DAJ CYNK

Samsung: Po co psuć coś, co jest dobre?

Lech Okoń

Felietony


Rzesza osób, w przewadze tych, których nie stać na nowego Galaxy Z Folda czy Z Flipa, marudzi na wtórność nowych modeli Samsunga. Ale wy tak na serio?

Samsung i Apple robią to inaczej

W świecie nowych technologii wypada wręcz pokazać co kilka kwartałów coś szokującego. Zupełnie nowy produkt, który zmieni świat. A przynajmniej taką narrację narzucają od pewnego czasu chińskie marki. Mamy więc co chwila wielki raban za plecami z pozoru stetryczałych Samsunga i Apple’a, że albo ich nowy design jest żenujący, albo odświeżają kolejny raz starego kotleta. Szczególnie widoczne jest to u Apple’a, ale w ostatnim czasie również Samsunga stać wreszcie na tę stabilność.

Pierwszy z lewej to Fold 4

Stabilność? Jaką stabilność!? To żenujące

Niezwykle bawi mnie ciągła wiara Polaków w suche specyfikacje. A właściwie to tylko w same ich deklaracje pokryte długą listą gwiazdek i marketingowym bełkotem. Nienauczeni batem historii, nadal uparcie kupujemy chiński szrot na AliExpress i innych Wishach, dziwiąc się potem, że dostajemy w najlepszym wypadku ledwie namiastkę, a w praktyce nędzną podróbkę. Ale tak to jest, gdy potocznie mówiąc, polski janusz trafi na chińskiego janusza.

Samsung Galaxy Z Flip 5

Po co mi zoom optyczny 10x, skoro Huawei reklamuje, że ma 200x? To nic, że faktycznie jest optycznie 3,5x, a reszta to cyfrowa papka. Po co mi One UI, skoro nakładka Xiaomi ma o tyyyyle więcej funkcji… które potem znikają i pojawiają się losowo przy aktualizacjach, a między oknami aplikacji wyświetlają się reklamy. Naprawdę trudno jest doradzać bliskim, którzy oglądają złotówkę z każdej możliwej strony i szczerze powiedziawszy często cieszę się, gdy wybierają ostatecznie coś sami, nie bacząc na moje rady. Nie robię potem za obowiązkowe wsparcie pozakupowe i nikt nie ma do mnie pretensji. Powstrzymuję się jednak od pustego „a nie mówiłem” i pomagam… utwierdzając się tylko w tym, że chiński marketing jest bardzo skuteczny.

Samsung Galaxy Z Fold 5

U Apple'a czy Samsunga nie ma tymczasem miejsca na eksperymentowanie na klientach. Dostajemy produkty niezwykle równe pod względem specyfikacji — obie firmy za wszelką cenę usiłują nie wciskać ryzykownej innowacji kosztem pozostałych cech smartfonu. Nie mamy więc jakichś kuriozalnych sytuacji typu "tylko jeden aparat, ten 200 Mpix kręci wideo 4K, pozostałe w FullHD".

Przesuńmy się jednak bliżej ostatnich premier Samsunga. Czyli wyborów tych najbogatszych Polaków.

 

Brać Folda i S23 Ultra, czy może Flipa zamiast Ultry?

Tuż po premierze Galaxy Z Fold 5 i Galaxy Z Flip 5 właśnie takie pytanie padło ze strony znajomego programisty. Zapytałem się, z czego aktualnie korzysta — Fold 3 i iPhone 14 Pro Max — padła odpowiedź.

Zobacz: iPhone 14 Pro Max oczami ortodoksyjnego androidziarza. Zauroczył mnie

Dowiedział się, że nowy Fold, podobnie jak czwarta wersja jest ekstremalnie wygodny, gdy chodzi o obsługę na zewnętrznym ekranie. Można szybko i dyskretnie odpowiedzieć na wiadomość w tłumie, gdy niekoniecznie chcemy, by ktoś zaglądał nam do widoku tabletu. Ekran rozlewa się po same brzegi ramki i choć jest wąsko na tle konwencjonalnych telefonów, to w praktyce wygodniej trzyma się w dłoni Folda niż jego 14 Pro Max.

