DAJ CYNK

Huawei kryzys nie dotyka. Nowy model sprzedaje się jak szalony

Piotr Urbaniak (gtxxor)

Wydarzenia

Huawei kryzys nie dotyka. Nowy model sprzedaje się jak szalony

Smartfony Huawei serii Mate 60 są w Chinach prawdziwym hitem – donosi „Reuters”. Zostawiają tam w tyle nawet iPhone'y 15.

Choć ogólnoświatowa sprzedaż smartfonów spada od blisko dwóch lat, wciąż trafiają się premiery bardzo owocne i co ciekawe, wbrew powszechnym oczekiwaniom, nie chodzi tym razem o iPhone'a. Zawstydził go Huawei.

Konkretniej Huawei Mate 60 Pro, który to, jak podaje „Reuters”, w ciągu sześciu tygodni od premiery sprzedał się w Chinach w spektakularnej liczbie 1,6 mln sztuk. Malo tego, gdyż z doniesień wynika, że co najmniej 400 tys. egzemplarzy znalazło nabywców już po premierze iPhone'a 15. 

iPhone robi krok w tył

Sam iPhone 15 natomiast zaliczył pewną zadyszkę, tracąc 4,5 proc. nabywców względem swojego poprzednika, iPhone'a 14, w analogicznym okresie. Dzięki czemu w Shenzhen mogą odtrąbić jeszcze jeden sukces, w dodatku globalny.

Obok Honor i Transsion Group, właściciela marek takich jak Infinix czy Tecno, Huawei jest jednym producentem smartfonów mogącym pochwalić się wzrostem liczby dostaw rok do roku. Wprawdzie nie ma tu mowy o wartościach jakkolwiek rekordowych w ujęciu historycznym, ale to i tak dobry prognostyk na najbliższą przyszłość.

Końca kolejek nie widać

Ivan Lam, analityk Counterpoint, przyznaje, że w obozie Huawei dawno nie było sytuacji, w której premiery telefon dosłownie znikałby ze sklepów. Tymczasem Mate 60 Pro w Chinach cieszy się ponoć tak dużym zainteresowaniem, że tworzy się „wrażenie ciągłej niedostępności”.

Zauważmy, Huawei Mate 60 Pro to sprzęt o tyle unikatowy, że dzięki autorskiemu układowi Kirin 9000s, może poszczycić się wsparciem dla 5G. Jak wiadomo, w przeszłości chiński producent miał z tym pod górkę. Ale dał radę przezwyciężyć trudności, co konsumenci najwyraźniej szybko docenili. 

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Robert Way / Shutterstock

Źródło tekstu: Reuters, oprac. własne