DAJ CYNK

Nie chcemy nadajników blisko naszych domów - boimy się nowotworów

Lech Okoń

Prawo, finanse, statystyki

W myśleniu o nadajnikach komórkowych towarzyszy nam trwoga, a pomimo to korzystamy głównie z Internetu mobilnego. To jeden z wielu wniosków, które przynoszą wyniki badania konsumenckiego przeprowadzonego na zlecenie Urzędu Komunikacji Elektronicznej w listopadzie 2018 roku.

Niewystarczająca komunikacja

Z najnowszego badania UKE wynika, że tylko 42,9% z nas uważa, że promieniowanie wysyłane przez anteny telefonów komórkowych oraz innych nadajników jest bezpieczne. Obawy dotyczące ryzyka pojawienia się chorób (np. nowotworów) zdecydowanie podzieliło 15,8% respondentów, a odpowiedzi "raczej tak" udzieliło aż 33,8% z nich.

Pomimo więc olbrzymiej popularności telefonii komórkowej w naszym kraju, wygląda na to, że blisko połowa Polaków (49,6%) boi się telefonów komórkowych. Ewidentnie nie posiadamy satysfakcjonującej wiedzy na temat technologii radiowych, w końcu niepewność dotycząca aż połowy społeczeństwa nie powinna mieć miejsca.

Odpowiednia, zrozumiała dla wszystkich i jednoznaczna komunikacja powinna towarzyszyć rozbudowie zasięgu sieci komórkowych od samego początku - pierwszych zgód i pierwszych masztów. Obecnie dodatkowo utrudniają ją "bojówki" przeciwników cywilizacji, które korzystając z tzw. fake news pogłębiają dezinformacjię wśród Polaków.

Lęk lękiem, ale Internet musi być

Swojego rodzaju paradoksem jest przy tym fakt, że według tego samego badania to właśnie Internet mobilny, korzystający z zasobów sieci komórkowych, jest najpopularniejszy wśród Polaków. Jego posiadanie zadeklarowało aż 90,7% użytkowników Internetu, podczas gdy łącza stacjonarne miało 2/3 respondentów.

By statystyka była pełna, warto dodać, że jakikolwiek dostęp do Internetu miało w listopadzie 2018 roku 72,7% z nas, a telefon komórkowy 93,1% respondentów (3/4 stanowiły smartfony).

Chcemy zasięgu, ale nie chcemy widzieć jego źródła

Z zasięgiem telefonii komórkowej jest trochę jak z jedzeniem mięsa. Smakuje nam danie w restauracji, smakuje hamburger w przydrożnym barze, ale niekoniecznie chcemy oglądać proces przygotowania mięsa czy tym bardziej zabijania zwierząt. Na tej samej zasadzie oczekujemy idealnego zasięgu, z błyskawicznym Internetem LTE i krystaliczną jakością rozmów, ale już nadajnik telefonii komórkowej blisko domu jest nam równie potrzebny, jak rzeźnia ze stałymi dostawami zwierząt.

I chociaż ten nadajnik, obiektywnie rzecz biorąc, co najwyżej podrapie nam nieco krajobraz, a przy tym nie uczyni żadnej szkody fizycznej czy moralnej, większość z nas nie chce go koło siebie (aż 58,7%). Warto przy tym dodać, że UKE zapytał o dosyć rozsądną odległość od masztu telekomunikacyjnego, wynoszącą około 200 metrów i nie ma mowy, by nadajnik rzucał cień na suszące się pranie czy rzeczywiście był w bezpośrednim kontakcie z naszym domem.

Taką odległość nadajnika ochoczo przyjęło tylko 30,6% respondentów, tymczasem 32,3% raczej nie wyraziłoby zgody na budowę, a aż 26,4% zdecydowanie nie zgodziłoby się na budowę nadajnika w odległości ok. 200 m od miejsca zamieszkania.

Słyszy się przy tym głosy, że być może opory byłyby mniejsze, gdyby na maszcie nie były doczepione liczne małe instalacje antenowe, tylko jedna większa antena, a całość wyglądała bardziej estetycznie. I takie wielosystemowe anteny jak najbardziej są dostępne w ofercie dostawców infrastruktury komórkowej. Sęk w tym, że w myśl obecnych regulacji polscy operatorzy nie mogą ich stosować - nawet jeśli suma mocy pojedynczych anten byłaby taka sama, jak tej jednej, ładniejszej. To jednak prawdopodobnie niebawem zmieni się.

Tory próba była zła? Błąd leży gdzie indziej

Wykorzystana do stworzenia badania próba 1600 osób, może po części wyjaśniać aż tak wielkie obawy respondentów. W badaniu UKE najliczniejszą grupę stanowiły osoby pomiędzy 45. a 59. rokiem życia – w kategorii tej znajdowała się prawie jedna czwarta badanych (24,7%). Drugą co do liczebności grupą były osoby w wieku powyżej 60 lat.

To wydawać się może nieco krzywdzące dla najliczniejszego pokolenia wyżu demograficznego i najmłodszych respondentów, którzy to intensywniej korzystają z nowych technologii i są bardziej świadomi zasad ich działania. Dalecy jednak jesteśmy od zarzucania UKE niekompetencji, zresztą, bazujemy jedynie na opracowaniu, a nie kompletnych danych źródłowych i całkiem możliwe, że młodsi respondenci wyrazili podobne obawy jak i seniorzy.

Tak naprawdę błędem w tym wszystkim jest nie tyle procedura badawcza, co są zaniedbania w odpowiednim edukowaniu społeczeństwa. Kwestią otwartą pozostaje pytanie, czy edukować powinni nas operatorzy, czy też może urzędy i instytucje związane z telekomunikacją? Natomiast raport UKE jednoznacznie pokazuje, że ta wiedza jest nam niezbędna i powinna być dostępna dla każdego w przystępny, ludzki sposób. Brak odpowiedniej wiedzy u osób mniej tkwiących w cyfrowej rzeczywistości XXI wieku, w naturalny sposób budzić może niepewność i obawy o bezpieczeństwo własne i bliskich.

Zobacz: Telefonia stacjonarna umiera, prepaid nie jest popularny, a za komórkę płacimy 50 zł miesięcznie. Raport konsumencki UKE za 2018 rok
Zobacz: Poseł Robert Majka twierdzi, że 5G to zaplanowane ludobójstwo. Źródło tych informacji przeraża

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Pixabay, wł

Źródło tekstu: UKE, wł