DAJ CYNK

8 grzechów głównych współczesnych technologii

Lech Okoń

Sprzęt

Co nas najbardziej denerwuje we współczesnych technologiach

Chociaż latamy w kosmos, a sztuczna inteligencja zaczyna powoli żyć własnym życiem, od lat borykamy się z tymi samymi problemami, które wciąż czekają na rozwiązanie.

Na xda-developers trafiłem na bardzo ciekawy felieton o grzechach głównych współczesnych technologii, które wciąż czekają na rozwiązanie. Z racji profilu serwisu, Tanveer Singh skupił się głównie na technologiach mobilnych i komputerach, a więc w sam raz, by przytoczyć je też Czytelnikom Telepolis. Kolejność grzechów pozostawiłem jak w oryginalnym artykule. Zacznijmy więc:

8. Czas pracy na baterii i jej trwałość

Nie da się ukryć, że mamy tutaj nieustanną walkę. Z jednej strony pojawiają się coraz wydajniejsze podzespoły, z drugiej zaś coraz pojemniejsze akumulatory. Stałe jest tylko jedno — czas pracy na baterii mógłby być dłuższy. Do tego zmuszeni do ciągłego ładowania akumulatorów szybciej niż przed laty zużywamy je, będąc zmuszonymi do wymiany baterii już nawet co dwa lata.

7. Zawodna jakość połączenia z Internetem

W ciągu ostatnich 20 lat przewędrowaliśmy od 2G do dumnego 5G. Faktycznie odczuwamy ulgę, gdy zasięg jest dobry. Nasze telefony pochłaniają przy tym tysiące razy więcej danych niż kiedyś, a mobilne wideo dawno przestało być luksusem dla najbogatszych. Jak jednak zauważa autor felietonu na xda-developers, wciąż, przynajmniej kilka razy w roku, w kluczowym momencie nasz internet nie działa. Niezależnie czy to sieć komórkowa, czy domowe Wi-Fi, nadal nie mamy pełnej niezawodności.

6. Wszechobecne reklamy

Ściana reklam na budynkach, reklamy w telewizji, reklamy w Internecie, reklamy nawet w płatnych streamingach. Ludzkość doprowadziła do sytuacji, w której zamiast skupić się na skutecznych, pojedynczych placementach, spektakularnych w swojej formie, zewsząd atakują nas reklamy zaprogramowane na ilość.

Jak dodaje autor, to trochę hipokryzja pisać w ten sposób na łamach serwisu pełnego reklam (i w sumie mogę mu przybić piątkę), ale jak dodaje, oglądanie reklam w zamian za darmowy dostęp do treści ma jeszcze jakieś uzasadnienie. Natomiast reklamy w płatnych treściach, zaszyte w menu telefonu, płatnych aplikacjach, systemie operacyjnym czy obecne na platformie VoD pomimo opłat to już patologia.

5. Dwie osoby dzwoniące do siebie w tym samym czasie — no nie dodzwonisz się...

Jednym z nadal nierozwiązanych problemów ludzkości jest niemożność połączenia się, gdy obie osoby dzwonią do siebie jednocześnie. Mimo zaawansowanej infrastruktury telekomunikacyjnej, tego typu sytuacje wciąż kończą się komunikatem o zajętej linii, co może być frustrujące... i jest zarazem zadziwiające, że pomimo tylu generacji sieci komórkowych nadal problem ten nie został rozwiązany.

4. Przegrzewanie się sprzętu

Fajnie, że producenci dokładają do pieca i dostajemy coraz wydajniejszy sprzęt. Szkoda tylko, że jego wydajność nieustannie dławiona jest z powodu temperatur. Throttling, czyli obniżanie wydajności sprzętu z powodu nadmiernych temperatur to zmora współczesnych czasów. Jak przytacza Tanveer Singh, redukuje wydajność jego prywatna karta graficzna RTX 3080 nawet pracując w normalnych temperaturach, Intel Core i9-14900 też znany jest z "throttlowania" na domyślnych nastawach, gotuje się Ryzen 7 5800X, gotują się też nam telefony, które już po chwili nagrywania wideo parzą w ręce.

3. Wieszanie się aplikacji i niebieskie ekrany śmierci

Niebieski ekran śmierci (z ang. blue screen of death — BSOD) to wciąż nieustannie żywe hasło w dyskusjach na forach internetowych i grupach dyskusyjnych. Komputery PC działają tak od przeszło 20 lat — nagle coś się wysypuje i pozostaje nam restart komputera. Im mniej mamy zainstalowanych aplikacji, tym szansa takiej awarii jest mniejsza, ale przecież nie do tego służy komputer, by tylko rysować na nim kotki w Paint. Chociaż technologia poszła do przodu, niebieskie ekrany wciąż są żywe.

2. Znikoma naprawialność sprzętu

Pierwsze telefony czy komputery często naprawialiśmy sami w domowym zaciszu. Teraz coraz rzadziej jest to możliwe, a nawet jeśli, to w bardzo ograniczonym zakresie. Już sama wymiana baterii wymaga wizyty w serwisie, a koszty poważniejszych napraw potrafią zniechęcić nas na tyle, by zamiast naprawy kupić nowy sprzęt. W przypadku mieszkańców Europy pojawiają się jednak pewne regulacje, które mogą zmusić największe koncerny do zmian w swoim podejściu. Podobno nawet wymiana baterii w iPhone'ach będzie niebawem prostsza.

1. Standaryzacja przewodów

Zaraz, powiecie, przecież mamy teraz wszędzie USB-C. No niby mamy, ale nadal przewód przewodowi nierówny. Jest ogrom standardów USB, od 3.0, 3.1 Gen 1, 3.1 Gen 2, 3.2 Gen 2, 3.2 Gen 1x1, 3.2 Gen 1x2, po 3.2 Gen 2x2 i już od samej próby ustalenia, czym się różnią od siebie, zaczyna boleć głowa. Ponadto same ładowarki z Power Delivery nie są jednolite, pomijając różne moce, często okazuje się, że nasz sprzęt potrzebuje dodatkowo PD PPS, czyli protokołu Programmable Power Supply.

A do tego mamy jeszcze azjatyckich producentów telefonów, którzy co nowy model wypuszczają nowy standard ładowania z nowym, indywidualnym przewodem. Wtyczka jest może jedna, ale gdy wyciągasz przewód z szuflady nigdy nie wiesz, czy trafisz na taki, który zapewni maksymalną szybkość ładowania, będzie zdolny szybko przesyłać pliki na komputer (ten z pudełka iPhone'a 15 Pro Max np. nie potrafi) oraz czy jak użyjemy go do podłączenia monitora, to w ogóle zobaczymy obraz.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock - GaudiLab

Źródło tekstu: XDA Developers, oprac. wł