Czy Realme 9 Pro+ rzeczywiście jest najlepszym smartfonem fotograficznym do 2000 zł? Sprawdzamy w starciu z iPhonem 11.
Jakiś czas temu wpadł w moje ręce nowiutki Realme 9 Pro+. Przekazaniu sampla towarzyszyła nieśmiała sugestia, że mam do czynienia z najlepszym smartfonem fotograficznym w swoim przedziale cenowym. Lubię takie stanowcze deklaracje – człowiek od razu ma ochotę zweryfikować je w akcji.
A tak się składa, że dzięki uprzejmości sklepu x-kom.pl miałem pod ręką idealnego kandydata do porównania: iPhone’a 11. Co prawda jest to już nieco starszy model, jednak w dalszym ciągu bardzo ceniony i chętnie wybierany, m.in. właśnie ze względu na jakość zdjęć i filmów. No i używaną sztukę kupimy za niecałe 2000 zł, co pokrywa się z przewidywaną ceną Realme 9 Pro+ (w chwili pisania tekstu nie znamy jeszcze oficjalnej polskiej ceny urządzenia).
Oczywiście porównując specyfikację aparatów w obydwu urządzeniach już na pierwszy rzut oka można dostrzec generacyjną przepaść. Na pokładzie Realme 9 Pro+ znajdziemy nowoczesną potrójną jednostkę. Główny moduł ma rozdzielczość 50 MP. Został sparowany z obiektywem o ogniskowej odpowiadającej 24 mm dla pełnej klatki oraz przysłonie f/1.8. Posiada także optyczną stabilizację obrazu (OIS). Do tego dostajemy moduł ultraszerokokątny o rozdzielczości 8 MP i kącie widzenia 119 stopni oraz makro o rozdzielczości 2 MP.
Na pleckach iPhone’a 11 znajdziemy tylko dwa „oczka”. Główny moduł ma rozdzielczość 12 MP oraz obiektyw o ogniskowej 26 mm i przysłonie f/1.8. Tutaj również możemy skorzystać z dobrodziejstw optycznej stabilizacji obrazu (OIS). Drugi moduł to natomiast jednostka ultraszerokokątna o rozdzielczości 12 MP i kącie widzenia 120 stopni.
Który z nich lepiej sprawdzi się w praktyce? Czas zrobić kilka zdjęć i się przekonać!
Na potrzeby porównania wykonałem serię zdjęć obydwoma urządzeniami w trybie automatycznym i przy domyślnych ustawieniach. Kadry mogą się minimalnie różnić, jednak starałem się, by były w miarę możliwości jak najbardziej do siebie zbliżone i by kluczowe elementy pozostały takie same. Zdjęcia wykorzystane do porównania możecie zobaczyć poniżej.
Jeśli chodzi o zdjęcia wykonane głównymi aparatami obydwu telefonów za dnia, na pierwszy rzut oka nie ma między nimi dużych różnic jakościowych, a już na pewno trudno mówić tutaj o jakiejkolwiek przepaści. W jednym i drugim przypadku dostajemy ostry, szczegółowy obraz z szerokim zakresem dynamiki tonalnej, co jest po części zasługą wsparcia ze strony trybu HDR.
Ale to nie oznacza, że widocznych gołym okiem różnic nie ma – po prostu nie są one bezpośrednio związane z jakością. Na pewno uwagę przykuwa fakt innego doboru balansu bieli przez obydwa telefony. Zdjęcia wykonane iPhonem są zwykle nieco cieplejsze, natomiast Realme 9 Pro+ skłania się ku chłodniejszej palecie. Nieznacznie inny jest również kąt widzenia obydwu obiektywów. Zgodnie z tym, co sugerowałaby różnica w ogniskowych, w przypadku sprzętu Apple dostajemy minimalnie węższy kadr.
Żeby odnaleźć różnica jakościowe, trzeba przyjrzeć się nieco dokładniej, choć i tu mamy do czynienia z pojedynkiem na zasadzie „cios za cios”. Głównym atutem na korzyść Realme 9 Pro+ jest jego duża matryca o wysokiej rozdzielczości. Większa liczba punktów światłoczułych to więcej szczegółów, które aparat może potencjalnie zarejestrować i faktycznie widać to na wielu ujęciach, np. w postaci lepiej odwzorowanych liści czy źdźbeł trawy.
Ale nawet w tej kategorii iPhone 11 nie daje za wygraną i często wychodzi zwycięsko. Wszystko dlatego, że oprócz dużej matrycy Realme 9 Pro+ wykorzystuje też bardzo mocne wyostrzanie. Zdjęcia wyglądają dzięki temu lepiej, jeśli oglądamy je z dystansu, jednak na zbliżeniach potrafi to powodować powstanie artefaktów, np. w postaci poszarpanych krawędzi. Jego rywal nie ma tego problemu. Apple postawiło na znacznie łagodniejszą obróbkę plików JPG, co skutkuje nieco gładszym obrazem, ale często przyjemniejszym w odbiorze.
