DAJ CYNK

Astro Bot – na taką grę fani PlayStation czekali (recenzja)

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Gry


Czy Astro Bot jest najlepszą platformówką na PlayStation 5? My już znamy odpowiedź!

Astro’s Playroom to gra, przez którą niemalże znienawidziłem PlayStation 5. Nie dlatego, że była zła – wręcz przeciwnie. Ten niewielki tytuł dostarczył mi tyle frajdy, zaprezentował tyle potencjału drzemiącego w konsoli Sony, że moje oczekiwania wobec innych gier urosły do nierealistycznego wręcz poziomu. Kiedy zobaczysz z bliska gwiazdy, trudno wrócić na ziemię.

Był tylko jeden problem – Astro’s Playroom było grą malutką. Wręcz demkiem technologicznym. Na pełnoprawny tytuł z Astro Botem na PlayStation 5 musieliśmy czekać kolejne cztery lata. Ale oczekiwanie wreszcie dobiegło końca i nowa produkcja Team Asobi wreszcie trafiła na konsole graczy. Jak wypada na tle poprzednika oraz innych platformówek na rynku?

Od razu do rzeczy

Czym właściwie jest Astro Bot? Przede wszystkim kreatywną platformówką 3D, a więc reprezentantem gatunku, który w ostatnich latach widujemy rzadko (w każdym razie poza konsolami Nintendo). Oprócz tego jest to wielka celebracja marki PlayStation oraz kultowych gier, które przewinęły się przez platformę Japończyków.

Astro Bot – na taką grę fani PlayStation czekali (recenzja)

O fabule chętnie bym coś napisał, tylko jest jeden problem – tak w zasadzie to jej tu nie ma. Historia rozpoczyna się od krótkiej scenki, w której nasz statek kosmiczny w kształcie PlayStation 5 zostaje zaatakowany przez kosmitów i rozbija się na tajemniczej planecie. Naszym celem będzie odnalezienie zagubionych elementów pojazdu i uratowanie innych botów, które rozsiało po okolicznych planetach.

Astro Bot – na taką grę fani PlayStation czekali (recenzja)


I… tyle. Koniec. Chcecie więcej fabuły? Macie pecha – tu jej nie znajdziecie. Tylko że tak po prawdzie więcej wcale nie jest tutaj do niczego potrzebne. Mamy kontekst, mamy jasny cel, możemy więc przejść do tego, co najważniejsze, czyli rozgrywki.

Takich gier już się nie robi

Jeśli graliście w Astro’s Playroom, gameplay w Astro Bocie wyda się Wam znajomy. Trzon rozgrywki prezentuje się identycznie jak w poprzedniku. Jesteśmy więc małym robotem pokonującym w większości liniowe poziomy pełne przeciwników, prostych (w większości) wyzwań zręcznościowych oraz znajdziek. Nasz zestaw ruchów obejmuje skok, który możemy wydłużyć za pomocą odrzutowych butów, oraz atak, który możemy doładować przytrzymując kwadrat.

Astro Bot – na taką grę fani PlayStation czekali (recenzja)

Od czasu do czasu trafimy także na dodatkowe przedmioty, które nieznacznie modyfikują gameplay, oddając do naszej dyspozycji nowe narzędzia. Przykładem takiego power-upu mogą być ręce na sprężynach, dzięki którym możemy bujać się w określonych miejscach i rozbijać niektóre przeszkody albo… transformacja w wielką gąbkę (nie, nie będę więcej tłumaczył – to musicie zobaczyć sami 😉).

Astro Bot – na taką grę fani PlayStation czekali (recenzja)

Mechanicznie Astro Bot nie jest tytułem przesadnie rozbudowanym. Każdorazowo do dyspozycji mamy stosunkowo wąski wachlarz ruchów, jednak gra potrafi go wykorzystać wręcz do perfekcji. Przykładowo, podwójny skok wykorzystamy nie tylko do przeskakiwania przeszkód, ale będzie także potrzebny do pokonania niektórych przeciwników. Z kolei podstawowy atak przyda się nie tylko w walce z wrogami, ale także do aktywowania przełączników. 

