Huawei Watch Ultimate to jeden z najładniejszych i najciekawszych smart zegarków na rynku. Chociaż ma specjalne funkcje nurkowe, sprawdzi się podczas biegania i innych aktywności sportowych, nie zawiedzie na wycieczce w górach, pozwoli też zadbać o zdrowie. Do ideału jednak sporo brakuje.
Prezentując model Watch Ultimate, Huawei wkracza na całkiem nowe dla siebie rejony – i to podwójnie. Po pierwsze producent podwyższył poprzeczkę jakościową, stosując nowy, bardziej wytrzymały stop na bazie cyrkonu, a także dopracowując detale wykończenia, biorąc za wzór szwajcarskie zegarki automatyczne.
Druga zmiana dotyczy nowych możliwości zegarka – a więc przede wszystkim funkcji komputera nurkowego. To specyficzny, odrębny rynek elektroniki noszonej, na którym wśród popularnych producentów mocną pozycję ma Garmin ze swoją serią reprezentowaną obecnie przez zegarek Descent Mk2i. To dość drogi model za 5-6 tys. zł, który jednak kusi wieloma zaawansowanymi funkcjami smart, co pozwala zracjonalizować spory wydatek.
Bezpośrednim konkurentem zegarka Huawei, przynajmniej biorąc pod uwagę cenę, jest Suunto D5, który ma jednak mniej funkcji smart.
Huawei Watch Ultimate jest więc tańszy niż zegarek Garmina, prawdopodobnie bardziej opłacalny niż Suunto D5, ale wciąż stanowi poważny wydatek. Jak więc jest z funkcjonalnością?
Huawei Watch Ultimate powstał w dwóch wersjach. Tańsza za 3299 zł to Expedition w kolorze stalowym z czarnym bezelem oraz czarnymi paskami (standardowym i nurkowym) z HNBR, czyli niealergizującego uwodornionego kauczuku. Droższa za 4199 zł to Voyage w kolorze srebrzystym z niebieskim bezelem oraz tytanową bransoletą i niebieskimi paskami z HNBR (standardowym i nurkowym).
Paski z HNBR zapewniają większą odporność niż zwykła guma, wysoką wytrzymałość na ścieranie i inne urazy mechaniczne, na skrajne temperatury, a także na wodę w każdych warunkach i oleje. Poza wersją standardową paska w zestawach są też paski przedłużone – służące do zapięcia na kombinezonie nurkowym.
Rozstrzał cenowy między modelami Expedition i Voyage to aż 900 zł. Poza akcesoriami oraz wykończeniem koperty żadnych różnic między nimi nie ma, technicznie są to te same urządzenia. Skąd więc aż taka wysoka cena droższego modelu? Widać tak producent wycenił tytanową bransoletę, dodając do tego „podatek za wygląd premium”. Chociaż obydwa warianty są bardzo ładne, to model Voyage, nawiązujący do automatycznych diverów, do szwajcarskiej estetyki, wręcz zachwyca. Wygląda też na znacznie droższy – i nie dziwne, bo ten wariant jest bardzo mocno inspirowany zegarkiem Omega Seamaster Diver za 26 tys. zł.
Na jego tle model Expedition wydaje się mniej efektowny, bardziej dyskretny, na pierwszy rzut oka wygląda trochę jak inne smartwatche. Wystarczy jednak drugie i trzecie spojrzenie, by dostrzec, że jest to również dopracowany stylistycznie model.
W sklepie producenta oferowana jest również wersja Expedition w wariancie z dodatkową, tytanową bransoletą – całość oznacza wydatek 3699 zł, czyli o 400 zł więcej.
Źródło zdjęć: Telepolis.pl
Źródło tekstu: wł.