DAJ CYNK

Azul - najładniejsza łamigłówka, jaką kiedykolwiek widziałeś

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Poradniki


Azul to przepiękna gra logiczna, w której będziemy się starali ułożyć wysoko punktowane wzory z kolorowych płytek. Świetna zabawa dla całej rodziny… która potrafi zniszczyć niejedną przyjaźń!

Mam dla Was doskonałą wiadomość – będziemy układać kafelki! Ale spokojnie, nie chodzi o remont łazienki i bynajmniej nikt nie będzie musiał klęczeć. Zamiast tego chciałbym Wam trochę poopowiadać o Azulu, czyli fantastycznej grze logicznej, które na stałe wpisała się już do kanonu tytułów familijnych.

Zobacz: Terraformacja Marsa | Planszówka na weekend
Zobacz: Kroniki Zbrodni 1400 | Planszówka na weekend

Nie wiem czy macie podobnie, ale swego czasu na słowa „gra logiczna” w poprzednim akapicie natychmiast zrobiłbym w tył zwrot i uznał, że czas poszukać czegoś ciekawszego. W końcu co może być ciekawego w setnej wariacji na temat sudoku? Czemu mam tracić czas na coś, co nawet na pierwszy rzut oka wygląda jak słabo zakamuflowane zadanie z matematyki? A jednak wystarczy tylko spojrzeć na pudełko Azula, by zrozumieć, że mamy do czynienia z czymś innym, o wiele bardziej obiecującym.

Subtelne piękno na każdym kroku

Bo nie da się ukryć, warstwa graficzna jest tym, co bez dwóch zdań wyróżnia Azula z tłumu innych planszówek. Na wieczku mamy piękną, kolorową grafikę z motywem płytek Azulejo (który przewija się także na innych elementach – stąd zresztą bierze się tytuł gry), a w środku mnóstwo rewelacyjnie wykonanych, estetycznych elementów: wielobarwne bakelitowe płytki, płócienny woreczek, plansze graczy z grubej tektury itd. Nie ma tu może przepychu na miarę figurkowych molochów rodem z Kickstartera, ale nie jest to też setna wariacja na temat kółka i krzyżyka. Gra prezentuje się bardzo efektownie, choć na swój skromny, stonowany sposób. Jest też wyjątkowo czytelna, o czym najlepiej świadczy fakt, że mogę w nią komfortowo grać z moim niedowidzącym ojcem.

Azul | Planszówka na weekend

No i w sumie bardzo dobrze, że nie ma tu za dużo fajerwerków, bo to nie grafika jest główną siłą Azula. Ona ma przyciągnąć uwagę gracza i uprzyjemnić jego czas przy stole. Prawdziwa siła tytułu drzemie jednak w samej rozgrywce. Zasady zabawy są proste: bierzemy od dwóch do czterech graczy, odpowiednią liczbę tzw. „warsztatów” i wykładamy na nich po cztery płytki. Następnie każdy gracz zbiera z wybranego warsztatu wszystkie kafelki w tym samym kolorze i układa na właściwych polach na swojej  planszetce. Niewykorzystane płytki trafiają na tzw. „podłogę” (obszar u dołu planszetki) i będą generowały nam ujemne punkty. Na koniec każdej rundy przesuwamy płytki na układaną przez nas posadzkę oraz podliczamy punkty. No i tak w każdej rundzie – do momentu aż komuś nie uda się ułożyć całego rzędu posadzki.

Prosta, przystępna i... wredna

Tak z grubsza wygląda cała rozgrywka w Azula. Zasady są łatwe do przyswojenia, a ich wytłumaczenie nie powinno zająć dłużej niż kwadrans. To jednak nie znaczy, że nad grą nie trzeba chwilę pomyśleć - wręcz przeciwnie, jest tu masa główkowania i strategicznej głębi. Olbrzymie znaczenie ma bowiem kolejność układania płytek, gdyż przynoszą nam one tym więcej punktów, z im większą liczbą już położonych kafelków sąsiadują. Optymalizacja ruchów i budowanie jak najdłuższych kombinacji jest więc kluczowe, jeśli chcemy uzyskać wysoki wynik. Trzeba też pamiętać, że nie gramy sami, a pula płytek jest jedna. I w tym miejscu zaczyna się robić ciekawie. Raz, z naszymi przeciwnikami bardzo często będziemy rywalizować o dokładnie te same kafelki i będziemy musieli nieźle się nakombinować, żeby zebrać je, zanim ktoś nas uprzedzi. Dwa, pozostali gracze doskonale widzą, co dzieje się na naszej planszy i będą próbowali tę wiedzę wykorzystać. Brakuje Ci jednej płytki, żeby ułożyć na posadzce czarny kafelek? Byłaby olbrzymia szkoda, gdyby ktoś ostatnią taką zebrał ze stołu, prawda? No ale takie jest życie – w Azulu nie ma miejsca na sentymenty.


