DAJ CYNK

Steam Deck to fajny sprzęt, ale skończy marnie. Powiem Ci dlaczego

Piotr Urbaniak (gtxxor)

Sprzęt


Ehh, ten Steam Deck. Zacznijmy małym zadaniem: podaj choć jeden przykład hardware'u Valve, który stał się czymś więcej niż ciekawostką. 

Budowanie marki wokół innowacji to oczywiście świetna sprawa. Gorzej, gdy w pewnym momencie kreatywność staje się brzemieniem. Do tego stopnia, że kolejne pomysły materializowane są nawykiem, bez względu na ich realną wartość i możliwości wykonawcze. 

Popularyzując cyfrową dystrybucję gier, Gabe Newell zapewnił sobie, mówiąc kolokwialnie, rurociąg z hajsem. Bloomberg szacuje jego aktualny majątek na ponad 8 mld dol. i więcej chyba dodawać nie trzeba. Niemniej podczas gdy sam klient Steam urósł do rangi ikonicznej, przyciągając każdego miesiąca ponad 120 mln graczy z całego świata, sprzęt firmowany charakterystycznym logo z korbowodem to seria efektownych kraks z żelbetową ścianą

Co zabawne, chwilami można odnieść wrażenie, że jest to wręcz fatum ciążące nad Gabe'em i jego Valve, bo teoretycznie wszystko gra. Jest pomysł, całkiem konsekwentna realizacja i oczywiście mocarny marketing, a na końcu i tak klient do portfela sięgnąć nie chce. Zostawmy jednak wątek sił nadprzyrodzonych i pomówmy o faktach: o ile platforma Steam to strzał w dziesiątkę, o tyle prezentowane pomysły na innowacje sprzętowe są... dyskusyjne

***

Lokalny streamer Steam Link w wielu przypadkach można było zastąpić zwykłym kablem HDMI, co wychodziło i taniej, i lepiej pod względem jakości oraz opóźnień. Finalnie wylądował na wyprzedaży, pchany za czapkę gruszek. Steam Controller okazał się krokiem w ślepą uliczkę; panele dotykowe nie zastąpiły gałek analogowych. Projekt umarł śmiercią naturalną, podkopywany przez coraz gorsze wsparcie. Na gogle Valve Index wydano tymczasem dosłownie jedną sensowną grę, obrazującą potencjał tego sprzętu – Half-Life: Alyx. Poza tym owa zabawka istnieje, jest dalej oferowana i właściwie to wszystko, co można tutaj powiedzieć.

Ach, i jeszcze Steam Machines. Choć to już niezupełnie produkt Valve, a raczej pewna koncepcja, którą usiłowano scedować na firmy trzecie. Bądź co bądź, ze skutkiem równie mizernym co zazwyczaj. Kilka filigranowych komputerków w standardzie ITX oklejono logiem Steama, by zyskać pretekst do podbicia ich cen znacząco ponad oferowaną specyfikację. A dodajmy, że działo się to jeszcze w czasach, gdy miniaturyzacja oznaczała liczne kompromisy na polu wydajności, a mobilne karty graficzne były cieniem swych desktopowych odpowiedników. Nie, to nie mogło skończyć się sukcesem.

Zestawiwszy cały ten bałagan, wniosek może być tylko jeden: Gabe na rynku hardware'u sobie nie radzi. Ale dlaczego? Stwierdzenie, że nie rozumie potrzeb graczy byłoby absurdalne. Ja twierdzę inaczej: Steam regularnie idzie na rympał i na tym właśnie cierpi

***

Gdyby architekci Steam Linka poczekali na rozwój chmury, to mogliby stworzyć nie lokalną protezę, lecz wielozadaniową przystawkę na wzór doskonałego Nvidia Shield TV. Z kolei Steam Controller, wydany parę lat później, z dużą dozą prawdopodobieństwa uniknąłby problemów z niedopracowaną stroną sensoryczną. Nawet dla VR-u byłaby szansa, jeśli tylko klienci dostaliby argument w postaci mięsistej biblioteki tytułów. Nie wspominając już o Steam Machines, które w dzisiejszym wcieleniu mogłyby mieć nie cherlawego GTX 750 Ti (wypudrowanego na GTX 860M lub 960M), lecz chociażby RTX 3060.

Zobacz: Valve prezentuje konsolę Steam Deck. Znamy ceny

Teraz – po kilku wpadkach w dziedzinie urządzeń stacjonarnych, Gabe i ekipa biorą się za granie w terenie. I muszę z bólem serca przyznać, że choćbym stanął na głowie i zaklaskał uszami – a uszu Jurka Urbana nie mam – nie potrafię znaleźć ani jednego argumentu przemawiającego za tym, że rzeczony handheld nie podzieli losu innych hardware'owych wyskoków Valve. 

Rozumiem i personalnie nawet doceniam ideę zabrania pecetowych gier na wypad za miasto, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że mając na uwadze wyłącznie to nośne hasło, kompletnie pominięto aspekt logiczny. Jak zawsze.

Układ Radeon z 512 CU, który ma czuwać w Decku nad renderowaniem grafiki, nie budzi zaufania. Jego aktualny odpowiednik, Vega 8 drugiej generacji, w wielu tytułach literalnie wymięka, serwując spadki do 20-25 kl./s nawet w śmiesznie niskiej rozdzielczości 720p i na detalach low. Niech architektura RDNA 2 zapewni nawet 50 proc. wzrost wydajności na jednostkę obliczeniową – dalej mało. Powiedzmy, że dzisiaj na granicy, ale gry też nie będą stać w miejscu i czekać na Steam Decka. Na pocieszenie: nie należy mówić o błędzie inżynierów, ale fizycznym ograniczeniu rozmiaru krzemu w ciasnej, mobilnej konstrukcji. Tylko, co z tego, skoro gracz znów zostaje z ręką w nocniku.

***

Steam Deck to kolejny już sprzęt Gabe'a, który fajnie wygląda na koncepcyjnych wideo, ale rozkracza się na realiach. Jest zbyt słaby do obsługi pecetowych AAA, a jeśli ma celować w indie – to sorry, bo tam niepodzielnie dominuje Nintendo Switch, w dodatku z genialnymi exclusive'ami. Poza tym tego rodzaju projekt już były. Nie tylko w postaci dość znanej w środowisku serii GPD Win, ale choćby Aya Neo, który nawiasem, ma bardzo podobną do Decka specyfikację z AMD Ryzenem 4500U na czele.  Żaden jeszcze nie zdołał wyjść poza ramy egzotycznej ciekawostki. Doklejenie logo Steama niewiele zmienia.

Czy nie widzę przyszłości dla pecetowych handheldów? Bynajmniej – ale to jeszcze nie ten moment. Patrząc na to, co mieliśmy do dyspozycji jeszcze trzy-cztery lata temu, wydajność iGPU rośnie w tempie imponującym. Już teraz integry zabiły właściwie cały segment low-end dedykowanych kart graficznych. Ręka w górę, kto pamięta takie wynalazki jak GT 610 czy GT 630, pieszczotliwie zwane wyświetlaczami pulpitu. 

Wierzę, że za kolejne trzy-cztery lata zagrożony stanie się mainstream, jednak to dopiero melodia przyszłości. Valve tymczasem się spieszy. Tak, jak śpieszyło się ze Steam Linkiem, Controllerem czy Machines, a historia dobitnie pokazuje, że pośpiech dobrym doradcą nie jest

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Materiały prasowe

Źródło tekstu: Valve, oprac. własne