DAJ CYNK

Co ty wiesz o graniu na telefonie. Razer zmienia zasady gry

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Testy sprzętu

Razer Kishi V2 - test


Razer Kishi V2 to nowa wersja wysokiej klasy kontrolera dla urządzeń mobilnych. Jak spisuje się w praktyce?

Podsumowanie | Ocena końcowa: 8/10

Razer Kishi V2 to pod wieloma względami kontroler idealny. Przyciski są wygodne i responsywne, konstrukcja stabilna, a jakość wykonania stoi na wysokim poziomie. Jasne, niewielkie gabaryty wymuszają pewne kompromisy. Na pewno nie jest to wymarzony kontroler do grania w samochodówki czy szybkie FPS-y, bo tutaj trzeba precyzji, której tak małe urządzenie nie jest w stanie zapewnić. Generalnie jednak nowy produkt Razera jest jednym z lepszych sposobów na zrobienie ze smartfona przenośnej konsolki

Nie jest to rzecz jasna urządzenie bez wad – na pewno mogłoby być mniejsze po złożeniu i nieco tańsze. Ale z drugiej strony dla tej garstki entuzjastów, która w ogóle będzie nim zainteresowana, to doskonały wybór. 

Wady

  • Wysoka cena
  • Mało mobilny, nawet po złożeniu
  • Plastikowa konstrukcja
  • Niezbyt precyzyjne analogi
  • Niewielkie gabaryty utrudniają granie w część tytułów
  • Ograniczony dostęp do portu USB

Zalety

  • Wygodne sterowanie w grach retro
  • Responsywne przyciski
  • Analogowe triggery
  • Szeroka kompatybilność ze smartfonami
  • Brak konieczności ładowania i opóźnień sygnału

Kontroler dla wymagających

Kontrolery do smartfonów to segment rynku, który Razer próbował podbić kilkukrotnie. Mieliśmy Raiju Mobile, mieliśmy Razer Junglecat i wreszcie mieliśmy Razer Kishi, który z tej grupy wydawał się najciekawszą propozycją. Nie był idealny, ale w sklepach i tak trudno było znaleźć lepszą alternatywę dla entuzjastów mobilnego grania.

Razer Kishi V2 - test

Niedawno na rynku pojawiła się druga generacja kontrolera Razer Kishi. Oferuje ona względem poprzednika kilka usprawnień. Niestety jest też droższa. Razer Kishi V2 na oficjalnej stronie producenta wyceniono na 99 dolarów. Należy się spodziewać, że kiedy produkt trafi do polskich sklepów, trzeba będzie zapłacić za niego grubo ponad 500 zł.

Co w tej cenie dostajemy? W zasadzie to sam kontroler. Tylko tyle i aż tyle. No dobra – w pudełku znalazło się jeszcze miejsce dla instrukcji obsługi oraz zestawu dodatkowych gumek, dzięki którym pada można wygodnie dopasować do mniejszych smartfonów.

Minimalizm i plastiki

Osoby kojarzące markę Razer nie powinny być designem Kishi V2 zaskoczone. Co prawda nie znajdziemy tutaj podświetlenia RGB, ale za to minimalistyczna stylistyka z dominacją wszechobecnej czerni jest doskonale znana z innych produktów producenta.

Razer Kishi V2 - test


To, co przykuwa uwagę, to niecodzienna konstrukcja kontrolera. Mamy tu do czynienia z konstrukcją teleskopową. Pad składa się z dwóch części połączonych za pomocą rozsuwanego pałąka. Telefon umieszczamy między nimi i podłączamy do wbudowanego złącza USB-C, otrzymując coś, co na pierwszy rzut oka przypomina Nintendo Switch oraz handheldy PlayStation.

Tu jednak pojawia się pierwsza duża różnica w porównaniu z pierwszym Kishi, gdzie zamiast sztywnego pałąka wykorzystano kawałek taśmy. Nowe rozwiązanie jest pod wieloma względami lepsze: gwarantuje lepszą sztywność konstrukcji i jest łatwiejsze w obsłudze. Poprzednika można jednak było złożyć do bardzo kompaktowej formy i wrzucić do plecaka bez ryzyka uszkodzenia. Z nowym modelem tego nie zrobimy – nawet w minimalnym ustawieniu pałąk ma co najmniej 9 cm długości i wydaje się podatny na złamanie.

Razer Kishi V2 - test


Jest to zresztą obawa, która sięga znacznie głębiej, bo do kwestii wykonania Razer Kishi V2. Kontroler jest w całości z plastiku. Tworzywo jest matowe, przyjemne w dotyku i wydaje się odporne na odciski palców oraz drobne zarysowania. Ale poważniejsze uszkodzenia np. na skutek upadku? Tego nie byłbym już taki pewny.

Układ kontrolera inspirowany jest padami do Xboksa, aczkolwiek z kilkoma istotnymi modyfikacjami, m.in. poprzez dodanie dwóch programowalnych przycisków obok triggerów. Same klawisze są responsywne i mają przyjemny klik. W przeciwieństwie do pierwszej generacji, gdzie zastosowano przyciski membranowe, tu mamy przełączniki mechaniczne, co oceniam jako zmianę bardzo pozytywną. 

Warto wspomnieć, że Razer Kishi V2 jest jednym z niewielu kontrolerów na rynku wyposażonych w analogowe triggery. Przydatna rzecz, szczególnie jeśli planujemy grać w wyścigi i streamować gry z platform, gdzie takie rozwiązanie jest standardem.