Jak na logiczną układankę rywalizacja potrafi być w Azulu niesamowicie agresywna. Potęguje to fakt, że gra posiada również mechanizm punktów karnych. Jeśli weźmiemy płytki, których nie uda nam się zagospodarować – a to wcale nie zdarza się tak rzadko, szczególnie że z rundy na rundę wachlarz dostępnych opcji ciągle się zmniejsza – to lądują one na podłodze i generują nam ujemne punkty. Jeden czy dwa takie kafelki na rundę nie są zwykle problemem i często stanowią wykalkulowane ryzyko. Gorzej, że każdy kolejny warty jest więcej punktów i koniec końców potrafi się z tego uzbierać naprawdę kosmiczna wartość. Oczywiście można takich sytuacji unikać, ale bądźmy szczerzy – gdzie w tym zabawa? Czy nie więcej satysfakcji przyniesie zmuszenie przeciwnika, by wziął osiem kafelków, na które nie ma nigdzie miejsca (tak nawiasem, będzie go to kosztowało równo 14 punktów)? Oczywiście, że tak! Jest to zresztą sztuczka, której większość graczy uczy się bardzo szybko. Jak już pisałem, w Azulu nie ma miejsca na sentymenty.

Azul | Planszówka na weekend

Gra familijna w każdym tego słowa znaczeniu

Azul pod płaszczykiem łatwej, lekkiej i przyjemnej gry familijnej skrywa więc wyjątkowo wredną rywalizację, która wystawi na próbę niejedną przyjaźń. Trochę jak Uno. Zresztą popularną karciankę przytaczam tu nie tylko z tego powodu. Jest jeszcze jeden, być może nawet bardziej istotny obszar, gdzie obie gry są bardzo podobne: przystępność. Dzięki prostym zasadom i atrakcyjnej, czytelnej szacie graficznej po Azula może sięgnąć absolutnie każdy, nawet jeśli wcześniej jego doświadczenie z planszówkami ograniczało się do Monopoly i Scrabble (a nawet to nie jest konieczne). Piszę to z autopsji: udało mi się do niego przekonać nawet moich niegrających rodziców, którzy po dwóch partiach zamówili swój własny egzemplarz. Zresztą nie tylko ich – Azula miałem okazję pokazać wielu osobom i jak dotąd nie znalazłem nikogo, komu gra by się nie spodobała.

Azul | Planszówka na weekend

Oczywiście to nie oznacza, że Azul przypadnie do gustu każdemu. Jak już wspomniałem, jak na prostą logiczną układankę gra potraf być wyjątkowo wredna, a każda pomyłka ma bolesne konsekwencje. Wiadomo, nie każdy to lubi. Na całe szczęście na oryginalnym Azulu świat się nie kończy. Tytuł doczekał się dodatku i dwóch kontynuacji, które wykorzystują podstawową mechanikę dobierania płytek na nowe, interesujące sposoby. Osobom, które szukają nieco spokojniejszej rywalizacji, polecam przyjrzeć się w szczególności najnowszej odsłonie cyklu wydanej jako Azul: Letni Pawilon. Gra jest równie piękna i oferuje tę samą głębię rozgrywki, tylko podkładania świni przeciwnikom jest trochę mniej. Zresztą jest to chyba moja ulubiona część serii i (SPOILER!) prędzej czy później także zawita do naszego cyklu.

Jeżeli jednak nie boicie się ostrej rywalizacji, a szukacie pięknej, niesamowicie grywalnej gry dla całej rodziny, koniecznie sprawdźcie Azula.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne

Źródło tekstu: własne