DAJ CYNK

Badanie: YouTube zbiera dane jak opętany, ale jest coś gorszego

Piotr Urbaniak (gtxxor)

Aplikacje

Badanie: YouTube zbiera dane jak opętany, ale jest coś gorszego

YouTube i TikTok to ex aequo dwie najbardziej łakome na nasze prywatne dane platformy społecznościowe, ale ich zbieractwo nie jest równie nieprzewidywalne – wynika z badania firmy Genius.

To, że internetowi potentaci zbierają najrozmaitsze dane o użytkowniku, by później wykorzystać je w celach reklamowych, nikogo raczej szokować nie powinno. Niemniej jedno to samo zbieractwo, drugie zaś – logistyka danych. 

YouTube i TikTok mogą zbić ze sobą piątkę jako dwaj najwięksi natręci w sieci, choć ich działania nie są równoważne, ocenia specjalizująca się w marketingu mobilnym firma Genius. Obie platformy mają bowiem aż po 14 trackerów śledzących, jednak w przypadku usługi Google z serwerami zewnętrznymi łączą się tylko 4 z nich. To w dalszym ciągu sporo, ale liczba ta blednie wobec 13 niejasnych połączeń TikToka, zauważono.

Mało tego, jak wynika z badania, śledzenie stron trzecich ma miejsce nawet po tym, gdy użytkownik nie wyrazi na to zgody w ustawieniach aplikacji. Bez względu na używany system, a więc Android lub iOS. Jednocześnie chińska aplikacja, przynajmniej oficjalnie, w ogóle nie informuje o tym, jakich danych używa.

Wnioskowane dane demograficzne

W październiku ub. r. Wired opublikował przewodnik po tym, jak TikTok śledzi dane użytkownika, w tym lokalizację, historię wyszukiwania, adres IP, oglądane filmy i czas ich oglądania. Wykazano wówczas, że bazując na zaczerpniętych informacjach, serwis potrafi odgadnąć cechy osobiste, takie jak przedział wiekowy czy płeć. Technikę tę określa się mianem wnioskowania danych demograficznych (od ang. Inferred demographics) i nie jest ona unikatową domeną TikToka, ale inni w odróżnieniu od Chińczyków potrafią się do jej stosowania przyznać.

Co jednak zdaniem autorów opracowania uderza jeszcze bardziej, to fakt, że TikTok jako platforma adresowany jest głównie do dzieci i młodzieży. Uderza tym samym zarówno w ustawodawstwo amerykańskie, jak i europejskie, które nie tylko konsekwentnie wyklucza przesył danych poza kontynent, ale też ściśle reguluje kwestię osób nieletnich.

Fachowcy z Geniusa niebezpośrednio apelują, aby raz jeszcze usiąść do rozmów z czasów prezydentury Donalda Trumpa i zastanowić się nad przyszłością TikToka w Stanach i Europie. Przypomnijmy, były już prezydent USA w 2020 roku ostro domagał się zablokowania tej aplikacji, właśnie z uwagi na niejasne transfery danych. Pojawiła się także opcja przejęcia serwisu przez Microsoft bądź Oracle, ale temat ostatecznie upadł. 

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock (NIP Studio)

Źródło tekstu: CNBC, oprac. własne