DAJ CYNK

Sonos Five | szybki test wysokiej klasy inteligentnego głośnika

Anna Rymsza (Xyrcon)

Testy sprzętu

 

Sonos Five to największy smart-głośnik w rodzinie Sonos. Rozmarami blisko mu już do porządnej kolumny, mocy jest aż nad to, na jakość dźwięku nie można narzekać. To nie koniec – Sonos Five świetnie odnajdzie się w inteligentnym domu. Dużym domu.

Podsumowanie | Ocena końcowa: 8,5/10

Głośnik Sonos Five został odświeżony (wcześniej tę pozycję zajmował Sonos Play:5). Ma teraz więcej pamięci, szybszy procesor niż poprzednik i bardziej stonowane wzornictwo. Zmianę wyglądu zaliczam na plus – urządzenie jest duże (203 x 364 x 154 mm, 6,36 kg), ale totalnie wtapia się w tło. Już poprzednia wersja była nienachalna, ale nowego Five'a zwyczajnie można przegapić. Biały model świetnie mi się komponuje z białymi ścianami. Wykończenie jest matowe i bardzo dobrze się je czyści. Sonos Five jest też odporny na wilgoć i mógłby stać w łazience.

Nie polecam go „na start” ze względu na wysoką na cenę – 2479 zł w dniu pisania tego artykułu. To brzmienie i wygoda korzystania są warte takich pieniędzy, ale moim zdaniem na początek lepiej sięgnąć po Sonosa, do którego można podłączyć więcej urządzeń, na przykład przez Bluetooth – tu go zabrakło. Jednak jeśli już masz jakieś urządzenie Sonos lub kupujesz więcej niż jedno – śmiało!

Zalety:

  • Świetny dźwięk, szeroka scena z Trueplay
  • Dyskretne wzornictwo, wersja czarna i biała do wyboru
  • Łatwa obsługa, bezproblemowe działanie
  • Długa lista usług sieciowych, które można połączyć
  • Wejście liniowe z przedwzmacniaczem (nie zastąpi przedwzmacniacza do gramofonu) i Ethernet

Wady:

  • Brak połączenia przez Bluetooth
  • Niemal zerowa współpraca z Windowsem (w porównaniu do macOS i iOS)
  • Brak poleceń Siri (to akurat celowy zabieg Apple)
  • Relatywnie wysoka cena

Brzmienie i Trueplay 

Druga spora zmiana to możliwość dopasowania brzmienia do pomieszczenia, czyli Trueplay. I bez tego scena muzyczna jest zaskakująco szeroka, ale dopasowanie ustawień do kształtu pomieszczenia pomaga jeszcze dograć detale. Jak to działa? Trzeba przejść się z telefonem po całym pomieszczeniu, podnosić go i opuszczać, podczas gdy głośnik odtwarza rytmiczny dźwięk. W ten sposób oprogramowanie zmierzy sobie opóźnienia, odbicia i zniekształcenia, które mogą się pojawić. Mój salon jest połączony z kuchnią, nie ma sporej części jednej ściany, a do tego rzadko słucham muzyki idealnie na środku. Akustycznie jest tu co najwyżej średnio. Czy Trueplay zmienił moje życie? Cóż… to jedna z tych funkcji, bez których żyje się i tak dobrze, ale gdy się już pozna, strach ją wyłączyć. Dla mnie to znak, że Trueplay działa jak trzeba.

Sonos Five widok z boku

Sonos Five biały z boku

Pierwsze, co rzuca się w oczy po zastosowaniu konfiguracji Trueplay, to mniej basu. Na domyślnych ustawieniach Sonos Five łupie, że aż panele z podłogi zrywa. Przy tym brakuje wyrazistości, można zagubić nieco wyższych tonów i niuansów. Nie jest to coś, co przeszkadza od razu. Pierwsze wrażenie po uruchomieniu Sonosa Five było bardzo dobre. Po dłuższym słuchaniu jednak zaczęło mi przeszkadzać pewne „rozmemłanie” basów. To niedopuszczalne w sprzęcie tej klasy.

Truplay uratował sytuację i poprawił i tak już dobrą dynamikę. Basy są nie mniej potężne, ale gdy słychać uderzenie („bum”), słychać je szybko i dynamicznie, a nie przeciągnięte („bummm”). Ponadto dźwięk jest mniej przytłaczający. Gdy odwróciłam się bokiem do Sonosa Five przed konfiguracją, czułam niemal fizyczny nacisk ciśnienia akustycznego, pochodzący z jednej strony pokoju. To uczucie znikło po konfiguracji, co potwierdziło kilka ślepych prób na różnych utworach (od Abby po Żywiołaka). Myślę, że efekt można porównać do tego, co oferują słuchawki z możliwością indywidualnej konfiguracji dźwięku przestrzennego (Creative Super X-Fi, Sony z ANC i podobne). Dodatkowo można dopasować dźwięk do własnych upodobań, korzystając z manualnego korektora i kompresora. Przy maksymalnej głośności Sonos Five jest w stanie przekroczyć 86 dBA.