Zmiany zaszły też we wnętrzu - nowy układ chłodzenia zapewnia większą stabilność i długą pracę na pełnych obrotach

Obła obudowa wyraźnie poprawia chwyt, a wszystkie treści są w zasięgu kciuka. Dawno już przy tym Samsung uciekł od jedynie namiastki zewnętrznego ekranu i dostajemy pełnoprawnego Androida. Doskonale pamiętam pierwszego Folda, z którego korzystałem niemal wyłącznie na wewnętrznym, tabletowym ekranie, Folda 4 używam od trzech kwartałów już z dominacją ekranu zewnętrznego. Przejście na 5. wariant, który przywiozłem z konferencji w Korei, nie wymagało ode mnie żadnych wyrzeczeń, ba — jest z nim wręcz lepiej.

Fold 5 rozpieszcza baterią i ekranem

Totalnie mnie nie obchodzi, jak wygląda/będzie wyglądać zgięcie ekranu. Po kilku dniach korzystania z telefonu staje się ono niewidzialne dla użytkownika. Niezależnie zaś od użytej technologii, ono nadal tu jest i nieco wyrabia się z czasem. Składanie się ekranu na płasko? To akurat plus, bo zmniejsza się ryzyko dostawania się pomiędzy skrzydełka telefonu drobnych przedmiotów, które mogłyby uszkodzić ekran.

Fold 4 vs. Fold 5

Chyba jednak najbardziej odczuwalne okazało się dla mnie podbicie szczytowej jasności ekranu w Foldzie 5 i korzyści z nowego, optymalizowanego specjalnie dla Samsunga procesora. Podobnie jak w przypadku serii S23, dostajemy lepszej jakości zdjęcia z każdego z aparatów — mniejszy szum, większą szczegółowość i lepsze kolory. Nie są to zmiany rzucające na kolana, ale zauważalne, gdy robimy zdjęcia porównawcze obiema generacjami sprzętu.

Samsung Galaxy Z Fold 5 radzi sobie ze zdjęciami

Chyba jednak najbardziej zaskakuje bateria. Fold 4 to mój ukochany telefon na wszelkiego rodzaju podróże. Wygryzł z łask iPada Mini, który coraz częściej zostaje w domu. Nie muszę chyba tłumaczyć, że w szczelnie wypełnionym elektroniką plecaku usunięcie tabletu, czytnika książek i często nawet laptopa to niewyobrażalna wręcz ulga. A już na lotnisku, gdy czeka nas security ze skanerem starego typu, wysypywanie tego sprzętu i układanie go na nowo bywa stresujące. Ba, wciśnięcie wszystkich tych funkcji w telefon robi też miejsce na zabranie ze sobą Nintendo Switch. Pod znakiem zapytania stała jednak wydajność akumulatora.

Fold 5 to doskonały kompan podróży

I tutaj niespodzianka. Folda 5 odpiąłem od ładowarki o 7 rano, do 12 robiłem nim zdjęcia i filmy czy korzystałem z social mediów, odliczając czas do odlotu z Seulu, a na pokładzie samolotu przez ponad 10 godzin nieprzerwanie odtwarzałem na nim seriale i filmy, by zakończyć podróż z 34% naładowania akumulatora. W ruch poszły materiały wideo z Disney+ o wysokiej jakości pobrania (duże pliki), a dźwięk puszczałem przez słuchawki Bluetooth — najpierw przez Sennheisery, które wytrzymały 7 godzin, potem przez Sony. Trudno o lepszy telefon do samolotu, prędzej rozładują Ci się słuchawki niż on.

A co z Flipem 5?