Astro Bot – na taką grę fani PlayStation czekali (recenzja)


Nie brzmi to odkrywczo, bo i szczególnie odkrywcze nie jest. Ba, podczas zabawy w Astro Bota cały czas miałem wrażenie, że ktoś bardzo dokładnie przestudiował najnowsze gry Nintendo i co do joty trzymał się tamtejszej sztuki designu. Nie mam jednak o to pretensji – w końcu jak się inspirować, to najlepszymi.

Astro Bot – na taką grę fani PlayStation czekali (recenzja)

Co jednak ważne, lekcje od konkurencji przeszczepiono bardzo kompetentnie. Ba, wiele elementów zrealizowano dużo lepiej niż w grach japońskich rywali. Mam tu na myśli chociażby wykorzystanie wibracji kontrolera jako elementu rozgrywki. Dodatkowe funkcje pada DualSense są tutaj używane do podbicia immersji (np. poprzez odwzorowanie różnych nawierzchni, po których chodzi nasz bohater), ale także jako element łamigłówek. Przykładowo, wiele razy w trakcie zabawy będziemy musieli znaleźć przełącznik ukryty na ścianie na podstawie wibracji kontrolera. I co więcej – to faktycznie działa, czego nie mogę powiedzieć o podobnym wyzwaniu w Super Mario Odyssey.

Astro Bot – na taką grę fani PlayStation czekali (recenzja)

Ale licytowanie się na „kto to zrobił lepiej” nie ma większego sensu. Liczy się to, że trzon zabawy w Astro Bota jest dopracowany do perfekcji. Sterowanie jest precyzyjne i intuicyjne, a proste interakcje z otoczeniem sprawiają masę radości.

Astro Bot – na taką grę fani PlayStation czekali (recenzja)

Moim ulubionym elementem rozgrywki jest bez dwóch zdań ratowanie rozsianych po kolejnych poziomach. Część znajdziemy po prostu przechodząc poziomy, część z nich jest poukrywana w różnych zakamarkach i musimy nieco pogłówkować, jeśli chcemy do nich dotrzeć. Ale jeśli tak jak ja jesteście sentymentalnymi millenialsami, którzy od ćwierć wieku nie wypuścili pada z ręki, to nagroda jest tego warta. Wszystko dlatego, że wśród zaginionych botów znajdziemy takie, które nawiązują do kultowych gier z repertuaru Japończyków. I nie, nie mówimy tu wyłącznie o wysokobudżetowych produkcjach takich jak Uncharted czy God of War, ale także o grach nieco bardziej niszowych. Sam spędziłem chyba pół godziny tylko po to, by pokonać jeden z ultratrudnych sekretnych poziomów i dołączyć do swojej kolekcji postacie z serii Persona.

Wyzwanie (nie) dla każdego

A skoro o „ultratrudnych sekretnych poziomach” mowa, to dobry moment, by wspomnieć o poziomie trudności. Tutaj po raz kolejny kłaniają się inspiracje grami Nintendo, ponieważ samo przejście Astro Bota nie powinno nikomu przysporzyć trudności. Sekcje zręcznościowe nie są szczególnie wymagające, sterowanie jest precyzyjne, a checkpointy znajdziemy dosłownie co kilka metrów. Jeśli jednak chcielibyśmy poszukać dodatkowych znajdziek, tutaj wyzwanie zaczyna rosnąć. Uratowanie niektórych botów wymaga pokonania bardziej precyzyjnych sekcji platformowych, a sekretne przejścia do ukrytych poziomów są bardzo dobrze zakamuflowane i trzeba ruszyć głową, żeby do nich dotrzeć.

Astro Bot – na taką grę fani PlayStation czekali (recenzja)


Prawdziwa jazda zaczyna się jednak w momencie, kiedy trafimy na ukryte poziomy-wyzwania. Można je rozpoznać po tym, że ich estetyka nawiązuje do przycisków na kontrolerze DualShock. Są one krótkie, ale wymagają olbrzymiej precyzji i błyskawicznych reakcji. Do tego nie ma na nich punktów kontrolnych, więc każda pomyłka oznacza rozpoczynanie danego poziomu od zera. Nie są one może niemożliwe do pokonania (umówmy się – poradziłem sobie z większością, a jestem 30-latkiem bez czasu na granie), ale ukazują słabszą stronę Astro Bota. Tutejsze mechaniki nie były zaprojektowane z myślą o szybkiej, ultraprecyzyjnej rozgrywce, a kamera żywcem wyjęta z Crasha Bandicoota lubi płatać figle i często utrudnia oszacowanie najbliższego skoku.

