DAJ CYNK

Kroniki Zbrodni 1400 | Planszówka na weekend

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Poradniki


Morderstwa, tajemnicze zbrodnie oraz… nowoczesna aplikacja. Wszystko to czeka na graczy w Kronikach Zbrodni 1400, czyli naszej planszówce na weekend.

Paryż, rok 1400. Nad Sekwaną znaleziono zakrwawione zwłoki mężczyzny. Denat został postrzelony z kuszy. W rękach ściskał krucyfiks skradziony kilka tygodni temu z pobliskiego probostwa. Zostałeś poproszony o pomoc w rozwikłaniu zagadki jego śmierci. Po przybyciu na miejsce ze zdumieniem odkrywasz, że twarz zmarłego wydaje ci się dziwnie znajoma – jesteś pewien, że poprzedniej nocy widziałeś go w jednym ze swoich tajemniczych proroczych snów… Kim jest nieboszczyk? Kto go zabił? I czy ma to jakiś związek z rzekomym romansem biskupa Chavreau z pewną wysoko postawioną szlachcianką?

Tak mogłaby się zaczynać jedna ze spraw w Kronikach Zbrodni 1400. Nie zaczyna się, bo z wiadomych przyczyn nie chcę tutaj straszyć nikogo spoilerami. Mogę jednak obiecać, że to, co znajdziemy w pudełku z grą, jest co najmniej równie intrygujące i klimatyczne. Jak łatwo się domyślić, mamy więc do czynienia z prawdziwą gratką dla miłośników historii kryminalnych, a przy okazji bardzo interesującą planszówką, która umili Wam niejeden wieczór.

CSI z aplikacją w tle

Kroniki Zbrodni 1400 to kolejna już odsłona popularnego cyklu Kroniki Zbrodni. Pewnie się już domyśliliście, że tytuł różni się nieco od tradycyjnych planszówek. Zamiast zbierać punkty i rywalizować ze sobą o zwycięstwo będziemy wspólnymi siłami starali się rozwikłać kryminalne zagadki. Zamiast tradycyjnej planszy mamy natomiast talię kart oraz… aplikację mobilną. Z tej ostatniej będziemy korzystać często. Ba, to ona jest tutaj kluczowym elementem i to dzięki niej twórcom udaje się tak skutecznie wciągnąć graczy w świat zbrodni i tajemnic średniowiecznego Paryża.

Kroniki Zbrodni 1400

W swoich założeniach Kronikom Zbrodni 1400 bliżej do komputerowych przygodówek niż stereotypowej planszówki. Istotą gry jest opowiadana historia, w której wcielamy się w rolę Abelarda Lavela – rycerza, który ze względu na swój dar proroczych snów często proszony jest o pomoc w rozwiązywaniu zawiłych zagadek kryminalnych. Naszym celem będzie więc szukanie dowodów oraz przesłuchiwanie świadków, by odpowiedzieć na pytanie dwa pytania: kto zabił i – często nawet bardziej istotne – dlaczego to zrobił? 

Brzmi banalnie? Banalne bynajmniej nie jest. Sprawy, które przyjdzie nam rozwiązywać, nie są może przesadnie skomplikowane, ale mają wystarczająco dużo zazębiających się wątków i zaskakujących zwrotów akcji, by wyprowadzić w pole nawet największych miłośników Ojca Mateusza.

Kroniki Zbrodni 1400

Jak to wygląda w praktyce? Do zabawy będziemy potrzebowali dwóch elementów: pudełka z grą oraz smartfona z dedykowaną aplikacją. W tym pierwszym znajdziemy kilka zestawów kart: część przedstawia lokalizacje, część postacie, a jeszcze inne ogólnikowo opisane przedmioty. Na każdej z nich znajdziemy niewielki kod QR, który po zeskanowaniu w aplikacji pozwoli nam na wykonanie związanej z nią akcji kontekstowej oraz wyświetlenie dalszego kawałka historii. I już – w ten sposób opisałem jakieś 90 procent rozgrywki. Chcemy odwiedzić daną lokację? Skanujemy odpowiednią kartę i już tam jesteśmy. Chcemy zapytać naocznego świadka o nóż znaleziony na miejscu zbrodni? W takim razie skanujemy najpierw kartę odpowiedniej postaci, a później kartę z napisem „Broń do walki wręcz”. Nasz pies nagle zaczął szczekać? Skanujemy jego kartę, by sprawdzić, o co mu chodzi (a warto to robić, bo Perceval to bardzo dobry piesek i często bez jego nosa śledztwo utknęłoby w martwym punkcie). Pozostałe dziesięć procent to sekwencje, kiedy będziemy badali miejsce zbrodni za pomocą specjalnego trybu VR, wypatrując śladów na ekranie telefonu. Wiecie, taka trochę bardziej makabryczna wersja „Gdzie jest Wally?” 