Tutaj nie będę się przesadnie mądrzył, ten sampelek trafił do innej osoby w redakcji. Natomiast udało mi się go porównać do spektakularnej Motoroli razr 40 ultra, z której korzystam nieprzerwanie od premiery w Madrycie.

Moto Razr 40 Ultra vs Samsung Galaxy Z Flip 5
Efekt WOW w Motoroli jest większy
, ale czemu tu się dziwić, chińska marka w końcu przykleiła ekran do obudowy i moto-klapka wyszła z etapu konceptu, stając się produktem finalnym (w poprzednich modelach ekran przesuwał się w środku obudowy). Motka jest smuklejsza i dłuższa, Samsung bardziej zwarty i grubszy. U Samsunga dostajemy duży zewnętrzny ekran z widżetami, u Motoroli jeszcze większy zewnętrzny ekran z pełnoprawnym Androidem. W chińskim telefonie mamy problemy z odprowadzaniem ciepła, ale przy tym całkiem akceptowalny czas pracy, u Koreańczyków najlepszy, o dwie generacje nowszy procesor i podejrzewam, że jeszcze lepszy czas pracy, choć musimy to jeszcze dokładnie sprawdzić.

Moto Razr 40 Ultra vs Samsung Galaxy Z Flip 5

Technicznie bardziej przekonuje mnie Samsung, wizualnie Motorola. Mamy przy tym do czynienia z produktem celującym w lifestyle i świat mody, więc atuty motki są nie do pominięcia. No i cała ta chińskość Motoroli jest chyba najmniej odczuwalna — marka należy do Lenovo, podobnie jak równie amerykańskie pod względem koncepcji Thinkpady. Android w Motoroli bliższy jest temu w Pikselach Google’a niż typowo chińskim wynalazkom. Samsung zdaje się więc mieć w końcu godnego konkurenta w kategorii lifestyle’owych składaków. Moim skromnym zdaniem, w excelach wygra jednak i tym razem Korea.

Moto Razr 40 Ultra vs Samsung Galaxy Z Flip 5

Zobacz: Małe jest wspaniałe. Postaw na Flipa, a nie pożałujesz

No i co z tym kolegą, kupił coś?

Długo nie zastanawiał się. Kupił i Folda 5, i Flipa 5. I moim zdaniem błędu nie popełnił. Sam korzystam na co dzień z Folda 4, wspomnianej wyżej Moto razr 40 ultra i z iPhone’a 14 Pro Max. Każdy z tych telefonów jest bliski doskonałości w zupełnie innych zastosowaniach. iPhone to wół roboczy w codziennej pracy i materiałach wideo, Fold to niezastąpiony kompan każdej podróży, a Motorola to taka imprezowa wyjadaczka, której nie da się nie zauważyć w tłumie. Jestem przekonany, że analogicznie mógłby działać zestaw S23 Ultra + Fold 5 + Flip 5. No i niezmiernie cieszę się, że tak spektakularne cuda techniki mogę pożyczać od producentów, zamiast je kupować — w końcu nie każdy jest programistą, dla którego takie zmasowane wydatki nie uszczuplają znacząco budżetu.

Samsung Galaxy Z Flip 5 wpada w oko

PS. Jak już masz taką klęskę urodzaju w domu i dobierasz telefon do okazji niczym część garderoby, nieoceniona jest oferta Orange Flex, w której możesz mieć nawet 4 karty SIM/eSIM z tym samym numerem telefonu i w pełni nielimitowany internet, a wszystko to bez umowy na czas określony i z bezpłatnymi wymianami kart SIM w aplikacji. Jeszcze tylko roaming niech działa na dodatkowych kartach SIM i VoWiFi poza UE, a będzie to oferta idealna. Już teraz jednak nie widzę dla niej alternatywy dla telekomunikacyjnych maniaków.

PS2. Ani Orange, ani Samsung, ani też Motorola nie zapłacili mi za ten artykuł, zawiera on wyłącznie moje własne przemyślenia.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: wł