DAJ CYNK

Pracownicy TikToka pozywają Trumpa, a Twitter chce kupić część aplikacji

Michał Świech

Aplikacje

TikTok

Czas na kolejny odcinek w telenoweli dotyczącej amerykańskiej krucjaty przeciwko aplikacji do amatorskich teledysków. Tym razem amerykańscy pracownicy TikToka pozwali Donalda Trumpa.

To, co dzieje się dookoła TikToka śmiało zasługuje na własną telenowelę. Jesteśmy przy okazji pewni, że jeszcze niedawno sami Chińczycy nie przypuszczali, że ich aplikacja stanie się w centrum aż takiej awantury. Okazuje się jednak, że amerykański rząd niekoniecznie ma takie same granice. Donald Trump postanowił zakończyć kadencję z przytupem i zakazał wszystkich transakcji z TikTokiem. Do niczego nie dojdzie pod warunkiem sprzedaży amerykańskiej części biznesu jakiejś firmie z USA. Bardzo zainteresowany jest Microsoft, który w pewnym momencie tak się rozzuchwalił, że chciał jeszcze część europejską. W końcu stanęło na USA, Kanadzie, Australii i Nowej Zelandii. Niewykluczone, że kupcem będzie kto inny. Negocjacje z ByteDance zaczął bowiem również Twitter. W przeciwieństwie do bogatego Microsoftu, Twitter może kupić coś co najwyżej za pieniądze swoich inwestorów. Nie przystępowałby on jednak do rozmów, jakby nie miał ich zgody.

Jednocześnie pracownicy TikToka z oddziału w Kalifornii ruszyli do własnego kontrataku. Idą oni do sądu, ponieważ rozkaz prezydenta Trumpa pozbawił ich na przykład możliwości... otrzymania przelewu z wynagrodzeniem od ich pracodawcy. Jednym z ich prawników jest Mike Godwin (ten od prawa Godwina - im dłużej trwa dyskusja w Internecie, tym większa szansa, że jedna strona przyrówna drugą do Hitlera). Uznali oni, że administracja Trumpa pogwałciła konstytucję.

Zobacz Microsoft chciał więcej TikToka niż jest w stanie ugryźć
Zobacz Donald Trump straszy TikTokiem, a tam... czarownice przeklinają księżyc

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło tekstu: android headlines