DAJ CYNK

Google i Apple ułatwią zbieranie danych o koronawirusie, ale nie każdy chce skorzystać

Anna Rymsza

Wydarzenia

Apple i Google

Google i Aple kontynuują prace nad międzyplatformowym systemem rejestrowania kontaktów międzyludzkich. Budzi on jednak sporo zastrzeżeń. Z jednej strony może stanowić poważne naruszenie naszej prywatności, a z drugiej… czy na pewno będzie skuteczny?

Przed Wielkanocą Apple i Google poinformowali, że zamierzają ułatwić tworzenie aplikacji, monitorujących kontakty międzyludzkie na potrzeby badania rozprzestrzeniania się COVID-19. W Androidzie i iOS-ie mają pojawić się funkcje łączności Bluetooth pozwalające ostrzegać osoby, które były w pobliżu potencjalnie przenoszących koronawirusa SARS-CoV-2. Po takim ostrzeżeniu warto byłoby zafundować sobie 14-dniową kwarantannę domową.

To oczywiste, że ten pomysł wzbudził obawy obrońców naszych danych osobistych. Nawet jeśli „nie mamy nic do ukrycia”, to ogromna ingerencja w prywatność milionów osób. Dlatego też Apple i Google zapowiedzieli, że udostępnianie danych będzie całkowicie dobrowolne… a więc cały system nie będzie tak skuteczny, jak byśmy sobie tego życzyli.

Apple i Google chcą śledzić kontakty międzyludzkie

USA widzi problem ustrojowy, Wielka Brytania chce pomóc

Donald Trump określił ten pomysł jako wspaniały, ale zwrócił uwagę na to, jak problematyczne jest to rozwiązanie. Wiele krajów pracuje nad podobnymi rozwiązaniami (w Polsce mamy ProteGO), ale wspólna inicjatywa Apple'a i Google'a byłaby o wiele lepsza na poziomie technicznym i praktycznym.

Trump przyznał, że rząd USA również widzi tu problem wagi konstytucyjnej. To nie jest problem mechaniczny, ale ustrojowy. Dlatego w ciągu najbliższych czterech tygodni będą prowadzone rozmowy z ludźmi z różnych środowisk i na tej podstawie Biały Dom zdecyduje, jak podejść do problemu. Obawiam się, że koniec końców współpraca Google'a i Apple'a nie będzie narzędziem ratowania ludzi, ale walki politycznej.

Zobacz: ProteGO – polska aplikacja, która przez Bluetooth będzie monitorować możliwe zagrożenie koronawirusem

Wielka Brytania odsunęła wątpliwości związane z prywatnością na bok. National Health Service już udostępnił Brytyjczykom aplikację, która powiadomi o kontakcie z potencjalnie zarażoną osobą. Wszystko odbywa się anonimowo.

Jeśli użytkownik aplikacji poczuje się źle, a jego symptomy zgadzają się z opisem COVID-19, powinien powiadomić o tym w aplikacji. Osoby, z którymi w ostatnich dniach miał dłuższy kontakt, dostaną anonimowe „żółte powiadomienie”. To znak, że lepiej szykować się na kwarantannę.

Jeśli test na obecność koronawirusa da wynik pozytywny, te osoby dostaną „czerwone powiadomienie”. Wtedy kwarantanna jest już pewna. Co ważne, nie są przekazywane żadne informacje osobiste.

Zobacz: Aplikacja Kwarantanna domowa zainteresowała też inne kraje
Zobacz: Aplikacja „Kwarantanna domowa” to strzał w dziesiątkę

By takie rozwiązanie działało, aplikację musi zainstalować przynajmniej 60 proc. obywateli. NHS zapewnia, że dane nie będą przechowywane dłużej, niż to konieczne i nikt nie będzie zmuszany, by korzystać z aplikacji

Jednocześnie NHS pomaga firmom Apple i Google przy tworzeniu globalnego, międzyplatformowego rozwiązania dla służby zdrowia. Finalny produkt ma być dostępny na początku maja dla organizacji chroniących zdrowie publiczne.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News