Poza tym mogę powiedzieć, że dźwięk z Sonos Five jest czysty, wyraźny i w pewnym sensie surowy. Myślę, że przypadnie do gustu fanom sprzętu „studyjnego”, zresztą tak właśnie jest przedstawiany przez producenta. Konstrukcja składa się z sześciu głośników – trzech średnio-nisko tonowych i trzech wysokotonowych. Głośniki są skierowane w różnych kierunkach, co zapewnia świetną przestrzeń i szeroką scenę (dlatego przy układaniu pary stereo trzeba zwrócić uwagę na to, gdzie jest logo Sonos, a pojedynczego nie należy stawiać w pionie).


W trybie czuwania (podłączony do Wi-Fi) Sonos Five pobiera 3 W. Rozkręcony do maksymalnej głośności podczas odtwarzania przez AirPlay pobiera do 28 W, ale tak się nie da słuchać. Przy standardowym używaniu (odtwarzanie z Tidala na niewielkiej głośności) Sonos Five pobiera 8,3 W. Pobór prądu jest ściśle związany z głośnością.

Im więcej, tym lepiej

Jak każdy smart-sprzęt, Sonos Five dużo zyskuje w towarzystwie innych połączonych urządzeń, a już najwięcej w towarzystwie innych głośników Sonos. Z dwóch można oczywiście złożyć parę stereo, która zastąpi tradycyjne kolumny. Doskonale sprawdzi się jako uzupełnienie soundbara Sonos Arc, który także obsługuje Trueplay. Jeśli do towarzystwa dostaną subwoofer, będą nie do pokonania. Jeśli nie jesteś miłośnikiem soundbarów, możesz do Five dołożyć na przykład dwa Sonosy One w układzie stereo. To oczywiście pod warunkiem, że masz ogromny salon. Na moim 16-metrowym kawałku podłogi sam Five tak daje do wiwatu, że nic więcej mi tu nie jest potrzebne. 25% zakresu regulacji głośności to aż nadto.

Ogromną zaletą systemu Sonos jest system multiroom, czyli możliwość połączenia głośników w jednej sieci w taki sposób, by muzyka grała w każdym pomieszczeniu… ta sama albo inna. System obsługuje do 32 pomieszczeń. Od kiedy Sonos ma w ofercie także głośnik przenośny Sonos Move, można część tego systemu nosić ze sobą, wyjść z nią do ogródka albo zabrać na działkę. Wszystkimi głośnikami można sterować z jednej aplikacji, można je dowolnie łączyć w zestaw i rozłączać. Ten system działa bajecznie, a dla posiadaczy Maców i iPhone'ów to jest po prostu raj. W pakiecie jest też usypiacz i budzik oraz kontrolki umieszczane na ekranie blokady telefonu. Można też ustawić maksymalną głośność każdego z głośników i włączyć podstawową kontrolę rodzicielską. Aplikacja jest w całości przetłumaczona na język polski i nie widać różnicy między wersją angielską.

Sonos S2 aplikacja mobilna iOS dla Sonos Five

Jedynie do użyteczności aplikacji mam kilka zastrzeżeń – Testuję głośniki Sonos od kilku lat i ciągle się w niej gubię. Łatwiej mi uruchomić Tidala lub Spotify i z poziomu tej apki wybrać, który głośnik ma odtwarzać co i jak głośno, niż ją przeszukiwać. Myślę, że to wina tego, że w każdej z sekcji aplikacji można przejść głębiej, a po opuszczeniu sekcji aplikacja zapamiętuje tę pozycję. Dlatego po powrocie do ustawień mam czasami ekran budzika, autoryzacji aplikacji albo jeszcze coś innego.

Współpraca z innymi urządzeniami sieciowymi również jest możliwa. Najlepiej działa to oczywiście z urządzeniami Apple dzięki obsłudze protokołu strumieniowania mediów AirPlay. Mogę ustawić głośnik lub głośniki Sonos jako domyślne wyjście dźwięku z iPhone'a lub Maca równie łatwo, jakby podłączyła je kablem. Opóźnienie dźwięku jest, ale nie przeszkadza mi ono przy oglądaniu filmów. Można je odczuć dopiero przy graniu a i to wymaga bardzo dynamicznej gry.

