DAJ CYNK

Audacity podsłuchuje użytkowników? Wyjaśniamy

Piotr Urbaniak

Aplikacje

Audacity podsłuchuje użytkowników? Wyjaśniamy

Tak, znany i jeszcze do niedawna kochany program do obróbki muzyki ma nową politykę prywatności. Ale to jeszcze nie powód, by go usuwać z komputera.

Uważajcie na Audacity, grzmią od rana nagłówki. Z lektury dowiemy się, że popularny program do obróbki audio zmienił właściciela, a jego nowi włodarze wywrócili politykę prywatności i teraz będą podsłuchiwać użytkowników, gromadząc bogaty zestaw danych telemetrycznych. Ile w tym prawdy, ile półprawdy, a ile sensacji? Przeanalizujmy na spokojnie.

Na wstępie – suche fakty. Istotnie, Audacity zostało przejęte, a konkretniej – przez grupę Muse, Nie jest to jednak firma zupełnie anonimowa, lecz zarejestrowana w USA spółka, która oprogramowaniem związanym z muzyką zajmuje się niejako statutowo. Ma w swym portfolio pozycje takie jak Ultimate Guitar czy MuseScore.

Co użytkowników zbulwersowało szczególnie, to zapis regulaminowy o gromadzeniu danych. Jakich? – zapytacie. Z dokumentacji wynika, że mowa o specyfikacji sprzętu, adresie IP, kraju pochodzenia użytkownika, a także o "informacjach wymaganych przez organy ścigania". Najwięcej kontrowersji wzbudza oczywiście ten ostatni punkt, ale należy mieć świadomość, że wynika on wprost z przepisów prawa. 

Otrzymawszy nakaz przeszukania, amerykański przedsiębiorca nie może utajnić gromadzonych danych przed śledczymi. Giganci jak Apple czy Google czasem starają się stosować własne interpretacje, a pro-prywatnościowi aktywiści powołują się na czwartą poprawkę, ale silne lobby rządowe pozostaje niewzruszone. Jeśli więc przechowujesz jakiekolwiek informacje na serwerach w USA, to musisz liczyć się z tym, że kiedy wystąpią o nie tamtejsze organy ścigania, dostęp zostanie im przyznany.

Audacity – usuwać czy nie? Krótko: nie

Przy czym historia Audacity nie jest szczególna, bo firma Muse stosuje dokładnie ten sam regulamin wobec wszystkich innych usług i narzędzi w swym portfolio. Mało tego, zapis o możliwości udostępnienia danych służbom znajdziemy też w regulaminach internetowych potentatów, ze wspomnianym już Google na czele. Albo w Windowsie 10 – co swoją drogą całe środowisko pracy czyni niejako nadzorowanym, jeśli trzymamy się wykładnika prywatności.

Zobacz: Wirus w Google Play kradł hasła do Facebooka - miał 6 milionów pobrań

Krótko mówiąc: jakbyśmy się nie starali, ktoś i tak nasze dane posiądzie, a Audacity zdecydowanie nie należy do najbardziej łakomych w tej kwestii. Ogólną specyfikację sprzętu, adres IP czy kraj pochodzenia pobierają zazwyczaj nawet... strony internetowe poprzez stosowany na potęgę Google Analytics, co mówi samo za siebie. A trzeba do tego dodać, że nowa polityka prywatności nie działa wobec starszych wersji oprogramowania

Programiści na GitHubie potwierdzili już, że wersje 2.4.2 oraz 3.0.2 są całkowicie od telemetrii wolne. To znaczy, jeśli chcesz mieć bezpieczniejszy software, po prostu go nie aktualizuj. Pośpieszne czyszczenie dysku nie będzie konieczne. Poza tym – narzędzie cały czas utrzymuje licencję GPL, a co za tym idzie jego kod jest otwarty i relatywnie łatwy do weryfikacji. Panika zbędna.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Unsplash (Cedric Wesche)

Źródło tekstu: Audacity, oprac. własne