Razer Kishi V2 - test

Gałki analogowe wyglądają natomiast i zachowują się identycznie jak te, które znajdziemy w Nintendo Switch. Spełniają swoją rolę, jednak taka konstrukcja ogranicza nieco ich użyteczność. Ze względu na niski profil drążka precyzja mocno ustępuje tej, którą kojarzymy z analogami w „dużych” kontrolerach. Daje się to we znaki m.in. w szybkich FPS-ach i grach wyścigowych, do których Kishi V2 zdecydowanie nie został stworzony.

Mały może mniej

Komfort grania to zresztą obszar, co do którego każdy będzie musiał wyrobić sobie opinię samemu. Bo nie da się ukryć, że konstrukcja i gabaryty Kishi V2 wymuszają pod tym względem pewne kompromisy. Brak wyprofilowanego uchwytu i umieszczone blisko siebie klawisze utrudniają znalezienie takiej pozycji, która zagwarantuje nam wygodny dostęp do całego kontrolera. 

Razer Kishi V2 - test


Nie jest to problem w grach retro, gdzie często wystarczy krzyżak i przyciski ABXY. Tutaj pad Razera jest w swoim żywiole i sprawdza się idealnie. Gorzej sprawa wygląda w produkcjach z bardziej nowoczesnym układem sterowania, gdzie regularnie musimy sięgać do obydwu gałek analogowych i przycisków R i L. W takiej sytuacji Kishi V2 nadal potrafi zaoferować wyższy komfort niż przyciski ekranowe, ale jeśli poznamy go wyłącznie od tej strony… cóż, nie nazwałbym tego doświadczeniem, na które warto wydać 500 zł.

Prościej się nie da

Razer Kishi V2 ze smartfonem łączy się za pomocą złącza USB-C lub Lightning, jeśli zdecydujemy się na wersję dla iPhone’a. Sam dostałem do testów ten pierwszy wariant. Kompatybilność z różnymi modelami telefonów stoi na wysokim poziomie. Na oficjalnej liście udostępnionej przez producenta znajduje się m.in. seria Samsung Galaxy S22, co oznacza, że spokojnie damy radę podłączyć nawet takiego molocha jak Samsung Galaxy S22 Ultra. Sam w trakcie testów parowałem go przede wszystkim z nieco mniejszym OnePlusem Nordem 2 i – co mnie bardzo ucieszyło – nie musiałem do grania zdejmować etui.

Razer Kishi V2 - test

Połączenie po USB-C ma swoje plusy. Przede wszystkim proces łączenia jest dużo prostszy niż w przypadku kontrolerów Bluetooth, nie musimy się martwić o żadne opóźnienia, a sam kontroler nigdy się nie rozładuje, bo nie ma swojego akumulatora. Minus jest jeden, ale za to dość istotny – nie mamy dostępu do portu USB w telefonie. Co prawda Kishi V2 został wyposażony w dodatkowe złącze, które pełni rolę przedłużacza, jednak może ono być wykorzystywane wyłącznie do ładowania telefonu. Jeśli chcielibyśmy za jego pomocą podłączyć np. adapter słuchawkowy, to nic z tego.

Razer Kishi V2 - test

Dobra wiadomość jest taka, że do korzystania z Razer Kishi V2 nie potrzebujemy żadnego dodatkowego oprogramowania. Kontroler jest rozpoznawany natychmiast po podłączeniu do telefonu i nie musimy wykonywać żadnych dodatkowych kroków, by wykorzystać go w grach. Problemy mogą się natomiast pojawić na poziomie konkretnych tytułów. Obsługa kontrolerów w grach mobilnych pozostaje niestety dość wybiórcza i tego niestety nie przeskoczymy. Nie jest to problem samego Kishi, ale na pewno coś, co warto mieć na uwadze, jeśli zdecydujemy się na jego zakup.

W tytułach z natywnym wsparciem dla padów bohater testu spisuje się wzorowo. Doskonale sprawdza się również w parze z emulatorami oraz usługami streamingu gier. Ba, zaryzykuję stwierdzenie, że to właśnie w tych zastosowaniach Razer Kishi V2 rozwija skrzydła i pokazuje swój pełny potencjał.

Razer Kishi V2 - test


Ale mogłoby być taniej

I w sumie to dobry moment, żeby zastanowić się chwilę nad jego ceną. Czy rzeczywiście warto wydać na niego ponad 500 zł? Cóż… to zależy. Jeśli na co dzień nie gramy na smartfonie albo gramy tylko okazjonalnie i spodziewamy się, że Razer Kishi to zmieni, to prawdopodobnie czeka nas rozczarowanie. Na tle kontrolerów z „dużych” konsol testowany produkt może się wydawać dość przeciętny, a i koślawa obsługa kontrolerów w grach mobilnych nie poprawia sytuacji.

Jeśli jednak traktujemy granie na smartfonie na poważnie, sytuacja wygląda trochę inaczej. Może mamy swój ulubiony tytuł, który pozwala na wykorzystanie kontrolera? A może skłaniamy ku emulatorom i streamingowi? Wtedy zakup Razera Kishi V2 nabiera sporo sensu. Głównie dlatego, że trudno na rynku o sensowne alternatywy, szczególnie jeśli szukamy produktów dostępnych od ręki w polskich sklepach. Jasne, nie zmienia to faktu, że jego cena jest wygórowana, ale na sam kontroler przynajmniej zdaje egzamin z nawiązką.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne

Źródło tekstu: własne