Dziennikarze rosyjskiej telewizji RBC, wspierani przez fachowców z firm MegaFon i Nlogic, przeprowadzili iście zwariowany eksperyment.
Winston Churchill, nieżyjący od 1965 roku ekspremier Wielkiej Brytanii i laureat literackiej Nagrody Nobla, został ożywiony w formie sztucznej inteligencji. Model sieci neuronowej, wykarmiony dziełami i wypowiedziami polityka, udzielił wywiadu dziennikarzom rosyjskiej stacji RBC TV, odpowiadając m.in. na pytania o poglądy ustrojowe, stabilność poszczególnych walut czy przyszłość ludzkości.
Nie sam Churchill jest tu jednak postacią pierwszoplanową, bo, jak twierdzą autorzy projektu, upamiętnienie legendarnego mówcy to wyłącznie rodzaj środka do celu. Właściwy cel stanowi zaś wezwanie do debaty nad przyszłością wyszukiwarek internetowych, które wedle postawionej hipotezy nie przetrwają już zbyt długo, a przynajmniej nie w obecnej formie.
Cyfrowej nekromancji dokonano za sprawą algorytmu BERT (od ang. Bidirectional Encoder Representations from Transformers), stworzonego w 2018 roku – jak na ironię – przez Google celem lepszego zrozumienia kontekstu podczas wyszukiwania. Autorzy jednak kompletnie porzucili mechanikę słów kluczowych, by korzystając wyłącznie z sieci neuronowych i technik przetwarzania języka naturalnego, nauczyć AI możliwie wiarygodnego odgrywania roli, a nie stosowania cytatów.
Pewnego dnia, być może nawet w bardzo odległej przyszłości, podróż na Księżyc, a nawet Wenus czy Marsa stanie się rzeczywistością
– odpowiedział bot, zapytany o eksplorację kosmosu.
Oczywiście jest to założenie przeterminowane, wszak człowiek, dzięki misji Apollo 11, postawił nogę na powierzchni Księżyca już w roku 1969. Niemniej Churchill nigdy się o tym nie dowiedział, gdyż zmarł cztery lata wcześniej – ale to tylko dodaje jego komputerowemu alter ego wiarygodności.
Jaki to ma jednak związek z wyszukiwaniem w sieci? – zapytacie. Otóż pomysłodawcy eksperymentu pragną udowodnić, że dzisiejsze wyszukiwarki, z Google na czele, wciąż pozostają bardzo niekonkretne, a co za tym idzie niedoskonałe.
Weźmy przykład branżowy. Kiedy pada zapytanie o najlepszy smartfon do zdjęć, to odpowiedzią jest seria odnośników do artykułów o takiej treści, nierzadko wzajemnie sprzecznych, nie wskazanie konkretnego modelu.
Zobacz: Google spada z tronu. Sensacyjny lider wśród stron internetowych
Zdaniem rosyjskich wizjonerów wyszukiwarka przyszłości, zamiast zarzucać użytkownika tysiącami linków, powinna własnym sumptem analizować treść materiałów źródłowych i na tej podstawie zbudować jednoznaczny wynik. Idąc za przykładem, odpowiedź powinna brzmieć: najlepszym smartfonem do zdjęć jest ten model i kropka. Powstanie wirtualnego Churchilla ma być natomiast dowodem, że tego rodzaju pomysł jest możliwy do realizacji.
Tyle tylko, że w ograniczonym formacie. Algorytm służy bowiem do interpretacji kontekstu, żeby uniknąć takich wpadek jak niezrozumienie czasowników frazowych w języku angielskim, albo poprawnie zrozumieć szyk przestawny.
Nie ukrywajmy, w świecie dążącym do całkowitej automatyzacji procesów przedstawiony pomysł ma ręce i nogi. Inna sprawa, że jego realizacja niewątpliwie zmieniłaby internet nie do poznania. Bo kto prowadziłby serwisy informacyjne, poświęcając się publicystyce zdewaluowanej do roli anonimowego banku wiedzy dla wyszukiwarek.
Zasadniczo rzecz ujmując, sam termin wyszukiwarka również mógłby wówczas przestać istnieć, wszak mówilibyśmy raczej o mędrcu asystencie, przegrzebującym dane wyłącznie w tle. Ale może ludzie w ogóle coraz mniej potrzebują klasycznych wyszukiwarek, skoro w mijającym roku Google, patrząc na liczbę odwiedzających, musiał uznać wyższość TikToka. Oceńcie sami.
Źródło zdjęć: Domena publiczna
Źródło tekstu: RBC TV, oprac. własne