DAJ CYNK

Święto lasu. Emulatory trafiły na iPhone'y

Lech Okoń

Aplikacje

Apple zezwolił na emulatory

Apple zmienił swoją politykę dotyczącą App Store, pozwalając na obecność emulatorów. Ta zmiana, będąca odpowiedzią na naciski regulacyjne ze strony Unii Europejskiej, otwiera drzwi dla użytkowników iPhone'ów do łatwego pobierania emulatorów, bez potrzeby jailbreakowania urządzeń czy korzystania z nieoficjalnych metod.

Witamy Apple w 2008 roku

Emulacja gier ze starych konsol to coś, co nie robi wrażenia na użytkownikach telefonów i tabletów z Androidem. Aplikacje służące do tego rozwijane są od kilkunastu lat, a zakres i jakość ich działania stały się nawet furtką do powstania nowej kategorii produktów, tzw. retrokonsol. Podstawowe retrokonsolki bazują na prostych dystrybucjach Linuksa, gdy jednak w grę wchodzi emulacja nowszych sprzętów, Android lub wręcz nawet Windows stają się niezbędne.

Choć Apple od lat skutecznie promuje swoje telefony i tablety jako solidna alternatywa dla konsol do gier, a przy okazji premiery serii 15. na telefony trafił nawet Resident Evill Village (pliki pobierane po uruchomieniu gry ważą aż 11 GB), emulatory były do tej pory zakazane w App Storze. Oczywiście nic nie stało na przeszkodzie, by złamać oprogramowanie i zainstalować odpowiednie aplikacje na własną rękę. Te jednak, z racji wąskiej grupy odbiorców, nie mogły rozwijać się równie dynamicznie, jak oferta dla Androida. Teraz wreszcie to się zmienia.

Gdy kupiłeś oryginalną grę, możesz cieszyć się też jej emulacją. Czy jakoś tak

O ile sam fakt istnienia emulatorów nie budzi absolutnie żadnych problemów i takie aplikacje — jeśli nie zawierają biosów z konsol — są w pełni legalne, o tyle już z ROM-ami, czyli z obrazami kartridży, sytuacja jest bardziej skomplikowana. Chyba najrozsądniej jest przyjąć, że jeśli masz oryginalny nośnik i samodzielnie zgrałeś z niego pamięć, by potem samodzielnie korzystać gry, to raczej jesteś bezpieczny. W innych sytuacjach można podpaść pod paragrafy kodeksu karnego i ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych.

Dylematy prawne Apple do tej pory brał na siebie w sposób zero-jedynkowy — nie ma emulatorów, to i nie ma problemu. Teraz, oprócz rewolucyjnego złącza USB-C, za sprawą Unii Europejskiej Apple musi wpuścić do iOS-a zewnętrzne sklepy z aplikacjami. Firma stwierdziła, że głupio by było utracić graczy na rzecz innych platform i kaganiec na emulatory zniknął niespodziewanie z Apple AppStore.

Mało tego, nie dość, że pobierzemy sobie emulator z jedynego słusznego sklepu, to jeszcze emulatory mogą pobierać obrazy gier bezpośrednio z internetu. Jest tutaj jednak pewien haczyk dla developerów — to na nich leży prawna odpowiedzialność za treści, które udostępniają.

Choć Apple był radykalny w przypadku iPhone'ów, to nie zawsze brzydził się emulacji

Jeszcze w 1999 roku Steve Jobs radośnie prezentował podczas Macworld nowe możliwości komputerów Mac, które od teraz mogły emulować gry z PlayStation. W tym celu wykorzystane zostało oprogramowanie Connectix Virtual Game Station... a sama prezentacja rozpoczęła wielką batalię prawną dotyczącą legalności emulatorów w USA. Finał był taki, że sąd odrzucił roszczenia Sony, więc zrezygnowany Sony kupił sobie w 2001 roku od przetyranego kosztami rozpraw Connectix prawa do aplikacji Virtual Game Station, a potem aplikację zabił.

Jak by jabłka nie ugryźć, za sprawą Unii Europejskiej iOS stał się podobny do Androida jak nigdy wcześniej.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: BackBone, wł

Źródło tekstu: 9to5Mac, Android Authority, oprac. wł