dwie stówki piechotą nie chodzą, ale spodziewałem się dużo lepszych wyników. Jednak pamiętajcie, że to też aż o 216 kWh mniejsze zużycie w skali roku. To ponad 10 proc. rocznego limitu, więc moment ewentualnego przekroczenia pułapu 2000 kWh przesuwa się w czasie. Tym samym ostateczna oszczędność będzie dla mnie jeszcze większa, bo później zacznę płacić wyższe stawki. Poza tym zrezygnowałem tak naprawdę z dwóch dodatkowych monitorów (z jednego całkowicie, a drugiego zastępuje ekran w laptopie), więc oszczędność będzie jeszcze większa.

Dlatego, jeśli pracujecie na desktopie, a macie możliwość przesiadki na laptopa, to czym prędzej to zróbcie. W dzisiejszych czasach każda oszczędność jest na wagę złota. Przy konieczności kupienia przenośnego komputera sami musicie policzyć, czy w Waszym przypadku jest to opłacalne. Jeśli i tak nie przekroczycie limitu 2000 kWh, to prawdopodobnie nie. Jeśli przekroczycie i to dość szybko, to laptop powinien zwrócić się dużo szybciej i wtedy może być wart swojej ceny. No i nie można też pominąć kwestii ekologii. Pod tym względem niższe zużycie energii zawsze jest opłacalne.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock, Acer, własne