DAJ CYNK

Thermomix sprzedaje się za dobrze. Złe wieści dla chętnych

Michał Świech

Wydarzenia

Thermomix sprzedaje się za dobrze. Producent nie przepuści okazji

Vorwerk, producent kultowego już Thermomiksu, chwali się rekordami, bo urządzenie schodzi jak świeże bułeczki. Niestety podczas gdy spółka świętuje, konsumenci dostają piachem po oczach. Idą bowiem podwyżki. 

Vorwerk pochwalił się swoimi rocznymi wynikami finansowymi. Firma zwiększyła swoje przychody o 6,4 proc. i wyniosły one 3,4 miliarda euro, z czego 64 proc. zostało zainkasowane poza Niemcami. Wszystko to dzięki jednej jedynej rzeczy, a jest nią rzecz jasna Thermomix. On sam, notując wzrost na poziomie 7,1 proc., i to mimo gospodarczej recesji na całym świecie, odpowiada za połowę raportowanej kwoty.

Patrząc w skali lokalnej, nieznaczny spadek sprzedaży zanotowano jedynie w Chinach. Cała reszta świata wykazuje się jednak trendem wzrostowym – a to z kolei pozwoliło podnieść marżę brutto do 11,2 proc. na samym Thermomiksie i do 8,9 proc. dla całej grupy.

Równocześnie znacząco rozbudowano sieć partnerską, zwiększając liczbę konsultantów do ponad 100 tys., z około 86 tys. przed dwoma laty, czytamy w raporcie.

Pozytywnym zaskoczeniem są przy tym wyniki odkurzacza Kobold, który przez pięć lat z rzędu sukcesywnie tracił swój udział w rynku. Teraz jego sprzedaż odbiła o 16,5 proc., przez co produkt ten odpowiada za 819 milionów euro przychodów i przestaje być tym samym kulą u nogi inwestorów.

Thermomix też odczuwa niedobór chipów

Są też jednak złe wiadomości. Zarówno dla firmy, jak i jej klientów. Vorwerk potwierdził, że na skutek kryzysu w branży półprzewodników musiał w pewnym stopniu ograniczyć produkcję swego flagowego sprzętu. Konkretniej, brakuje ponoć jednego z wykorzystywanych mikrokontrolerów.

W efekcie czas oczekiwania na dostawę, jak podaje sam producent, wynosi w tej chwili od 10 do 11 tygodni. Co gorsza, zapowiedziano przy okazji, że w drugiej połowie roku nadejdą podwyżki cen. Określono je wprawdzie jako umiarkowane, ale trzeba pamiętać, że już teraz za Thermomiksa zapłacić trzeba blisko 5,4 tys. zł. 

Tak więc nawet wydawałoby się symboliczny, około 10-proc. wzrost, może wywindować i tak wysoką cenę o kolejnych parę stów. Nie ukrywajmy, to raczej nie pomoże zainteresowanym.

Nierentowne biznesy pod młotek

Ciekawostka jest tymczasem taka, że wkrótce nie będzie już można kupić ekspresu do herbaty Temial. Maszyna miała być hitem na miarę Thermomiksu, ale się nie sprawdziła, przynosząc straty na poziomie 10 milionów euro. Nie będzie więc kontynuowana.

Zresztą, tak samo Vorwerk rezygnuje z części nierentownych lub mniej perspektywicznych spółek zależnych. Firmę kosmetyczną Jafra sprzedał Meksykanom, a ponadto pozbył się firmy sprzątającej Hectas. W zamian za to obiecuje dalszy rozwój sieci konsultantów i mocniejsze wejście w sprzedaż online.

Ten ostatni punkt może być swoistym zaskoczeniem, bo dotychczas sprzedaż stacjonarna, z dominującą rolą przedstawicieli, stanowiła wręcz wizytówkę marki. Niemniej trudno się dziwić, że w dobie pandemii, a co za tym idzie ograniczonego kontaktu z innymi ludźmi, zaczęto rozważać pomysły alternatywne.

Zobacz: Thermomix ma nową alternatywę. Tworzy ją firma uwielbiana w Polsce
Zobacz: Thermomix pułapka. Historia 21-latka przestrogą dla innych

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: shutterstock

Źródło tekstu: vorwerk, handelsblatt