DAJ CYNK

Te aplikacje pobrało 5 mln ludzi. Czy rząd usunie je siłą?

Piotr Urbaniak (gtxxor)

Aplikacje

Szef hiszpańskiej La Liga domaga się, aby Google zradykalizował zasady dotyczące zwalczania pirackich aplikacji IPTV. Użytkownikom grozi zaś nalotami policji, a to nie jedyny taki przypadek w Europie w ostatnich miesiącach.

Transmisje sportowe domeną piractwa

Nielegalne transmisje wydarzeń sportowych, wedle statystyk, przekładają się na średnio co drugi akt piractwa w Unii Europejskiej. Nic dziwnego, że zarówno legalni nadawcy, jak i organizatorzy rozgrywek, czerpiący zyski z licencji, chcą z szarą strefą walczyć. Za wszelką cenę.

Javier Tebas, szef La Liga, na konferencji prasowej ujawnił, że w ciągu pierwszych 5 dni nowego sezonu 2023/24 usunięto ze Sklepu Play i Apple App Store dokładnie 58 aplikacji oferujących pirackie streamy meczów. Jak dodał, łącznie narzędzia te miały zgromadzić około 5 mln pobrań, w tym blisko 1,1 mln w samej Hiszpanii. Nie obeszło się jednak bez kontrowersji.

Usunięcie aplikacji ze sklepu nie wystarcza

Jak doskonale wiadomo, usunięcie danej aplikacji ze sklepu nie jest równoznaczne z tym, że znika ona ze smartfonów dotychczasowych użytkowników. To zdaniem Tebasa największe wyzwanie, które wymaga „rozwiązań na poziomie systemowym”.

– Rozmawiamy z Google i innymi platformami, aby można było je [nielegalne aplikacje - przyp. red.] zlokalizować na telefonach – oświadczył Javier Tebas. – Jeżeli da się to zrobić w przypadku przestępstw takich jak pornografia dziecięca, to tutaj [w przypadku piłki nożnej – przyp. red.] również powinno być to możliwe – stwierdził.

Szef La Liga: piracenie meczu jak pedofilia

Co zakwestionowano, to sposób narracji, jaki przyjął szef hiszpańskiej ligi, w opinii dziennikarzy przyrównując pirackie IPTV do pedofilii. Francuski publicysta Jean-Yves Alric, wyraźnie oburzony, ocenia wypowiedź Tebasa jako szokującą. Zwraca przy tym uwagę, że prezentowane postulaty są bardzo radykalne i choć zadowalają nadawców, dla użytkowników zdają się być nieakceptowalne.

Tebas zadeklarował, że będzie lobbować u Google'a za wprowadzeniem mechaniki zdalnego kasowania zakazanych aplikacji. Mało tego, bo chciałby otrzymywać dane użytkowników, by ścigać ich i stawiać przed sądem. Ile z tych projektów uda mu się zmaterializować, to inna sprawa.

Europa idzie na krucjatę – co z Polską?

Natomiast należy zauważyć, że Hiszpania w dziedzinie walki z nielegalnymi transmisjami sportowymi na pewno nie pozostaje osamotniona. Tu doskonałym przykładem są Włochy, gdzie w myśl najnowszych przepisów urzędnicy zyskali uprawnienia pozwalające m.in. na odcięcie najbardziej aktywnych piratów od internetu. Co ciekawe, gorącym orędownikiem zmian również była liga piłkarska. Podobne kroki, jak wynika z doniesień, planuje Francja.

Z tej perspektywy pewną ciekawostką może być to, że władze polskie jak na razie zdają się temat pirackich transmisji pomijać. Epizody wprawdzie się zdarzają, ale są raczej wynikiem inicjatywy poszkodowanych, legalnych nadawców, a nie częścią ogólnokrajowego, systemowego rozwiązania. 

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: BigTunaOnline / Shutterstock

Źródło tekstu: Presse-citron, oprac. własne