DAJ CYNK

Zarobił miliony na swoich selfie. Nawet nie musiał się rozbierać

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Wydarzenia

Zarobił miliony na swoich selfie. Nawet nie musiał się rozbierać

Pewien Indonezyjczyk dorobił się ponad miliona dolarów. W jaki sposób? Sprzedał swoje zdjęcia jako tokeny NFT.

NFT to ostatni krzyk mody w świecie kryptowalut. Jak przekonują zwolennicy kontrowersyjnej technologii, niesie ona ze sobą wiele korzyści i przyniesie prawdziwą rewolucję. Jaką? Tego nie wiemy. Na razie jednak pozwoliła pewnemu studentowi z Indonezji zarobić ponad milion dolarów na sprzedaży swoich selfie.

Nastolatek sprzedawał swoje zdjęcia jako NFT - zarobił milion dolarów

Wszystko zaczęło się od żartu. Sultan Gustaf Al Ghozali postanowił wrzucić na platformę OpenSea, popularną wśród osób handlujących NFT, serię swoich selfie. Zdjęcia były wykonywane codziennie przez ostatnie cztery lata i docelowo miały posłużyć do wykonania wideo z okazji zakończenia studiów. Sam Ghozali nie spodziewał się, że ktokolwiek może się nimi zainteresować, dlatego ich cena wywoławcza wynosiła raptem 3 dolary.

Entuzjaści NFT uznali jednak, że słabo doświetlone zdjęcia nastolatka to doskonała inwestycja i szybko zaczęli się o nie zabijać. W efekcie na konto Ghozaliego wpłynął ponad milion dolarów w kryptowalutach. Najdroższe selfie sprzedano za ok. 806 dolarów, czyli jakieś 3200 zł.


Oczywiście inwestycja w sztukę nie jest niczym nowym. W tym wypadku jednak "sztuką" stały się zwykłe selfie sprzed monitora, których, jak sądzę, każdy z nas ma na swoim telefonie dziesiątki, jeśli nie setki. Ba, po kilka znajdziecie w przygotowywanych przeze mnie testach smartfonów. Śmiało, korzystajcie - są dostępne całkowicie za darmo.

O co chodzi w tym całym NFT?

Co więcej, kupując selfie ich nabywcy kupili tak naprawdę... no właśnie, co? Jedyny i niepowtarzalny egzemplarz każdego zdjęcia? No właśnie nie - dystrybuowane cyfrowo pliki może przecież zapisać każdy. To nie Mona Lisa, gdzie oryginał jest tylko jeden. Nabywając NFT dostajemy wyłącznie zapisany w ramach łańcucha blockchain certyfikat, który potwierdza, że dany plik należy do nas.

Żeby jednak było ciekawiej, co do zasady taki certyfikat nie daje żadnych uprawnień w ramach prawa autorskiego. Albo, mówiąc po ludzku, możemy wydać grube pieniądze na zdjęcie, utwór muzyczny - cokolwiek - i de facto nie móc go nigdzie opublikować.

Co łączy selfie Ghozaliego i karty graficzne? Nie tylko kosmiczne ceny

Mówiąc krótko, NFT to trochę takie zbieranie znaczków w wersji zero-jedynkowej. Całe to zbieranie i spekulowanie selfie przypadkowego studenta z Indonezji można by nawet uznać za niewinną zabawę, gdyby nie to, że stojąca za tym technologia wcale taka niewinna nie jest.

NFT bezpośrednio powiązane są z technologią blockchain oraz kryptowalutami. Przykładowo, transakcje dokonywane za pomocą platformy OpenSea wykorzystywanej przez Ghozaliego zapisywane są w łańcuchu Ethereum. To ta sama waluta, która kilkukrotnie doprowadziła do kryzysu na rynku kart graficznych, a jej wydobycie generuje gigantyczne ilości dwutlenku węgla, pogłębiając trwający kryzys klimatyczny.

Oczywiście wiele osób nie widzi w tym nic złego i będzie dalej obnosić się z selfie Ghozaliego jako oznaką statusu. W końcu "szacun na dzielni" tanio nie przychodzi, prawda? Prywatnie jednak wolałbym nadwyżkę gotówki zainwestować w coś bardziej praktycznego - np. złotego iPhone'a z kodem QR do mojego certyfikatu covidowego.

Zobacz: NFT w pigułce: kupili książkę i myślą, że nabyli prawa do ekranizacji
Zobacz: Możesz trafić do gry jako unikalny NFT, ale chętnych jest mnóstwo

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock (Masarik)

Źródło tekstu: Yahoo News, oprac. własne