Wierni uznali kazanie chatbota za „zbyt bezosobowe”, głównie z powodu, jak oceniono, braku odczuwalnych emocji w przekazie. Niemniej autor eksperymentu jest zadowolony.
Deutsche Evangelische Kirchentag (DEKT) to odbywający się co dwa lata w Niemczech kongres świeckich ewangelików. Jak przekonują organizatorzy, wydarzenie skupia ludzi, których łączy wiara chrześcijańska i zaangażowanie na rzecz przyszłości Kościoła i świata.
W tym roku impreza zawitała do Norymbergi, gdzie dyskutowano głównie o zmianach klimatycznych, wojnie na Ukrainie oraz... sztucznej inteligencji. Tę ostatnią kwestię zobrazował filozof i teolog Jonas Simmerlein, przygotowując kazanie za pomocą ChatGPT, które to następnie wygłosił wirtualny awatar.
Według naukowca ChatGPT ostatecznie zapewnił „całkiem solidną usługę kościelną”, rozwijając ideę całkowitego pozostawienia przeszłości za sobą i skupienia się na teraźniejszości. Słynna AI nawoływała także wiernych, aby nie bali się śmierci i nie tracili wiary w Jezusa Chrystusa.
Wyświetlane na gigantycznym ekranie cztery awatary na zmianę deklamowały przemówienie i modlitwy podczas nabożeństwa, które trwało blisko 40 minut – podaje agencja AP.
Ale opinie wśród wiernych są podzielone, głównie za sprawą, co w przypadku sztucznej inteligencji oczywiste, braku emocji. Osoby, które miały okazję widzieć cyfrowego kapłana na żywo, skarżą się również na monotonny styl wypowiedzi i brak gestykulacji po stronie awatara.
Nie było ani serca, ani duszy (...) Awatary nie okazywały żadnych emocji, nie miały mowy ciała i mówiły tak szybko i monotonnie, że bardzo trudno było mi się skoncentrować na tym, co mówią
– komentuje 54-letnia Heiderose Schmidt.
Kobieta zauważa, że podczas gdy dobry kapłan powinien znać parafian, sztuczna inteligencja stanowi twór bezosobowy. Jak mówi, nie jest do takiego układu przekonana i dlatego nie chciałaby, aby nabożeństwa prowadziły roboty.
Simmerlein jako autor pomysłu kontruje, że wygłoszone kazanie można byłoby znacząco ulepszyć. AI otrzymała bowiem tylko dwa zapytania. Jedno nakazujące wczuć się jej w duchownego, a drugie enigmatycznie narzucające tytuł brzmiący „najwyższy czas”.
Rzecz jasna, szerokie pole do popisu pozostawiają też wykorzystane awatary. Tu już uczony nie ujawnia, z jakiej technologii skorzystał, ale wiadomo, że wymieniany jako wada brak gestykulacji jest rzeczą całkowicie możliwą do nadrobienia.
Źródło zdjęć: TobiasTropper / Shutterstock
Źródło tekstu: AP, oprac. własne