DAJ CYNK

Rolnik zapłaci ćwierć miliona kary, bo wysłał emotikonę

Piotr Urbaniak (gtxxor)

Wydarzenia

Skandaliczny wyrok? Rolnik zapłaci ćwierć miliona złotych za emotkę

Kanadyjski sąd uznał, że emotikon z symbolem kciuka może świadczyć o zaakceptowaniu warunków umowy. 

Podpisy są różne. Cyfrowe i klasyczne. W zamierzchłych czasach niepiśmiennym pozwalano ograniczyć się do postawienia krzyżyka. Ale mamy trzecią dekadę XXI wieku i wydawałoby się, że pewne normy należałoby zachować. Ot, choćby tak prozaiczne jak umożliwienie weryfikacji tożsamości osoby składającej sygnaturę.

Kanadyjski wymiar sprawiedliwości, przynajmniej w pierwszej instancji, nieoczekiwanie orzekł inaczej. Jak stwierdzono, pełnowartościowy podpis może stanowić przesłana SMS-em emotikona z kciukiem.

Wysłał kciuk, czyli się zgodził

Sprawa wbrew pozorom nie jest błacha, choć na pierwszy rzut oka może tak brzmieć. Dotyczy sporu pomiędzy pewnym kupcem, nazwiskiem Kent Mickleborough, a farmerem. W 2021 roku handlarz rozesłał wiadomości do kilku plantatorów, oferując zakup plonów. Jedną z nich otrzymał niejaki Chris Achter, który to jednak, jak dziś przekonuje, nie chciał sprzedawać 86 ton lnu w proponowanej cenie 17 dol. kanadyjskich (ok. 42 zł) za buszel.

Rzecz w tym, że obaj mężczyźni i tak zawarli umowę na dostawę, a przynajmniej tak uważa Mickleborough, który przesłał dokument w SMS-ie i otrzymał odpowiedź zwrotną w postaci znanej doskonale ikonki kciuka. W opinii Achtera miało to być jedynie potwierdzenie odbioru druku, nie zgoda na sprzedaż per se, więc skończyło się w sądzie.

Z oskarżenia prywatnego kupiec zażądał kary umownej w wysokości bagatela 82 tys. dol. kanadyjskich (ok. 250 tys. zł), naliczonej za niedostarczenie mu obiecanego rzekomo towaru. Ku zaskoczeniu, sędzia Timothy Keene przyznał handlarzowi rację i nakazał wypłatę należności.

Ten sąd nie może (ani nie powinien) próbować powstrzymać fali technologii i powszechnego użycia – wydaje się, że jest to nowa rzeczywistość w społeczeństwie kanadyjskim, a sądy będą musiały być gotowe na sprostanie nowym wyzwaniom, które mogą wynikać z używania emotikonów i tym podobne

– oświadczył rozjemca Keene.

Nie przekonały go argumenty obrońców Achtera, że tak frywolne podejście do kwestii podpisu otwiera wrota do szerokiego wachlarza wyłudzeń i innych nadużyć. Tymczasem kanadyjski system prawny uwzględnia prawo precedensu, stąd konsekwencje niniejszego wyroku nie ograniczają się do tej konkretnej sprawy.

Handlowcy robią tak rutynowo

Dziwne jest nie tylko to, że emotikona została zaklasyfikowana jako podpis. Wysyłanie wzorów umów przez handlowców to rutynowa praktyka, by złapać kontrahenta, ale to również sąd z jakiegoś względu pominął. 

Inna sprawa, że kupiec zdołał udowodnić, iż plantator w przeszłości wielokrotnie akceptował umowy właśnie za pomocą emotki i wówczas się z ustaleń wywiązywał. Zatem, obie strony mają argumenty i z pewnością spotkają się raz jeszcze w kolejnej instancji.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: OlegRi / Shutterstock

Źródło tekstu: wccftech, oprac. własne