DAJ CYNK

Mortal Kombat 1 – wyrywanie kręgosłupa nadal bawi (recenzja)

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Gry


Mortal Kombat 1 to świeży start dla kultowej serii. Mamy do czynienia z powrotem w chwale czy fatality dla reliktu lat 90-tych? Sprawdzamy!

Dla osób urodzonych w latach 90-tych Mortal Kombat chyba zawsze będzie swego rodzaju zakazanym cukierkiem. O popularnej bijatyce i jej kinowej adaptacji mówili wszyscy. W większości były to głosy świętego oburzenia o krew, flaki i wyrywanie kręgosłupów. Wiecie – idealna reklama w uszach zbuntowanego dziesięciolatka.

Ale Mortal Kombat to przede wszystkim gra i to chyba całkiem dobra, skoro po trzydziestu latach na sklepowe półki trafiła jej nowa odsłona: Mortal Kombat 1.

Powrót do korzeni

Nie, to nie pomyłka. Nowy Mortal faktycznie ma „1” w nazwie i stanowi miękki reboot serii, podobnie jak wcześniej miało to miejsce z Mortal Kombat z 2011 roku. Na skutek wydarzeń z poprzedniej odsłony linia czasu została zresetowane. W efekcie „jedynka” może kontynuować wątki poprzedniczki, jednocześnie wprowadzając w świat Mortala nowych graczy.

Mortal Kombat 1 recenzja


Wspominam o tym od razu, bo wspomniany restart daje się odczuć niemalże na każdym kroku. Najmocniej w fabule, która po raz kolejny stanowi ważny element nowej gry Netherrealm Studios. Podobnie jak w przypadku kilku poprzednich części, na graczy czeka rozbudowany tryb fabularny w formie interaktywnego filmu przerywanego co jakiś czas walkami. W trakcie kampanii poznamy poszczególnych bohaterów, ich wzajemne relacje, motywacje oraz o co w zasadzie chodzi z tym całym turniejem Mortal Kombat.

Z przyjemnością muszę przyznać, że historia w Mortal Kombat 1 trzyma wyższy poziom niż w dwóch poprzednich odsłonach. Intryga jest wciągająca, postacie wiarygodne (przynajmniej w większości), a ich działania nie są wyłącznie pretekstem, by wywołać kolejną bójkę.

Mortal Kombat 1 recenzja

No i, co równie istotne, każdy gracz powinien znaleźć w niej coś dla siebie. Jako że mamy do czynienia z rebootem, fabuła zręcznie wprowadza nowych graczy w świat Mortal Kombat, tłumacząc najważniejsze pojęcia (czasem do przesady) oraz prezentując genezę najważniejszych bohaterów. Nie jest to jednak ta sama historia, którą znamy z pierwszych odsłon cyklu oraz wersji z 2011 roku. Na skutek wydarzeń z Mortal Kombat 11 znaleźliśmy się w nowej linii czasu, w której role poszczególnych bohaterów oraz ich wzajemne relacje mocno się pozmieniały. Przykładowo, Liu Kang i Raiden zamienili się miejscami, a Scorpion i Sub-Zero są braćmi.

Z perspektywy fana serii obserwowanie tych przetasowań oraz jak wpływają na rozwój wydarzeń to nie lada gratka. Zresztą próba przywrócenia historii na „właściwe” tory przez niektórych bohaterów jest jednym z głównych motorów napędowych fabuły.

Każdy znajdzie coś do roboty

A co jeśli – szok! – nie gracie w bijatyki dla fabuły? Wtedy nadal będziecie mieli co robić. Na pojedynczego gracza czekają Wieże (czyli klasyczny tryb Arcade) oraz Inwazje. Ten ostatni tryb zastąpił niejako Żyjące Wieże z poprzedniej części i podejrzewam, że wielu graczy wciągnie na długie godziny. Poruszamy się w nim po specjalnej planszy, biorąc udział w kolejnych walkach i odblokowując nowe gadżety. Całość ma mieć strukturę sezonową, więc co jakiś czas w Inwazjach czekają na nas nowe atrakcje. Łyżką dziegciu jest natomiast fakt, że wspomniany tryb wymaga ciągłego dostępu do sieci. Offline w Inwazje nie pogramy.