Astro Bot – na taką grę fani PlayStation czekali (recenzja)

Generalnie jednak podczas rozgrywki bawiłem się przednio i jak głupi biegałem od sekretu do sekretu, szukając nawiązań do kolejnych gier, w które grałem za dzieciaka (czasem dwunasto-, czasem trzydziestoletniego 😜). To dobrze spędzone dwadzieścia godzin, bo mniej więcej tyle zajmuje próba przejścia tytułu na sto procent. Jeśli jednak interesuje Was tylko to, by jak najszybciej zobaczyć napisy końcowe, w dalszym ciągu mówimy o jakichś dziesięciu godzinach, co dla takiego tytułu jest bardzo dobrym wynikiem.

Płynnie i kolorowo

Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to wypada ona fenomenalnie. Świat Astro Bota jest kolorowy, poziomy zróżnicowane, a estetyka pozostaje spójna. Szczególne wrażenie robią animacje, które są urocze i dodają całości mnóstwo charakteru.

Astro Bot – na taką grę fani PlayStation czekali (recenzja)

Jeśli chodzi o technikalia, to najważniejsze jest to, że tytuł trzyma stabilne jak skała 60 FPS. Nie zauważyłem żadnych spowolnień, co jest sporym wyczynem, biorąc pod uwagę, że niektóre poziomy naszpikowane są drobnymi elementami z pełną symulacją fizyki. Pod względem rozdzielczości tytuł celuje w natywne 2160p, jednak sporadycznie widać ząbki na krawędziach obiektów, co sugeruje jakiś stopień skalowania. W żadnym razie nie przeszkadza to jednak w zabawie i nie psuje fenomenalnego efektu, jaki udało się uzyskać programistom z Team Asobi.

Co w PlayStation piszczy?

Nieco bardziej mieszane uczucia wzbudza oprawa audio. Soundtrack Astro Bota jest… eklektyczny. Znajdziemy tu utwory wokalne, nieco rocka i dużo elektroniki. Świetnie nawiązuje to do klimatów Y2K, które w jakimś stopniu stanowią istotny element tożsamości PlayStation. Dobrze pasuje także do rozgrywki. Nie zmienia to natomiast faktu, że sama w sobie oprawa muzyczna jest specyficzna i momentami może się wydawać irytująca.

Astro Bot – na taką grę fani PlayStation czekali (recenzja)


Towarzyszące grze efekty dźwiękowe to natomiast najwyższa półka. Szczególnie podoba mi się to, że wiele z nich odtwarzanych jest na kontrolerze. Wyszło to całkiem zgrabnie i potęguje wrażenie immersji.

Astro Bot – na taką grę fani PlayStation czekali (recenzja)

Podsumowanie

Astro Bot to jedna wielka celebracja PlayStation i to nie tylko jako marki, ale także kulturowego fenomenu. To się mogło nie udać. Mogliśmy skończyć z marketingową wydmuszką, która nie miałaby graczom absolutnie nic do zaoferowania (ktoś pamięta PlayStation All-Stars Battle Royale?). Team Asobi dokonał jednak czegoś wyjątkowego i zafundował nam jedną z najlepszych, gier w bibliotece PlayStation 5. Jeśli lubicie platformówki i/lub macie sentyment do platformy Sony, koniecznie musicie zagrać w Astro Bota sami!

Ocena końcowa: 9/10

Plusy:

  • Dopracowany gameplay
  • Kolorowa, atrakcyjna oprawa graficzna
  • Przepiękne animacje
  • Masa nostalgicznych nawiązań do historii marki
  • Kreatywny design poziomów
  • Rozsądny czas rozgrywki
  • Świetne wykorzystanie kontrolera DualSense

Minusy:

  • Muzyka może być nieco irytująca
  • Frustrujący poziom trudności sekretnych poziomów

Grę do recenzji udostępniła firma Sony.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne