DAJ CYNK

Apple dał ciała. Alarmy dzwonią jak szalone

Mieszko Zagańczyk

Sprzęt

Apple dał ciała. Alarmy dzwonią jak szalone

Funkcja wykrywania wypadków to jedna z nowości, które zadebiutowały w najnowszych iPhone’ach 14 oraz zegarkach Apple Watch 8 i Watch Ultra. Stanowi dumę producenta, jednak nowy sezon narciarski negatywnie zweryfikował przydatność tego rozwiązania.

Wykrywanie wypadków w nowych iPhone’ach ma nieść pomoc ofiarom wypadków samochodowych. Gdy dojdzie do uderzenia w inny pojazd lub nagłego, nienaturalnego zatrzymania, telefon wyświetli alert o zdarzeniu i po 20-sekundowym odliczaniu wykona połączenie alarmowe. Jeśli użytkownik nie anuluje tego powiadomienia, iPhone odtworzy służbom ratunkowym wiadomość audio informującą o tym, że doszło do wypadku oraz przekaże współrzędne geograficzne miejsca zdarzenia.

Skuteczność tego rozwiązania została już kilkukrotnie dowiedziona podczas rzeczywistych wypadków samochodowych, gdy działała prawidłowo. Jednak całkiem inaczej sprawdza się na stoku narciarskim, gdzie wywołuje niepotrzebne alarmy. W Stanach Zjednoczonych staje się to prawdziwą plagą.

Dziesiątki fałszywych powiadomień alarmowych

Jak donosi Colorado Sun, w hrabstwie Summit, gdzie w najlepsze trwa sezon narciarski, centrum ratunkowe 911 zostało zasypane połączeniami alarmowymi generowanymi przez urządzenia Apple, jednak żadne z nich nie było prawdziwe. Tylko w ostatni weekend doszło do 71 takich sytuacji – za każdym razem inicjowały je iPhone’y i zegarki Apple Watch należące do narciarzy, którzy po prostu po szybkiej jeździe ze stoku, nagle zatrzymywali się u jego podnóża. W żadnym z tych przypadków nie była potrzebna pomoc medyczna

Na podobnej zasadzie działa funkcja wykrywania upadków w urządzeniach Apple, która od kilku lat też powoduje lekkie zamieszanie u służb ratunkowych. Z relacji Colorado Sun wynika jednak, że prawdziwym problemem stało się najnowsze wykrywanie wypadków samochodowych, które uaktywnia się po każdym większym wstrząsie.

Ratownicy z centrum ratunkowego w Kolorado narzekają, że takie fałszywe alarmy pochłaniają ogromne ilości zasobów – angażują dyspozytorów na linii 911, osoby koordynujące akcje oraz patrole narciarskie, które wysyłane są na miejsce zdarzenia. Powoduje to, że służby ratunkowe odciągane są od rzeczywistych wypadków, co może powodować zagrożenia czyjegoś życia.

Podobnie jest w innych narciarskich rejonach Kolorado – hrabstwach Grand i Pitkin oraz kurorcie Vail. W każdym z nich służby ratunkowe otrzymują dziennie 15-20 automatycznych powiadomień o wypadkach, niemal zawsze fałszywych. Zasadą jest, że po nadejściu takiego połączenia służby oddzwaniają dla potwierdzenia zdarzenia i jeżeli nikt nie odbiera, klasyfikują to jako wypadek. Problem w tym, że narciarze mają telefony pochowane głęboko w kieszeniach i po prostu nie słyszą, że ktoś dzwoni. Niestety, służby nie są w stanie określić, kiedy alarm jest fałszywy i muszą wysłać pomoc. Z tych dziesiątków powiadomień jedynie dwa dotyczyły prawdziwych wypadków, do których doszło w kurorcie Vail.

Służby ratunkowe z Kolorado powiadomiły już Apple o tych zdarzeniach, a producent zapowiada aktualizację naprawiającą ten błąd. Ma być wydana w pierwszym kwartale 2023 r.

Zobacz: Apple nie chce RCS-a. Przyjęcie go zadowoliłoby Unię Europejską
Zobacz: iPhone 14 działa, jak należy. Pomógł uratować ofiarę wypadku

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock, V. Borozenets

Źródło tekstu: Colorado Sun, GSM Arena