Mortal Kombat 1 recenzja


Oczywiście oprócz tego mamy rozbudowany tryb multiplayer – zarówno przy jednej maszynie, jak i sieciowy – oraz trening. Ten ostatni został zintegrowany z bardzo dobrze przygotowanym samouczkiem, który przeprowadza gracza przez wszystkie najważniejsze mechaniki występujące w grze. Jeśli nie mieliście wcześniej doświadczenia z serią, warto go odfajkować.

Mortal Kombat 1 recenzja

Jeśli chodzi o sieciowy multiplayer, mamy tu do czynienia z branżowym standardem, a więc podziałem na potyczki rankingowe, casual, turnieje itd. O czym warto wspomnieć – i pochwalić – to zastosowanie przez producenta kodu typu rollback. W praktyce oznacza to mniejsze problemy z opóźnieniami i synchronizacją, choć te w przypadku słabego połączenia po którejś ze stron nadal mogą wystąpić. Generalnie jednak wrażenia z rozegranych przeze mnie online starć były raczej pozytywne.

Ta sama gra, nowe zasady

A co się zmieniło w mechanice? Całkiem sporo. Jako że jestem raczej niedzielnym graczem, nie będę tu wchodził w szczegóły na temat balansu, klatek animacji i kar na blokach, bo są ludzie, którzy znają się na tym lepiej. Zamiast tego skupię się na dużych zmianach, bo tych też jest kilka.

Mortal Kombat 1 recenzja

Najważniejszą nowością jest wprowadzenie systemu Kameo. Przed każdą walką oprócz naszej postaci wybieramy bohatera, który będzie nas podczas starcia wspierał. Możemy go potem w dowolnym momencie wezwać, by wykonał jeden ze swoich ataków. W praktyce nowa mechanika pełni podobną rolę do styli znanych z poprzednich odsłon cyklu. Różnica polega na tym, że zamiast wybierać ataki z puli dostępnej dla danego zawodnika, tutaj są one przypisane do postaci Kameo.

Podejrzewam, że niektórzy gracze będą płakali nad utratą możliwości spersonalizowania zestawu ciosów swojego ulubionego zawodnika, ale w ogólnym rozrachunku uważam to za zmianę na plus. Dzięki systemowi Kameo nie muszę już zgadywać, tylko dokładnie wiem, czego mogę spodziewać się po moim przeciwniku.

Mortal Kombat 1 recenzja


Trochę bardziej ubolewam nad rezygnacją z interaktywnych elementów aren. Podejrzewam, że to także ukłon w stronę przewidywalności i sceny turniejowej, ale odbiera sporo frajdy z rekreacyjnego naparzania się z kolegami przy jednym ekranie.

Generalnie jednak mimo zmian w Mortal Kombat 1 grało mi się po prostu dobrze. Mechanicznie nie ma tu rewolucji, ale być nie musi – w końcu twórcy gry mieli 30 lat na dopracowanie swojej sprawdzonej formuły. I to czuć. Siadając do nowej odsłony można po prostu wziąć pada do ręki i zająć się klepaniem rywali po mordach.

Krwawa jatka nigdy nie była tak piękna

W immersji na pewno pomaga rewelacyjna oprawa graficzna. Ogrywana przeze mnie wersja na PlayStation 5 prezentuje się po prostu PRZE-PIĘK-NIE. Zaryzykuję stwierdzenie, że jest to z najładniejszych gier, jakie było mi dane oglądać na tej konsoli. Postacie oraz areny są pełne szczegółów, a efekty świetlne prezentują się naprawdę obłędnie, nadając całości niemalże pocztówkowego charakteru.

Mortal Kombat 1 recenzja

Co warto podkreślić, te zachwyty dotyczą nie tylko warstwy technicznej, ale i nowego kierunku artystycznego, który mocno odbiega od tego, co znamy z poprzednich odsłon. Wystarczy spojrzeć na dowolny trailer lub chociażby okładkę gry, że nowemu Mortalowi estetycznie bliżej do romantycznej sielanki niż okładki albumu deathmetalowego. 

Oczywiście taki kierunek może się komuś podobać lub nie, natomiast ma swoje podstawy fabularne, co prywatnie odbieram bardzo na plus. Tradycjonalistów, którzy tęsknią za skąpanymi w mroku lochami i walającymi się wszędzie kościotrupami, mogę natomiast uspokoić – też je tutaj znajdziecie. Ba, skontrastowane z sielankowym klimatem reszty gry robią znacznie lepszą robotę.

Mortal Kombat 1 recenzja


No i nie zabrakło znaku rozpoznawczego serii: Fatality. Zresztą nie tylko Fatality, bo mamy jeszcze Brutality i Fatal Blowy oraz cały asortyment komicznie brutalnych ciosów, na których widok oczy same odwracają się od ekranu. Czy całe to gore wnosi cokolwiek do rozgrywki? Absolutnie nic. Stanowi natomiast istotny element tożsamości Mortal Kombat, więc nie mogło go zabraknąć. No i trzeba przyznać – w nowej odsłonie prezentuje się naprawdę obrzydliwie (co w tym przypadku jest komplementem).

Co słychać?

Oprawa dźwiękowa wzbudza nieco bardziej mieszane uczucia. Z jednej strony mamy świetne efekty dźwiękowe i rewelacyjny voice acting. Z kolei muzyka… jest. To znaczy, chyba jest. Mimo ogrania tytułu na potrzeby recenzji nie mogę sobie przypomnieć ani jednego utworu ze ścieżki dźwiękowej.

Cóż, jest powód, dla którego jedynym utworem kojarzonym z serią nadal pozostaje Techno Syndrome z filmowej adaptacji.

Płać i płacz

Zanim przejdziemy do podsumowania, warto jeszcze pochylić się nad jednym wątkiem: monetyzacją. Mortal Kombat 11 przypominał pod tym względem darmową grę mobilną, oferując na każdym kroku zakup płatnych wspomagaczy, skórek i dodatkowej waluty. Do tego miał na pierwszy rzut oka dość skomplikowany model DLC.

Mortal Kombat 1 recenzja

Mortal Kombat 1 na pierwszy rzut oka nie wypada pod tym względem aż tak źle. Co prawda płatna waluta i skórki premium nadal są w grze, ale nie jesteśmy nimi atakowani na każdym kroku. Czas pokaże, jak długo taki stan rzeczy się utrzyma.

Co do DLC, tutaj sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Jeszcze przed premierą twórcy zapowiedzieli, że płatny Kombat Pack 1 będzie zawierał aż sześć nowych postaci. I z jednej strony fajnie, ale… (tu niewielki spoiler) część z nich już jest w grze i spotykamy je w trybie fabularnym. Co więcej, w paczce nie znajdziemy Shang Tsunga, który rozdawany był wyłącznie w przedsprzedaży, a obecnie trzeba go dokupić osobno.

Mortal Kombat 1 recenzja


Oczywiście DLC z dodatkowymi wojownikami to w branży norma i sposób na finansowanie dalszego wsparcia tytułu. W tym konkretnym przypadku trudno jednak nie odnieść wrażenia, że z podstawowej gry wycięto sporą część zawartości, by wyciągnąć od graczy dodatkową gotówkę. Niech każdy ocenia jak chce, ale osobiście mimo dużej dozy wyrozumiałości czuję się przez wydawcę nieco oszukany.

Podsumowanie

Zostawiając jednak z boku kwestie finansowe, z czasu spędzonego z Mortal Kombat 1 jestem bardzo zadowolony i na pewno będę do tej gry często wracał. To kawał świetnego tytułu, w którym odnajdą się zarówno weterani serii, jak i osoby, które znają ją wyłącznie ze słyszenia. Jeśli lubicie bijatyki – brać i się nie zastanawiać, bo okładanie sobie mordy i wyrywanie kręgosłupów bawi tak jak zawsze.

Ocena końcowa: 9/10

Plusy:

  • Przepiękna grafika
  • Rozbudowany tryb fabularny
  • Dobrze napisana historia
  • Solidna warstwa mechaniczna
  • Funkcjonalny samouczek
  • Multiplayer online na bazie systemu rollback
  • Przystępna dla nowych graczy

Minusy:

  • Agresywna monetyzacja
  • Nijaka oprawa muzyczna
  • Tryb Inwazji dostępny wyłącznie online

Grę do recenzji dostarczyła firma Cenega

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne

Źródło tekstu: własne