Wydaje się proste? Bo jest proste. Od strony mechanicznej gra jest naprawdę banalna i nie trzeba czytać instrukcji, by siąść do zabawy. Zresztą pierwsza sprawa i tak pełni rolę praktycznego samouczka, w którym dowiadujemy się wszystkiego, co wiedzieć powinniśmy. Próg wejścia jest więc niski, dzięki czemu po Kroniki Zbrodni 1400 może sięgnąć każdy, nawet jeśli w przeszłości nie miał styczności z grami planszowymi ani komputerowymi. 

Point’n’click w wydaniu analogowym

Mimo prostej mechaniki gra taka banalna jednak nie jest. W końcu to na naszych barkach spoczywa rozwikłanie zagadek, z którymi spotkamy się w poszczególnych scenariuszach. Odpowiedzi rzadko podane są na tacy, w związku z czym sami będziemy musieli wyciągać wnioski ze znalezionych skrawków informacji. Bez tego nie tylko nie uda nam się ustalić kto zabił, ale często nie będziemy nawet wiedzieli, jakie pytania powinniśmy zadawać. Albo jakich pytań nie zadawać, bo niektórych świadków naprawdę łatwo obrazić.

Kroniki Zbrodni 1400

A do tego dochodzi nieubłagany upływ czasu. Nikt nie będzie wiecznie czekał, aż uda nam się znaleźć mordercę. Każdy scenariusz ma sztywny limit czasowy, a wszystkie wykonywane przez nas działania kosztują cenne minuty. Nie możemy sobie pozwolić na to, by chaotycznie biegać z kąta w kąt i zadawać głupie pytania – po prostu nie ma kiedy. Jakby tego było mało, świat w Kronikach Zbrodni 1400 żyje, a każdy bohater ma swoje sprawy do załatwienia. Jeśli mieliśmy się z kimś spotkać rano pod katedrą Notre Dames, to lepiej, żebyśmy tam byli – popołudniu tej samej  postaci możemy tam już nie zastać. Ba, równie dobrze może się okazać, że zamiast tego znajdziemy jej zwłoki.

Paryż all inclusive

Twórcom Kronik Zbrodni 1400 udało się więc sprawnie połączyć prostą mechanikę z potencjałem aplikacji mobilnej, by opowiedzieć interesującą historię i sprawić, żebyśmy poczuli się jak prawdziwi detektywi. Nie jest to jednak jedyny powód, dla którego tak bardzo tę grę lubię. Jeśli mam być szczery, nie jest to nawet ten najważniejszy powód.


Główną siłą Kronik Zbrodni 1400 jest ich klimat. Zamiast FBI, CSI, analiz balistycznych i przemytu heroiny mamy sprawy mocno zakorzenione w średniowiecznych realiach. Naszymi podejrzanymi nie będą mafiozi i skorumpowani politycy, a rywalizujący ze sobą możni, duchowni i tajemnicze sekty. Odwiedzimy także realne miejsca znane z mapy Paryża, jednak przyjdzie nam je oglądać przez pryzmat zupełnie innej epoki  – trochę jak w serii Assassin’s Creed. Efektu dopełniają atrakcyjne ilustracje oraz oprawa dźwiękowa wewnątrz aplikacji. Wszystko to dodaje mnóstwo uroku nawet tym bardziej sztampowym elementom opowiadanych historii. No i nie muszę chyba głośno tego mówić, ale jest to pozycja wręcz obowiązkowa dla wszystkich fanów Seana Connery’ego w habicie.

Przygoda na jeden raz

Niestety Kroniki Zbrodni 1400 mają też jeden minus, o którym warto pamiętać, zanim zdecydujemy się na zakup. Kiedy już rozwiążemy wszystkie sprawy (łącznie z samouczkiem jest ich pięć), do gry w zasadzie nie ma po co wracać. To przygoda na jeden raz i po tym jednym razie pudełko najlepiej sprzedać albo oddać komuś w prezencie, bo nam prawdopodobnie nie będzie już do niczego potrzebne.

Kroniki Zbrodni 1400

Zamiast tego po skończeniu wszystkich pięciu scenariuszy możemy sięgnąć po kolejne tytuły z serii Kroniki Zbrodni. Na przykład Kroniki Zbrodni 1900, czyli bezpośrednią kontynuację 1400. Ponownie przyjdzie nam zwiedzić Paryż jako jeden z członków rodziny Lavelów, jednak tym razem zamiast średniowiecza zostaniemy rzuceni w sam środek belle époque – okresu wielkich wynalazków, szpiegostwa przemysłowego i licznych społecznych niepokojów. Obydwa tytuły należą do tzw. Serii Millenium, którą zamknąć mają niewydane jeszcze Kroniki Zbrodni 2400, osadzone w dystopijnej cyberpunkowej przyszłości.

Kroniki Zbrodni 1400

Jeśli więc czujecie w sobie żyłkę detektywa, na nudę z pewnością nie będziecie mogli narzekać. A tymczasem telefony w dłoń, bo jest sprawa do rozwiązania – ktoś otruł hrabiego Sauvignon i tylko my możemy odnaleźć sprawcę.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne

Źródło tekstu: własne