Jedyny problem to Siri. Głośniki Sonos nie mają integracji z asystentką Apple, można za to używać ich do rozmawiania z Alexą i Asystentem Google. Obsługa przez Siri wymaga, by dodać głośniki do Apple HomeKit (to w sumie logiczne), a stąd można odtwarzać muzykę tylko w aplikacjach Apple, czyli Apple Music i iTunes. Apple paskudnie zachodzi mnie od tyłu i kieruje w objęcia swojego ślicznie ogrodzonego ekosystemu, z którego nie ma ucieczki. Jestem przekonana, że to celowe działanie i Siri celowo udaje, że nie wie o co chodzi przy pewnych zapytaniach.


Sonos Five można podłączyć i przewodowo. W przeciwieństwie do kolumienki One i przenośnego Move, został wyposażony w wejście liniowe. I to z przedwzmacniaczem! Genialny ruch. Jeśli podłączone tu zostanie „słabsze” źródło dźwięku, można dopasować wzmocnienie tak, by przy każdej zmianie źródła nie kombinować z regulacją głośności. Uwaga! Sonos Five nie zastąpi przedwzmacniacza dla gramofonu. Z wyjściem liniowym z komputera, przenośnym odtwarzaczem i piecykiem gitarowym poradził sobie dobrze. Podłączyłam go też jako wyjście wieży Unitra, ale z niej dźwięk był bardzo cichy. Spodziewałam się wyrównania do poziomu muzyki ze źródeł cyfrowych, ale go nie dostałam. Z aplikacji można w każdej chwili wyciszyć dźwięk, ale da się tu zauważyć spore opóźnienie w reakcji głośnika na to polecenie.


Co ciekawe, Sonos Five zapamiętuje nazwy podłączonych urządzeń i prawidłowo je rozpoznaje. Nie trzeba też korzystać z Wi-Fi, jeśli wolisz podłączyć głośniki kablem ethernetowym, ale do pierwszej konfiguracji Wi-Fi i smartfon są niezbędne. No i konto Sonos. Ewentualnie można sięgnąć po aplikację desktopową, jeśli zamierzasz sterować muzyką z komputera. Ja raczej podłączam Five'a jako wyjście dźwięku z MacBooka.

Poza tym Sonos Five (podobnie jak reszta rodziny) może sam logować się do takich usług jak Spotify, Tidal, Deezer, Apple Music, Audible, Bandcamp, Storytel i wieloma innymi, można też słuchać radia dzięki usłudze Sonos Radio (dostawcą jest TuneIn Radio). Można nawet podłączyć głośnik do Last.fm i jako klient Plex. Z domowym NAS-em czy biblioteką udostępnioną z komputera Sonosy również sobie radzą, bo mogą wykrywać serwery DLNA w sieci.


Sterowanie głośnikiem Sonos Five jest możliwe nie tylko z aplikacji. Na górze (zakładając, że stoi poziomo) znajdują się dotykowe przyciski i dioda stanu. Białe podświetlenie tych elementów można wyłączyć i wtedy wyglądają jak na zdjęciu powyżej. Jedno dotknięcie to oczywiście regulacja głośności i odtwarzaj/pauza. Przejechanie po wszystkich przyciskach przełącza na następną lub poprzednią piosenkę, gdy jest to możliwe. To tyle. W razie gdyby do przycisków dobierał się kot lub dziecko, można je całkowicie wyłączyć w aplikacji.

Warto? Na pewno nie sam Five

Myślę, że kupowanie samego głośnika Sonos Five ma mało sensu. To urządzenie jest za mało uniwersalne, by obsłużyć wszystkie scenariusze. Do samodzielnego używania moim zdaniem lepszy będzie Sonos One z obsługą asystentów głosowych lub przenośny Sonos Move. Sonos Five to doskonały, duży głośnik, który będzie wspaniałym elementem większego zestawu – czy to z soundbarem, dwiema mniejszymi kolumnami w systemie przestrzennym czy jako główny głośnik salonowy, gdy w pozostałych pomieszczeniach znajdują się inne modele.

Sonos Five biały zbliżenie na logo Sonos

Pełna specyfikacja głośnika Sonos Five:

  • przetworniki: 3 mid-woofery (na dole) i 3 tweetery (na górze);
  • wzmacniacz: 6 cyfrowych wzmacniaczy Class-D, dostrojonych do głośników;
  • sieć: 802.11b/g, 10/100 Mb/s Ethernet, specyfikacja wymienia też Bluetooth BLE, ale jest on używany tylko przy pierwszej konfiguracji i nie można tak odtwarzać muzyki;
  • wejście liniowe jack 3,5 mm z przedwzmacniaczem;
  • wymiary: 364 x 203 x 154 mm, 6,3 kg;
  • temperatura pracy: od 0º do 40ºC, odporność na wilgoć (ale nie na zachlapanie);
  • zawartość pudełka: głośnik, kabel zasilający i instrukcja szybkiego startu.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: wł.

Źródło tekstu: wł.