Podatek cyfrowy wchodzi w życie w kolejnych europejskich państwach. W jego awangardzie standardowo jest Francja, która nie ugięła się przed groźbami ze strony USA
W zeszłym roku Francja uchwaliła wejście w życie podatku cyfrowego, który zapłacą najwięksi rynkowi giganci. Będą oni musieli podzielić się z francuskim urzędem skarbowym kwotą w wysokości trzech procent ich przychodów na terenie Francji. To o tyle istotne, że zgodnie z prawem Unii Europejskiej takie firmy jak Facebook, Google czy na przykład Amazon do tej pory korzystały z bardzo niskiego opodatkowania w Irlandii i właśnie tam rozliczały swoje zyski z terenów Unii. Francja uderzy zatem nie w zyski, ale w przychody osiągane u siebie w kraju.
Po zeszłorocznej decyzji zareagowały oczywiście USA. Amerykanie nie przebierali w słowach i zaczęli wygrażać Francji najróżniejszymi nowymi cłami, przede wszystkim mają one objąć kosmetyki i modę. Francuzi nie mieli zamiaru jednak się ugiąć. Władze w Paryżu oficjalnie ogłosiły, że plany nie zmienią się ani na jotę i już w przyszłym roku Netflix, Facebook czy Google zapłacą nowy podatek za rok podatkowy 2020. Wcześniej Francja była gotowa zawiesić własny podatek, jeśli kraje OECD wprowadzą wspólne rozwiązania w tej dziedzinie. Do tego jednak nie doszło, Francja zatem będzie działać (podobnie jak Włochy) na własną rękę.
Zobacz: iPhone 12 we Francji ma dwa pudełka żeby pomieścić słuchawki
Zobacz: Płaci Google, Netflix i… Agora. „Podatek od VoD” po pierwszym kwartale
Źródło tekstu: lalibre.be