Dla równowagi Realme 9 Pro+ lepiej radzi sobie z odwzorowaniem detali w zacienionych partiach kadru. Po raz kolejny mówimy jednak o niuansie, który w zasadzie nie wpływa na codzienne korzystanie z aparatu.
Ciekawie wypada porównanie, jak obydwa telefony radzą sobie z portretami – i nie mam tu nawet na myśli dedykowanych trybów portretowych, a po prostu fotografowanie ludzi. Soft iPhona wydaje się być pod takie zastosowania skrojony nieco lepiej. Słabsze wyostrzanie skutecznie niweluje niedoskonałości skóry, a i tendencja oprogramowania do ocieplania kolorów i lekkiego temperowania kontrastu w ostrym świetle zazwyczaj przynosi korzystne efekty. Ale technicznie rzecz biorąc to zdjęcia z Realme wypadają lepiej. Są ostrzejsze, bardziej szczegółowe i z naturalnym rozmyciem tła (efekt zastosowania dużego sensora i jasnej optyki), a przede wszystkim bliższe rzeczywistości.
Różnica jest jeszcze większa, jeśli porównać fotografie wykonane za pomocą przednich aparatów. Ponownie iPhone wygrywa cieplejszą, przyjemniejszą w odbiorze tonacją, ale przewaga Realme w zakresie odwzorowania detali i poprawności reprodukcji kolorów jest ewidentna.
Po zmroku starcie urządzeń okazuje się być zaskakująco wyrównane – na pewno bardziej, niż się tego spodziewałem. Prywatnie preferuję zdjęcia wykonane za pomocą Realme 9 Pro+. Są one nieco jaśniejsze, dzięki czemu z cienia udaje się wyłuskać odrobinę dodatkowych detali, a sam telefon nie ucieka się w trybie automatycznym do stosowania wydłużonego naświetlania. Oczywiście taką opcję mamy w trybie nocnym i daje ona świetne rezultaty, ale nie trzeba po nią zbyt często sięgać. Z drugiej strony telefon ma lekką tendencję do przepalania jasnych fragmentów kadru, co może wyglądać niekorzystnie, jeśli mamy w kadrze wiele źródeł światła.
Dla równowagi zdjęcia wykonane iPhonem są nieco ciemniejsze, ale latarnie i neony zachowują swój naturalny kolor. W praktyce trudno tu mówić o znacznej różnicy jakościowej, a raczej o innym podejściu. Które jest lepsze? To w znacznej mierze kwestia preferencji.
Dla formalności warto również napomknąć o aparacie ultraszerokokątnym, choć tu już sama specyfikacja sugeruje, że iPhone ma przewagę. I wiecie co? Nie kłamie. Zdjęcia wykonane smartfonem Apple są ostrzejsze, szczególnie w pobliżu krawędzi kadru. Mają też lepiej korygowane wady optyki. Czy różnica jest duża? Nie, ale widoczna gołym okiem.
Z drugiej strony aparat ultraszerokokątny iPhone’a notuje znacznie większy spadek jakości po zmroku. Punkt dla Realme, choć po prawdzie żaden z porównywanych telefonów nie radzi sobie w tych warunkach szczególnie dobrze.
Także zmierzając powoli do finiszu wniosków nasuwa się kilka. Przede wszystkim taki, że jednoznacznego zwycięzcy tego porównania wybrać się nie da. Obydwa telefony mają swoje mocne i słabe strony. Tam, gdzie Realme 9 Pro+ ma przewagę sprzętową, iPhone 11 nadrabia bardzo dopracowanym oprogramowaniem aparatu. W efekcie jeden i drugi telefon potrafią zrobić świetne zdjęcia niezależnie od warunków.
Tylko jak to się ma do twierdzenia, że Realme 9 Pro+ jest najlepszym smartfonem fotograficznym w swoim segmencie cenowym? Cóż, zacznijmy od tego, że będzie on najpewniej kosztował poniżej 2000 zł. iPhone’a 11 w tej cenie kupimy, ale… wyłącznie używanego. „Nówka” to nadal wydatek ok. 2500 zł w podstawowej wersji. Mimo to nowy model Chińczyków bynajmniej wcale mu nie ustępuje.
Jasne, może hasła jego „najlepszości” są nieco wyolbrzymione – takie prawa marketingu – ale nie zmienia to faktu, że za niecałe 2000 zł dostajemy telefon, który potrafi robić równie dobre zdjęcia, co reprezentant segmentu premium. Jakby nie było, jest to zwycięstwo – jeśli nie dla Realme, to na pewno dla nas jako konsumentów.
Krótko przed publikacją artykułu otrzymaliśmy potwierdzenie oficjalnych cen Realme 9 Pro+ na rynku polskim. Telefon w wersji 6/128 GB kupimy za 1799 zł, natomiast wariant 8/256 GB to wydatek rzędy 1999 zł. To bardzo atrakcyjna oferta, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że z okazji premiery kupimy je dodatkowe 200 zł taniej. Wystarczy skorzystać z wyprzedaży, która odbędzie się 23-24 lutego 2022.
Materiał reklamowy na zlecenie firmy Realme, jednak wyrażone poglądy są w stu procentach zgodne z prywatnym stanowiskiem autora.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne